[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Następuje parabola albo zagadka filozoficznazałączona jako dodatek i zakończenieZdarzyło się kiedyś, że podróżując przez wiele lat swego życiaz bieguna północnego do bieguna południowego, dziwnym zrządzeniem BOGA zostałemwyrzucony na wybrzeże jakiegoś wielkiego morza.I chociaż doskonale znałem iwiedziałem o dostępie do tego Morza Świata i o jego właściwościach, niemniejbyło mi niewiadome, czy także na tym wybrzeżu zostaje urodzona owa rybka Echeneis,której troskliwie poszukuje aż do dzisiaj tak wiele osób ze stanu wysokiegoi niskiego.Lecz gdy dostrzegłem na wybrzeżu pływające tu i tam melosiny i nimfy*41,strudzony także poprzednimi pracami i pogrążony w różnorodnychmyślach - szum wód sprawił, że zapadłem w sen, a gdy spokojnie zasnąłem, zjawiłami się we śnie dziwna wizja.--------- 41* O melsinach i nimfach pisze równieżParacelsus.Por.C.G.Jung,Paracelsica, Zurych i Lipsk 1942, s.128.---------Dostrzegłem wyłaniającego się z naszego morza siwego i sędziwegostarca Neptuna, trzymającego w ręku trójzębną dzidę.Po przyjaznym pozdrowieniupoprowadził on mnie na najpiękniejszą wyspę.Ta cudowna wyspa leżała na południu,a było na niej wszystko, czego człowiek mógłby zapragnąć i czego potrzebowałbydo swego szczęścia.Zaledwie mogłyby być z nią porównane Pola Elizejskie Wergiliusza.Całe wybrzeże tej wyspy było otoczone, zielonymi mirtami, cyprysami i rozmarynami.Zieleniejące łąki, pokryte różnobarwnymi kwiatami o najpiękniejszych kształtach,wydzielały z siebie cudowny aromat.Krzewy winogron, drzewa oliwne i cedry wcudowny sposób przystrajały wzgórza.Lasy były pełne drzew pomarańczowych icytrynowych.Drogi po obu stronach wysadzone były splecionymi ze sobą kunsztowniedrzewami laurowymi i granatami, które dostarczały podróżnym najprzyjemniejszegocienia.Krótko mogę stwierdzić, że na tej wyspie widziało się wszystko,co jest na świecie.W czasie wędrówki po różnych zakątkach wyspy Neptun pokazałmi ukryte pod jedną ze skał dwie żyły mineralne tejże wyspy: złota i stali.Niedaleko stamtąd zostałem zaprowadzony na łąkę, na której założony był szczególnyogród składający się z różnorodnych i najbardziej godnych obejrzenia drzew.Zaś między tymi drzewami wskazał mi on siedem drzew oznaczonych nazwami*42.Wśród nich dostrzegłem dwa wspaniałe, z których jedno dźwigało owoc podobnydo najjaśniejszego i najbardziej błyszczącego Słońca, a liście drzewa były żółtejak złoto.Drugie zaś odznaczało się owocami o barwie najbielszej, o jasnoścililii, a liście jego lśniły jak szczere srebro.Neptun, wskazując mi te drzewa,jedno nazwał drzewem słonecznym, drugie zaś księżycowym.--------- 42* Aluzja do siedmiu metali znanych alchemikom.---------Choć na tej wyspie można było spotkać wszystko, co tylko możnabyło sobie wymarzyć, jednak brakowało na niej jednego mianowicie nie można byłoznaleźć nigdzie, chyba z olbrzymim wysiłkiem, wody.Było tam wielu, którzy próbowaliwyprowadzić wodę źródlaną za pomocą rur, to znów usiłowali wydobyć ją z różnychrzeczy.Lecz praca podejmowana przez nich była daremna, gdyż w żaden sposóbwody nie można było dostać.A gdy komuś już się to udało, woda była zła lubzatruta, oprócz tej, którą uzyskano z promieni Słońca albo Księżyca, co udałosię tylko nielicznym.Kto zaś miał szczęście ją otrzymać, ten nigdy nie mógłprzyciągnąć więcej jak dziesięć części: gdyż woda tego rodzaju była cudownai wierz mi, że widziałem ją na własne oczy i dotykałem tej wody o śnieżystejbieli, a patrząc na nią, nie mogłem się jej wprost nadziwić.Gdy obserwacje te znużyły mnie, wówczas Neptun znikł mi z oczu,a zjawił się przede mną jakiś olbrzymi mężczyzna, na czole którego było wypisaneimię Saturna.Ów wziąwszy jakieś naczynie zaczerpnął dziesięć części wody.Następniezerwał jeden z owoców z drzewa słonecznego i włożył go do naczynia.Spostrzegłem,że owoc z drzewa strawia się i rozpuszcza, podobnie juk lód w ciepłej wodzie.Panie - zapytałem wówczas - dostrzegam rzecz cudowną, w wodzienie ma już nic.Zauważam, że owoc drzewa strawia się tam przez przyjazne ciepło.Po cóż to wszystko?Synu mój -- odpowiedział mi on życzliwie - to prawda, że rzeczta jest zadziwiająca; lecz nie dziw się, gdyż tak być musi: woda ta jest bowiemwodą życia, a posiada ona moc uszlachetniania owoców tego drzewa, tak że onepóźniej nie przez zasadzenie lub zaszczepienie, lecz jedynie przez sam swójzapach uczynią takimi samymi pozostałe sześć drzew.Zapamiętaj, że woda ta dlatych owoców jest jakby kobietą: w niczym oprócz niej nie mogą być strawioneowoce tego drzewa.I choć owoc sam w sobie jest cudowny i przedstawia rzeczniezwykle cenną, jednak kiedy zostanie strawiony w tej wodzie,wówczas z putrefakcji tej urodzi się salamandra odpornana ogień, której krew jest droższa od wszystkich skarbów i która posiada mocczynienia owocującymi owe sześć drzew - widzisz je tam - i których owoce stanąsię przez to słodsze od miodu.- Panie - odparłem na to - lecz w jaki sposób to nastąpi?- Powiedziałem ci już, że owoce z drzewa słonecznego są żyjące,słodkie; lecz gdy teraz tylko jeden z nich będzie nasycony podczas gotowaniaw tej wodzie, później może być nasyconych z niego tysiąc innych.- Panie - zapytałem dalej - czy będzie on gotowany na silnymogniu i jak długo?- Woda ta posiada - odrzekł on -- ogień wewnętrzny, a gdy pomożemymu ciepłem nieustającym, wówczas spalą się trzy części jej ciała z ciałem tegoowocu i nic z niego nie pozostanie oprócz maleńkiej cząstki, którą zaledwiezdołamy sobie wyobrazić, ale o największej mocy.Mistrzrozsądnie i z rozwagą będzie ją ogrzewał początkowo przez siedem miesięcy, następnieprzez dziesięć: w międzyczasie pokażą się różnorodne rzeczy, a zawsze mniejwięcej w pięćdziesiątym dniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]