[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Instynktownie usi³owa³a siê cofn¹æ i wtedy straszliwy ból przeszy³ jej ramiê, b³yskawicznie promieniuj¹c na klatkê piersiow¹.Poczu³a siê tak, jakby po³owa jej cia³a p³onê³a ¿ywym ogniem i z trudem cokolwiek widzia³a.Po chwili dotar³y do niej przera¿one krzyki:- Co siê dzieje?! Co siê sta³o?!Chyba krzycza³a.- Pomó¿cie mi! - wrzasnê³a rozpaczliwie.Przez chwilê siedzia³a nieruchomo.Rozharatana rêka nadal tkwi³a zaklinowana miêdzy ska³¹ i m³otem.Potem Nadia zapar³a siê nogami o przednie ko³o ci¹gnika, odepchnê³a siê z ca³ych si³ i poczu³a, jak m³ot mia¿d¿y koœci d³oni o ska³ê, ale uda³o siê.Upad³a na plecy, rêka zosta³a uwolniona.Ból zupe³nie j¹ zamroczy³, poczu³a md³oœci i pomyœla³a, ¿e chyba za chwilê zemdleje.Uklêk³a, podpieraj¹c siê zdrow¹ rêk¹; zauwa¿y³a, ¿e roztrzaskana d³oñ silnie krwawi, rêkawiczka jest rozdarta, a ma³ego palca najwyraŸniej w ogóle nie ma.Jêknê³a i skuli³a siê, przyciskaj¹c do piersi zranion¹ d³oñ, a potem lekcewa¿¹c rw¹cy ból dotknê³a ni¹ ziemi.Pomimo sporego krwawienia rêka powinna zamarzn¹æ w ci¹gu.Ile czasu to mo¿e potrwaæ?- Zamarzaj, do cholery, zamarzaj wreszcie! - krzyknê³a Nadia.Energicznym ruchem g³owy strz¹snê³a z oczu ³zy i zmusi³a siê, by spojrzeæ na d³oñ.Wszêdzie wokó³ by³a paruj¹ca krew.Z ca³ych si³, a¿ do granic wytrzyma³oœci, wdusza³a rêkê w ziemiê.Rw¹cy ból zacz¹³ s³abn¹æ.Wkrótce d³oñ zdrêtwieje, musi jednak uwa¿aæ, aby nie odmroziæ ca³ej rêki! Z przera¿eniem próbowa³a wyczuæ odpowiedni moment na wyszarpniêcie d³oni z ziemi, kiedy nagle otoczyli j¹ ludzie.Podnieœli j¹ delikatnie i wtedy zemdla³a.Tak w³aœnie zosta³a okaleczona.Dziewiêciopalczasta Nadia, jak nazwa³ j¹ przez telefon Arkady.Wys³a³ jej te¿ dwuwiersz Jewtuszenki, napisany dla upamiêtnienia œmierci Louisa Armstronga:Rób nadal to, co robi³eœ dot¹dWci¹¿ tak wspaniale graj.- Jak to znalaz³eœ? - spyta³a Nadia.- Jakoœ nie mogê sobie ciebie wyobraziæ, jak czytasz Jewtuszenkê.- Oczywiœcie, ¿e go czytam, jest lepszy ni¿ McGonagall! No dobra, szczerze mówi¹c, znalaz³em ten fragment w ksi¹¿ce o Armstrongu.Zainteresowa³o mnie to, co kiedyœ powiedzia³aœ, i od jakiegoœ czasu s³ucham jego standardów podczas pracy, a ostatnio wieczorami czytam te¿ jego biografiê.- Szkoda, ¿e ciê tu nie ma - szepnê³a Nadia.Operacjê wykona³ W³ad.Twierdzi³, ¿e wszystko bêdzie dobrze.- Jest nieŸle.Palec serdeczny jest trochê s³abszy i bêdzie ci s³u¿y³ teraz jednoczeœnie za ma³y palec.No, ale czwarte palce i tak nigdy siê na wiele nie przydaj¹.Natomiast dwa g³Ã³wne bêd¹ tak samo silne jak przedtem.Odwiedzali j¹ wszyscy, a jednak z Arkadym rozmawia³a czêœciej ni¿ z innymi, przewa¿nie bardzo póŸnym wieczorem, kiedy by³a sama, w ci¹gu tych czterech i pó³ godziny miêdzy wzejœciem Fobosa na zachodzie i zajœciem na wschodzie.Pocz¹tkowo Arkady dzwoni³ do niej prawie co noc, potem trochê rzadziej.Doœæ szybko wsta³a z ³Ã³¿ka i zaczê³a krêciæ siê po osiedlu, ale rêka w gipsie nadal by³a niepokoj¹co s³aba.Nadia zajmowa³a siê drobnymi usterkami lub udziela³a porad, staraj¹c siê nieustannie czymœ zajmowaæ myœli.Michel Duval ani razu do niej nie przyszed³, co uzna³a za doœæ dziwne.Czy nie po to w³aœnie s¹ psycholodzy? W ¿aden sposób nie mog³a zwalczyæ ogarniaj¹cych j¹ coraz czêœciej napadów depresji.Sprawne rêce by³y dla niej czymœ niemal najwa¿niejszym w ¿yciu, by³a przecie¿ budowniczym! Gips bardzo jej przeszkadza³, wiêc Nadia odciê³a czêœæ wokó³ nadgarstka no¿ycami z zestawu narzêdziowego.Mimo to jednak wci¹¿ nie mog³a wykonywaæ ¿adnych prac na zewn¹trz, co bardzo j¹ przygnêbia³o.Nadesz³a sobotnia noc.Nadia siedzia³a w³aœnie w œwie¿o nape³nionej wannie jacuzzi, piastuj¹c szklankê z lekkim winem, i popatrywa³a na przyjació³, pluskaj¹cych siê w kostiumach k¹pielowych.Nie by³a jedyn¹ poszkodowan¹, przez wiele miesiêcy ciê¿kiej fizycznej pracy niemal ka¿dy nabawi³ siê jakichœ urazów.Prawie wszyscy mieli œlady odmro¿eñ, p³aty czarnego naskórka, który w koñcu siê ³uszczy³, ods³aniaj¹c now¹, ró¿ow¹ skórê, jaskrawo i brzydko po³yskuj¹c¹ w cieple p³ywalni.Wielu mia³o w gipsie rêce, nadgarstki, ramiona, nawet nogi, a wszystko to z powodu czêstych z³amañ i zwichniêæ.Prawdê mówi¹c, mieli sporo szczêœcia, ¿e nikt jeszcze nie zgin¹³.Tyle cia³ wokó³ i ¿adne nie by³o dla niej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]