[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jedynaróżnica, i to na ich korzyść, polega na tym, że nie walczą ze sobą. - Co dla pana jest oznaką człowieczeństwa? - zapytałSpychalski Romera.- Szczupła talia i blada cera?. -Lepsza jest bladość, nawet półprzezroczystość, od nieprzenikliwej masywności.Szczupła talia też mi bardziej odpowiada niż zwaliste cielsko.Wolę równieżdwoje niebieskich oczu od czterdziestu ośmiu bezbarwnych. Spychalski z zadowoleniem pokiwał głową. - Teraz odwiedzimy wysłanników Altairu.Jeśli nie uznaich pan za nadludzi, to nie wiem, jak panu dogodzić. .25. Po takim wstępie oczekiwałem z niecierpliwością na spotkanie zAltairczykami.Hotel "Gwiazdozbiór Orła" był niewielkim metalowym budynkiem bezokien, sprawiającym wrażenie skrzyni ustawionej na ziemi.W przedsionkuubraliśmy się w przezroczyste i elastyczne skafandry. Za hallem znajdowała się wysoka, pusta sala.Jedynąjej ozdobą, jeśli można to uznać za ozdobę, był pas reflektorów otaczającypomieszczenie tuż poniżej stropu. Spychalski patrzyłna nas z ironicznie-triumfalnym uśmiechem. - Skąd tenbrak uprzejmości, drodzy Ziemianie.Otaczają was sympatyczni Altairczycytęskniący do rozmowy z ludźmi, a wy nabraliście wody w usta! - powiedział. Romero ze zdumieniem rozejrzał się dokoła, starającsię cokolwiek dostrzec w otaczającej pustce i wreszcie powiedział: - Poddaję się, niczego nie rozumiem. Pas reflektorów rozjarzył się blado i momentalniewokół nas zapłonęły półprzezroczyste sylwetki, zielone i fioletowe.To byłyniewątpliwie żywe istoty, choć przypominały koszmarne widziadła: ni togigantyczne pająki, ni to kule najeżone sztywną szczecinką.Zjawy odbijały sięod podłogi pajęczymi nóżkami i grupowały dokoła, aż wreszcie otaczała nas całachmura tych istot. - Pająkokształtne z gwiazdozbioruOrła - powiedziała Wiera, uprzedzając złośliwe komentarze Spychalskiego.-Aktywne życiowo jedynie w strumieniu twardego promieniowania. Przestawiłem deszyfrator na program "Rejon Orła,promieniowanie przenikliwe".Romero nieco zmieszany, lecz nadal zadziorny,szepnął mi na ucho: - Te istoty są chyba bardziejprzejrzyste od naszych meduz, ale wdzięku mają chyba mniej od nich. Altairczycy krążyli wokół Wiery zasypując ją pytaniamii odpowiadając na jej pytania, a Spychalski opowiadał mnie i Romerowi o ichżyciu.Altair jest gwiazdą klasy A z temperaturą powierzchni około 9000 stopni.Jego widmo zawiera znacznie więcej promieniowania twardego niż Słońce.Organizmybiałkowe na planetach układu Altairu zginęłyby natychmiast pod wpływem radiacji.I oto dokonał się cud przystosowania: życie na Altairze oparło się na tym, coniosło mu śmierć.Komórki organizmów Altairczyków zaczynają funkcjonować dopieropod wpływem twardego promieniowania wysyłanego przez gwiazdę.Każda zotaczających nas istot jest sama źródłem promieniotwórczości.Zabawny jestsposób życia tych niebezpiecznych dla nas, ale dobrodusznych z usposobieniawidziadeł.Budzą się i stają się widzialni po wschodzie Altairu, w południe ichaktywność życiowa osiąga maksimum, a pod wieczór, kiedy strumień promienirentgenowskich słabnie, stają się ospali i ogarnia ich śpiączka, z której możeich wyprowadzić jedynie dawka promieni gamma.Na Orze w określonych godzinachAltairczyków napromieniowuje się, w pozostałych zaś radiacji nie ma ipająkokształtne zasypiają.Zatroszczono się również o zajęcie dla nich.Altairczycy są doskonałymi budowniczymi: wznoszą domy, budują kanały.Za haląmieszkalną rozpościera się placyk wypełniony tworami ich "rąk".Altairczycy sązresztą również świetnymi malarzami, ale malują nie farbami, lecz substancjamipromieniotwórczymi, gdyż inaczej nie mogliby oglądać swoich dzieł. - Powiedział pan, że są dobroduszni - powiedziałRomero
[ Pobierz całość w formacie PDF ]