[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Weyr ciesry się tak złą reputacją, że zbliża siędzień, gdy nie będzie się mógł wyżywić. Rozmyślnie tak powiedziała i z satysfakcją zauważyła, że dożywego ubodło to obu jeźdźców.Spojrzeli na nią dziko.F'lar jednak niewytrzymał i zachichotał, zarażając śmiechem F'nora.- No i cóż? - nalegała. - R'gul i S'lel niewątpliwie będą głodni - wzruszyłramionami F'nor. - A wy dwaj? F'lar także wzruszył ramionami i złożył Lessie formalnyukłon. - Ponieważ Ramoth śpi głęboko, proszę władczynię o zgodę naodejście. - Wynoście się! - krzyknęła na nich Lessa. Jeźdźcy roześmiali się i odwrócili do siebie, gdy nagle dosali wpadł jak huragan R'gul, a tuż za nim S'lel, D'nol, T'bor i K'net.- Cóż toja słyszę? Z całych Dalekich Rubieży tylko Ruatha przysyła dziesięcinę? - Prawda, to wszystko aż nadto jest prawdą - przyznałspokojnie F'lar i cisnął R'gulowi skórę z posłaniem. Władca Weyr rzucił na nią okiem i niezadowolony z treści,zrobił srogą minę, mamrocząc coś pod nosem.Rozmyślnie przekazał skórę S'lelowi,który schwycił ją w taki sposób, aby wszyscy mogli przeczytać posłanie. - Ostatniego roku wyżywiliśmy Weyr z dziesięcin trzechposiadłości - oznajmił lekceważąco R'gul. - Ostatniego roku - wtrąciła Lessa - ale tylko dlatego, żemieliśmy zapasy w grotach-spiżarniach.Manora doniosła właśnie, że zapasy tewyczerpały się. - Ruatha była bardzo szczodra - wtrącił szybko F'lar.- Topowinno stanowić jednak pewną różnicę. Lessa przez moment zawahała się, bo nie wiedziała, czydobrze go zrozumiała. - Nie ta szczodrość - rzuciła pospiesznie, nie patrzącrozmyślnie na F'lara, który spiorunował ją wzrokiem. - Tak czy inaczej, smoczątka domagają się tego roku więcejjedzenia.Jest tylko jedno rozwiązanie.Żeby przetrwać Zimno Weyr musi prowadzićhandel wymienny z Telgar i Fort. Jej słowa wywołały wybuch gwałtownego buntu.- Handlować?Nigdy! - Weyr tak poniżony, żeby prowadzić handel? Najazd! - R'gulu, prędzej dokonamy najazdu.Handlować, nigdy!Propozycja Lessy dotknęła wszystkich spiżowych jeidźców do żywego.Nawet S'lelpoczuł się oburzony.K'net z niecierpliwości nieomalże tańczył, tocząc dookoładzikim wzrokiem. Tylko F'lar stał nieruchomo.Skrzyżował ramiona na piersi iutkwił w Lessie zimne spojrzenie. - Najazd? - ze zgiełku przebił się głos R'gula.- Żadnegonajazdu! Wszyscy umilkli momentalnie słysząc jego majestatyczny ton.- Żadnych najazdów? - nalegali chórem T'bor i D'nol. - Dlaczego nie? - ciskał się D'nol, aż żyły nabrzmiały muna szyi. On nie jest przecież sam, jęknęła w duchu Lessa, próbującwypatrzyć S'lana.Przypomniała sobie, że S'lan pozostał na zewnątrz, na polutreningowym.Niekiedy, podczas obrad, on i D'nol działali razem przeciwR'gulowi, ale D'nol nie był wystarczająco silny, aby przeciwstawić mu się wpojedynkę. Lessa zerknęła z nadzieją na F'lara.Dlaczego nic nie mówi?- Jestem już chory od tego paskudnego, żylastego mięcha, starego chleba, odkorzeni o smaku drewna - krzyczał doprowadzony do wściekłości D'nol.- Pernkwitnie tego Obrotu.Niech zatem trochę tego bogactwa trafi do nas, tak jak każetradycja. T'bor stojący obok niego, jedynie pomrukiem wyrażał swojepoparcie.Toczył wzrokiem po milczących spiżowych jeźdźcach.Jego wzrokzatrzymywał się to na jednym, to na drugim.Lessa miała nadzieję, że T'bormógłby zastąpić S'lana. - Nie możemy w tej chwili prowokować lordów - przerwałR'gul, unosząc ostrzegawczo rękę - bo wszyscy lordowie ruszą przeciwko nam -jego ręka opadła w dramatycznym geście. R'gul popatrzył prosto w oczy dwum buntownikom.Stał nalekko rozstawionych nogach i było widać, że nie ma ochoty na żarty.Przewyższałkrępego D'nola i szczupłego T'bora o półtorej głowy.R'gul był żywym obrazempatriarchy strofującego błądzące dzieci. - Drogi są przejezdne - kontynuował złowieszczo R'gul - niema ani śniegu, ani deszczu, które mogłyby zatrzymać armię lordów.Musimypamiętać, że od chwili, gdy zabito Faxa utrzymują oni pod bronią wszystkiestraże - R'gul spojrzał z ukosa na F'lara
[ Pobierz całość w formacie PDF ]