[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Może ty zrobiłbyś tolepiej? - Jedź - westchnął Czinger.- Nigdy nie przypuszczałem, żebędę kiedykolwiek dyskutował z upośledzonym egzemplarzem rodzaju ludzkiego otechnice ładowania śmieci. O zmroku znaleźli cichy zakątek, który zadowolił Mgra.Kamienista kotlinka między wzgórzami, z dala od ludzkich siedzib.Czingerzdemontował do końca kierowcę i zbudował dwa skomplikowane moduły elektroniczne.Włączył jeden z nich do gniazda zapalniczki i pomachał urządzeniem. - Co to jest? - spytał Bill. - Detektor do wykrywania detektorów. - I co robi? - Zawsze byłem miły wobec małych Czingerów i pomagałemstaruszkom przechodzić przez ulicę, więc za co mnie to spotyka? Próbuję ustalić,czy mogę wysłać stąd sygnał, nie wzbudzając niczyich podejrzeń.Wychodzi na to,że nie ma przeszkód.Biorę więc to drugie urządzenie. - I co robisz? - Dzwonię do domu.Dobra, sygnał poszedł i niedługozobaczymy skutki. Skutki ujrzeli nawet wcześniej.Coś czarnego opadło z niebai w huku silników wylądowało tuż obok śmieciarki.Mgr jednym susem wyskoczył naziemię, Bill za nim. Śluza uchyliła się i z góry spłynął mikrofon na kablu. - Bgr, jak przypuszczam! - krzyknął Mgr do mikrofonu.Spodstatku wyłonił się oddział piechoty morskiej.Wszyscy z wycelowanymi strzelbami.Właz otworzył się i stanął w nim uśmiechnięty siedmiogwiazdkowy generał. - Nie Bgr - powiedział - ale generał Saddam, dowódcaWywiadu Wojskowego. - Ratuj mnie! - wrzasnął Bill, chowając się za generała.Onmnie uwięził, ale poznałem jego sekret.Nazywa się Mgr i jest szefem CIA.Ichnajważniejszej agencji wywiadowczej. - Dobra robota, żołnierzu.Od początku podejrzewałem tegoCzingera, trochę zbyt łatwo się dał pojmać.Dowiodłeś, że miałem rację.Mój planzadziałał wręcz idealnie! - Nie, generale - warknął Mgr.- To mój plan się powiódłjak z płatka.Imbecylić! Bill wyrwał generałowi pistolet z kabury, obezwładniłoficera i zasłonił się nim przed żołnierzami. - Hej, chłopaki! - wrzasnął.- Jeśli mnie zastrzelicie,podziurawicie też generała.Taki zapis głupio wygląda w aktach. Żołnierze zawahali się, kilku opuściło broń. Ich niezdecydowanie ustąpiło miejsca panice, gdy z niebaspadł drugi czarny statek i omiótł ogniem okolicę.Wojacy uciekli, porzucającbroń. - Nie możesz tego zrobić! - ryknął generał i spróbowałodebrać Billowi własny pistolet. - Dobra robota - powiedział Bgr, wyłaniając się z włazu.Właśnie o niego nam chodziło, Mgr. - Dziękuję, Bgr. Bgr skoczył nagle i zabrał broń Billowi. - Odimbecylić - powiedział. - Prawie wyłamałeś mi palce! - Trudno.Ale odwaliłeś solidny kawał roboty, Bill.Wsiadajna statek.Generał leci z nami.Właśnie przeszedł na emeryturę. - Zatem będę więźniem.Czy cała ta szarada była jedynie poto, by mnie pojmać? - Nie zawodzi nas pan, generale.Ostatnimi czasy zaczęłosię wam dziwnie dobrze powodzić, doszliśmy więc do wniosku, że widocznie wsztabie pojawił się przypadkiem ktoś inteligentny.Nie mogliśmy tego takzostawić.Nasza metoda na wygranie wojny to utrzymać waszą strukturę dowodzeniaw najlepszym porządku, bo wtedy najgłupsi na pewno zajdą na sam szczyt. Wieżyczka statku Czingerów plunęła ogniem i wyłupała sporądziurę w okręcie ludzi.Reszta załogi zwiała w mgnieniu oka.Mgr zakuł generaław kajdany i Bgr wystartował. - Może zostawilibyście mnie na jakiejś cichej planecie, co,chłopaki? Bgr pokręcił przecząco głową. - Przykro mi, Bill, ale twoja służba nie dobiegła jeszczekońca.Potrzebujemy cię tam, gdzie służysz.Któregoś dnia możesz zostaćgenerałem. -A będę dostawał moją zapłatę z HIubu? - W tej kwestii też muszę cię przeprosić.Przesadziłem, alejakoś musiałem cię skusić. - No to co dostanę? - Resztę urlopu wypoczynkowego.Wszyscy oficerowiewylądowali w szpitalu, sierżant siedzi przy nich cały czas.Podrzuciliśmy wamcały frachtowiec pełen wszystkich alkoholi, jakie zna rasa ludzka, jest tam teżkilka takich, których nie znacie.Wszyscy twoi kumple mają już śrubę jak siępatrzy.Chyba chętnie do nich dołączysz. - Zdrajca! - syknął generał.- Imig twoje okryje sięniesławą! - Zapewne - westchnął Bill.- Chociaż, jeśli nie będzie panmiał okazji nikomu o tym powiedzieć. - W tej sprawie możesz na nas liczyć - powiedział Mgr. -Jeśli tak, to dodaj trochę gazu.Jeszcze wychleją wszystkobeze mnie.przekład : Radosław Kot powrót
[ Pobierz całość w formacie PDF ]