[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z wielką kopertą podpachą ruszył za Kerkiem ku wyjściu. Ponieważ na salibyli goście, nikt nie próbował ich zatrzymać, ale gdy znaleźli się przy bocznymwyjściu, dwaj ludzie natychmiast zatarasowali im drogę. - Chwileczkę - rzekł jeden z nich.Nie zdążyłdokończyć tego, co miał do powiedzenia.Kerk wszedł między niego i jegotowarzysza i obaj runęli jak powalone kręgle.Kerk i Jason znaleźli się nazewnątrz i szybko się oddalili. - Na parking -powiedział Kerk.- Mam tam wóz. Kiedy skręcili za róg,nagle wyjechał na nich samochód.Nim Jason zdążył wyjąć rewolwer spod pachy,Kerk znalazł się przed nim.Uniósł rękę i z rękawa wyskoczyła, rozdarłszymateriał, jego ciężka, groźna broń, lądując na płask w dłoni.Kierowca padł odjednego strzału i samochód nagle skręcił, uderzył w mur.Dwóch pozostałychzbirów zginęło wychodząc z wozu.Pistolety wypadły im z bezwładnych rąk. Potem zbiegowie nie mieli już kłopotów.Kerk jechał,jak tylko mógł najszybciej, oddalając się od kasyna.Rozerwany rękaw łopotał wpodmuchu powietrza, ukazując raz po raz groźną broń w przytroczonej doprzedramienia pochwie. - Jak będzie okazja - rzekłJason - musisz mi pokazać, jak działa ta magiczna broń. - Jak będzie okazja - odparł Kerk, skręcając w tuneldo miasta.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]