[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mój zwyczaj wkuwania na pamiêæ mapy okolic, gdzie bêdê dzia³a³, i tym razem zdawa³ egzamin.Nie musia³em wcale zagl¹daæ do mapy, aby przypomnieæ sobie, ¿e lada chwila powinna siê pokazaæ leœna droga w lewo.Zwolni³em jeszcze bardziej.We wstecznym lusterku znowu dojrza³em wartburga, a i Wacek Krawacik musia³ mnie zobaczyæ przed sob¹.Zapewne uradowa³ siê przypuszczaj¹c, ¿e mo¿e zepsu³ mi siê silnik albo guma nawali³a.Skrêci³em raptem w lewo na leœn¹ dro¿ynê, po której zacz¹³em jechaæ bardzo wolno ze wzglêdu na wystaj¹ce z ziemi grube korzenie.W lusterku widzia³em, ¿e wartburg zatrzyma³ siê na szosie i siedz¹cy w nim ludzie obserwowali, jak zag³êbiam siê w las.Wiedzia³em, ¿e zaniepokoi ich ta decyzja porzucenia asfaltowej szosy.Przewidywa³em nawet tok ich rozumowania: „Dlaczego on skrêci³ w las? Czy¿by nie zamierza³ jechaæ na Bukowiec po nasz¹ torbê?.A mo¿e on zna krótsz¹ drogê? Najlepiej zrobimy trzymaj¹c siê jego œladu.Jeœli oka¿e siê, ¿e on jednak nie jedzie na Bukowiec, to najwy¿ej zawrócimy spokojni o los naszej torby.”I oto wartburg Wacka Krawacika skrêci³ na leœn¹ drogê.— No, dam ja wam szko³ê! — mrukn¹³em.Droga stawa³a siê coraz uci¹¿liwsza.Ju¿ nawet dwudziestk¹ trudno by³o jechaæ.Raz po raz trafia³y siê g³êbokie, pe³ne b³ota w¹do³y.Z ziemi wy³azi³y grube jak ludzkie ramiê korzenie sosen i grabów.By³em chyba pierwszym na œwiecie kierowc¹, który cieszy³ siê z takiej w³aœnie drogi.W myœlach ju¿ oblicza³em, ile czasu straci Wacek Krawacik na powrót do asfaltowej szosy.Piêtnaœcie? Dwadzieœcia minut? Mo¿e nawet pó³ godziny.— Nic nie rozumiem — pokrêci³ g³ow¹ Czarny Franek.— Przecie¿ mieliœmy jechaæ na Bukowiec po tê mapê.Ach, ta moja s³aboœæ do triumfów.Czy nigdy ju¿ siê z tego nie wyleczê? Chwalipiêta.Lecz nie mog³em siê powstrzymaæ, aby nie oœwiadczyæ z dum¹:— Nie s³yszeliœcie, ¿e przezywaj¹ mnie Panem Samochodzikiem? Mój wehiku³ w tej przygodzie odegra niepoœledni¹ rolê.Uwa¿ajcie!.— krzykn¹³em.Las skoñczy³ siê raptownie.Przed nami roztoczy³a siê niebieska i nieco pomarszczona od wiatru toñ.To by³a Kraga, d³uga odnoga Jezioraka, wrzynaj¹ca siê w l¹d a¿ pod Karczmisko, sk¹d prowadzi³ kana³ do Mi³om³yna i dalej: a¿ do Elbl¹ga.Brzeg Kragi schodzi³ w tym miejscu ³agodnie do wody otoczonej niskimi, lesistymi wzgórzami.Drugi brzeg le¿a³ od nas nie dalej ni¿ piêæset metrów.Wod¹ do Bukowca by³o st¹d oko³o dwóch kilometrów.A l¹dem? Nale¿a³o najpierw wróciæ po wyboistej drodze do asfaltowej szosy, potem kilka kilometrów do Karczmiska i znowu po w¹do³ach wiejskiej drogi kilkanaœcie kilometrów do wsi Wieprz.A dopiero stamt¹d, po grobli, wje¿d¿a³o siê na Bukowiec.Czy Wacek Krawacik i Brodacz zdawali ju¿ sobie sprawê, ¿e zostali wci¹gniêci w pu³apkê?Jeszcze nie.Podobnie jak Bronka i Czarny Franek równie¿ oni nie rozumieli mojego manewru.Albowiem nikt z nich nie mia³ pojêcia, ¿e mój wehiku³ to amfibia.— I co teraz bêdzie? — zaniepokoi³ siê Franek, patrz¹c na Kragê, która zagradza³a nam dalsz¹ drogê.Zatrzyma³em wehiku³ o kilka metrów od linii wody.We wstecznym lusterku widzia³em nadje¿d¿aj¹cego wartburga.Wacek Krawacik i Brodacz ju¿ chyba dojrzeli jezioro i zapewne ogarnê³a ich radoœæ, ¿e sam siebie oszuka³em.Chcia³em skróciæ drogê na Bukowiec i nie przewidzia³em, ¿e leœn¹ przesiekê zamyka jezioro.— Zdaje mi siê, ¿e oni bêd¹ pierwsi na Bukowcu — szepnê³a Bronka.I jakby pragn¹c mnie pocieszyæ doda³a:— Ale i tak by³o bardzo klawo.Nigdy nie zapomnê tej szalonej jazdy.— Tak, to wspania³y samochód — przytakn¹³ ze szczerym podziwem Czarny Franek.Uœmiechn¹³em siê pod nosem.— Trzymajcie siê — powiedzia³em.Poczeka³em, a¿ wartburg bêdzie blisko.Potem wychyli³em siê przez okno, zwracaj¹c twarz w stronê nadje¿d¿aj¹cych.Weso³o, jak na wycieczce, pokiwa³em rêk¹ Wackowi i Brodaczowi.W³¹czy³em pierwszy bieg, doda³em mocno gazu i jednoczeœnie doœæ gwa³townie puœci³em sprzêg³o.Mój wehiku³ skoczy³ do przodu jak rumak spiêty ostrog¹.— Och! — jêknê³a przestraszona Bronka.Nie, tego siê nigdy nie spodziewali.Wehiku³ wjecha³ do jeziora, na moment niemal ca³a maska znalaz³a siê pod wod¹.Lecz jeszcze chwila i oto œruba zaczê³a pracowaæ.Wehiku³ pop³yn¹³, z cichym szumem rozbijaj¹c przed sob¹ toñ.Struga bia³ej piany znaczy³a nasz¹ drogê przez jezioro.Brzeg z leœn¹ przesiek¹ pozostawa³ w tyle, coraz dalej i dalej.Widzia³em w lusterku, ¿e wartburg zatrzyma³ siê o metr od wody.Wyskoczyli z niego Wacek Krawacik, Brodacz i Roman.Brodacz coœ wo³a³ w moim kierunku, Wacek grozi³ mi piêœci¹.Potem szybko zawrócili.— Pan jest wspania³y! — stwierdzi³a Bronka, och³on¹wszy ze zdumienia.— Takiego cudu jeszcze nie widzia³em — powiedzia³ Czarny Franek.— To przechodzi ludzkie pojêcie.¯eby moje ch³opaki to widzia³y.— Pan jest wspania³y! — powtórzy³a Bronka.— To nie ja.To mój samochód — odrzek³em skromnie.Posypa³o siê mnóstwo pytañ.Sk¹d mam taki samochód? Jakie prze¿y³em z nim przygody?— Czy na pewno trafisz na miejsce, gdzie mieliœcie kiedyœ swój biwak? — upewni³em siê Czarnego Franka.— Pamiêtaj, ¿e bêdziemy mieli najwy¿ej kwadrans przewagi.Przez ten czas trzeba znaleŸæ torbê, ja muszê przyjrzeæ siê mapie, a potem torbê i mapê musimy w³o¿yæ z powrotem do jamy.Potrzebujemy te¿ trochê czasu, ¿eby siê ulotniæ z Bukowca.Nie chcia³bym, aby mieli pewnoœæ, ¿e ja tê mapê ogl¹da³em.— Kwadrans? Wystarczy piêæ minut — rzek³ Czarny Franek.Prowadzenie wehiku³u po wodzie — nawet przy jego najwiêkszej szybkoœci nie wymaga tyle uwagi, co jazda na szosie.Mog³em wiêc opowiedzieæ Bronce i Frankowi historiê mego samochodu.Wspomnia³em chwilê, gdy niespodziewanie otrzyma³em od adwokata wiadomoœæ, ¿e mój zmar³y wuj Gromi³³o, znany w rodzinie dziwak i zapalony wynalazca, pozostawi³ mi w spadku, w Krakowie, gara¿ murowany i samochód.Widok tego wehiku³u, przera¿aj¹cego w swej brzydocie, tak mn¹ wstrz¹sn¹³, ¿e nawet nie zasiad³szy za kierownic¹ zdecydowa³em siê wóz sprzedaæ.Dopiero podczas sprzeda¿y zda³em sobie sprawê, ¿e stanowi on po³¹czenie wspania³ego silnika z karoseri¹ domowej roboty.Oczywiœcie wehiku³u nie sprzeda³em i postara³em siê zg³êbiæ jego tajemnice.Wkrótce pozna³em historiê samochodu, dowiedzia³em siê o W³ochu, który jad¹c do Zakopanego wozem ferrari 410, rozbi³ siê na niebezpiecznym zakrêcie.Mój wuj odkupi³ wrak rozbitego wozu, w którym nie uleg³y zniszczeniu silnik i skrzynia biegów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]