[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na tarasie nic siê nie dzia³o, natomiast ³Ã³dka uparcie zmierza³a ku pla¿y po wyj¹tkowo wrêcz spokojnych wodach.Od brzegu dzieli³o j¹ raptem trzysta metrów.Jensen rozpozna³ w niej p³askodenn¹ ryback¹ krypê, popychan¹ wyt³umionym silniczkiem spalinowym.Na rufie siedzia³ Murzyn w ³achmanach i szerokim s³omkowym kapeluszu.Przy burtach stercza³y zatkniête wêdziska, a wzd³u¿ burt widaæ by³o zwiniête sieci.Najnormalniejszy widok na œwiecie: jamajski rybak, który przed œwitem wyp³yn¹³ na po³Ã³w.Sto metrów od brzegu czarny szyper znów zapali³ zapa³kê i zgasi³ j¹ prêdko.Jensen przeniós³ spojrzenie na taras.Po paru sekundach z ciemnoœci wnêtrza wychyn¹³ Sam Tucker dŸwigaj¹cy nosze, z drugiej strony trzymane przez Lawrence'a.Na noszach zaœ le¿a³ cz³owiek okryty kocami.Para z noszami ostro¿nym, lecz szybkim krokiem zesz³a - zeœliznê³a siê z tarasu, ruszaj¹c po schodach, a potem po wydmach, w stronê wody.Manewr by³ wyliczony co do sekundy.Jensen mia³ wrêcz wra¿enie, ¿e Tucker i Lawrence zaczêli brodziæ w falach, kiedy ³Ã³dŸ dopiero wp³ywa³a na p³yciznê.Nosze spoczê³y na dnie krypy.Tucker, Lawrence i "rybak" ostro¿nie przesadzili je przez burtê i zamaskowali sieciami.Amerykanin natychmiast zepchn¹³ ³Ã³dŸ na g³êbsz¹ wodê, a Lawrence wskoczy³ do œrodka i przykucn¹³ na dziobie, prêdko zdj¹³ koszulê i z jakiegoœ schowka wydoby³ podarty s³omkowy kapelusz.W kapeluszu i z wêdziskiem w rêce sta³ siê w jednej chwili innym cz³owiekiem.Spiskowiec Lawrence znikn¹³, a na jego miejscu siedzia³ w ³Ã³dce osowia³y miejscowy rybak.P³askodenka zawróci³a, przecinaj¹c g³adk¹ jak szk³o, morsk¹ toñ, a silnik zawarcza³ odrobinê g³oœniej ni¿ przedtem.Szyper chcia³ jak najszybciej uwieŸæ z pla¿y swój ¿ywy ³adunek.Sam Tucker pomacha³ za³odze.Lawrence kiwn¹³ g³ow¹ i zanurzy³ wêdzisko.Tucker nie czeka³ ju¿, tylko brodz¹c po pas wyszed³ na brzeg i prêdko ruszy³ z powrotem do motelu.Peter Jensen zosta³ jednak na miejscu i patrzy³, jak ³Ã³dŸ sunie przez zatokê w kierunku przyl¹dka.Kilka razy Lawrence nachyli³ siê nad sieciami, jak gdyby je przek³ada³, choæ w rzeczywistoœci sprawdza³ stan cz³owieka na noszach.Co pewien czas wydawa³ te¿ przyciszone komendy Murzynowi przy rumplu sterowym.S³oñce przebija³o siê ju¿ nad liniê horyzontu, a dzieñ zapowiada³ siê gor¹cy, nawet jak na Jamajkê.Peter spostrzeg³, ¿e drzwi z tarasu do pokoju Alison nadal stoj¹ otworem.W pierwszym œwietle dnia uda³o mu siê teraz dojrzeæ, co siê dzieje w œrodku.Sam Tucker wynurzy³ siê dwukrotnie na taras, taszcz¹c br¹zowe plastikowe worki.Zostawi³ je na dworze.Po nim na patio wyszed³ ktoœ inny, w kim Jensen rozpozna³ asystenta przyby³ego z lekarzem.Sanitariusz dŸwiga³ du¿¹ czarn¹ butlê, a w drugiej rêce czarn¹ walizê.Po³o¿y³ je na posadzce, na moment schyli³ siê i znikn¹³ za balustrad¹, a kiedy siê wyprostowa³, mia³ w rêkach dwie pod³u¿ne puszki, jak od aerozolu.Jedn¹ z nich wrêczy³ zaraz Tuckerowi, który znów wyszed³ na taras.Sanitariusz zamieni³ z Tuckerem dwa s³owa, a potem obaj wrócili do œrodka.Nie minê³y nawet trzy minuty, kiedy Tucker i sanitariusz znowu siê pojawili w polu widzenia Jensena.Tym razem scena wygl¹da³a komicznie, bo obaj cofaj¹c siê jednoczeœnie wpadli plecami na drzwi.Obaj tak¿e mieli wyci¹gniête rêce.Jensen zrozumia³, ¿e rozpylaj¹ z puszek jakiœ preparat.Tucker i czarny pomagier systematycznie spryskali ca³e wnêtrze.Kiedy skoñczyli, podeszli do plastikowych worków, walizki i butli.Podnieœli ca³y ³adunek, znowu zamienili s³owo i pomaszerowali przez trawnik.Na morzu ³Ã³dŸ by³a ju¿ w po³owie drogi do ujœcia zatoki.Coœ jednak musia³o siê staæ na pok³adzie, bo ruch ³odzi usta³.Krypa ko³ysa³a siê lekko na g³adkiej powierzchni.Peter widzia³ na dziobie pomniejszon¹ postaæ Lawrence'a, który przyklêkn¹³ nagle, a potem znów wsta³.Szyper t³umaczy³ mu coœ i zawziêcie gestykulowa³.Potem ³Ã³dŸ znowu zaczê³a siê posuwaæ naprzód, lecz zakrêci³a i zmieni³a kierunek ¿eglugi.Porzucaj¹c dotychczasowy kurs - jeœli rzeczywiœcie zmierza³a do przyl¹dka - p³ynê³a teraz prosto na pe³ne morze.Przez nastêpny kwadrans Jensen nadal le¿a³ na wilgotnym piasku, patrz¹c jak krypa zmienia siê w czarn¹ kropkê na czarnoszarym oceanie, omywanym pomarañczowym blaskiem s³oñca.Nie potrafi³ czytaæ w myœlach obu Jamajczyków z pok³adu i nie wiedzia³, co zdarzy³o siê na pok³adzie ³Ã³dki, która tak nietypowo oddali³a siê od brzegu.Przy swojej znajomoœci pr¹dów morskich i przyp³ywów, a do tego obserwuj¹c przez ostatnie trzy godziny wydarzenia, móg³ jednak dojœæ tylko do jednego wniosku.Cz³owiek na noszach umar³.Jego cia³o, odarte ze znaków to¿samoœci i obci¹¿one balastem od sieci, znajdzie siê zaraz w wodzie, a pr¹dy przydenne unios¹ je daleko od Jamajki.Byæ mo¿e za kilka tygodni lub miesiêcy fale wyrzuc¹ je na któr¹œ z raf koralowych albo - co by³oby lepszym koñcem - rozszarpi¹ je i po¿r¹ g³êbinowi drapie¿cy.Peter uzna³, ¿e najwy¿szy czas zadzwoniæ do Juliana, spotkaæ siê z nim.Najwy¿szy czas.Kiedy McAuliff przewróci³ siê na drugi bok, ramiê a¿ po klatkê piersiow¹ przeszy³ mu nag³y ból.Prêdko uniós³ siê na pos³aniu, oszo³omiony doznaniem.Kiedy zebra³ myœli, przekona³ siê, ¿e jest ranek.Poprzednia noc wydawa³a mu siê teraz seri¹ przeraŸliwych omy³ek.Znów trzeba bêdzie sk³adaæ wszystkie fragmenty w sensown¹ ca³oœæ, uk³adaæ nowe plany.Spojrza³ na le¿¹c¹ obok Alison.Oddycha³a g³êboko i równo, pogr¹¿ona we œnie.Je¿eli ostatnia noc wydawa³a mu siê takim koszmarem, Alison musia³a j¹ znieœæ równie ciê¿ko.Mo¿e nawet gorzej ni¿ on.Alex mia³ przynajmniej tê pociechê, ¿e rusza³ siê ca³y czas, bieg³, ucieka³.Alison natomiast czeka³a biernie, za towarzystwo maj¹c w³asne myœli.Alex na szczêœcie nie mia³ czasu na myœlenie.Czekanie musia³o byæ gorsze.Przynajmniej pod pewnymi wzglêdami.Powoli, staraj¹c siê nie robiæ ha³asu, postawi³ stopy na pod³odze i wsta³.W ca³ym ciele czu³ odrêtwienie.Bola³y go stawy, zw³aszcza w kolanach.Trudno siê dziwiæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]