[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spojrzała nastojącego obok, wysokiego mężczyznę.- Czy myślisz, że kiedykolwiek tu wrócimy? - Nie - powiedział głuchym głosem.Patrzył na małą jaskinię,ale widział inne miejsce i inny czas.- Nawet jeśli wracasz do tego samegomiejsca, to nie jest takie samo. - To dlaczego chcesz wracać, Jondalarze? Dlaczego niezostaniesz tutaj, nie staniesz się Mamutoi? - Nie mogę zostać.To trudno wytłumaczyć.Wiem, że to niebędzie to samo, ale Zelandonii są moimi ludźmi.Nie mogę się doczekać, by impokazać kamienie ogniste i miotacz.Chcę, żeby zobaczyli, co można zrobić zrozgrzanego krzemienia.Te wszystkie rzeczy są ważne i cenne, i mogą przynieśćwiele korzyści.Pragnę je zanieść moim ludziom.- Spojrzał w ziemię i dodałcicho: Chciałbym, żeby spojrzeli na mnie i pomyśleli, że jestem coś wart. Patrzyła w jego oczy i chciała dzielić z nim ból.- Czy totakie ważne, co oni myślą? Czy nie jest ważniejsze, że sam wiesz? Potem przypomniała sobie, że Lew Jaskiniowy jest również jegototemem, że został wybrany przez Ducha tego potężnego zwierzęcia tak samo jak iona.Wiedziała, że nie jest łatwo żyć z potężnym totemem, że próby są trudne,ale dary i zdobyta wiedza są tego warte.Creb jej powiedział, że Wielki LewJaskiniowy nigdy nie wybiera kogoś, kto nie jest tego godny. Zamiast mniejszych, noszonych na jednym ramieniu toreb Mamutoizdecydowali się na ciężkie plecaki podróżne, podobne do tego, jakiego Jondalarużywał kiedyś, z paskami na oba ramiona.Upewnili się, że nie przycisnęliplecakami kapuz i mogli je łatwo naciągać i zdejmować.Ayla dodała rzemienie,które można było założyć na czoło i w ten sposób przytrzymywać ładunek, chociażzazwyczaj rezygnowała z takiego rzemienia i wolała zawiązywać na głowie swojąprocę.Żywność, materiał na rozpałkę, namiot i futrzane śpiwory były zapakowanew plecaki.Jondalar niósł także dwie solidne buły krzemienne, starannie wybranespośród wielu, jakie znalazł na plaży oraz woreczek kamieni ognistych.Wkołczanach zatkniętych za pasy mieli swoje oszczepy i miotacze.Ayla niosła wworeczku sporo dobrych kamieni do procy i pod kurtą.Jej znachorska torba zwydrzej skóry wisiała przyczepiona do rzemienia, którym przepasała tunikę.Siano, związane w potężny snop, przymocowali do kobyły.Ayla zbadała oba konie,sprawdziła ich kopyta, postawę i bagaż, żeby się upewnić, że ich nieprzeładowała.Spojrzeli ostatni raz w górę stromej ścieżki i ruszyli wzdłużdoliny, Whinney za Aylą i Jondalar z Zawodnikiem na postronku.Przebrnęli przezmałą rzeczkę tuż obok kamiennego przejścia.Ayla zastanawiała się, czy nie zdjąćz Whinney trochę ładunku, żeby jej było łatwiej wspiąć się po żwirowym zboczu,ale silna kobyła pokonała wzniesienie bez kłopotu. Na stepie Ayla wybrała inną trasą niż ta, którą przyszli.Razsię pomyliła i musieli zawrócić, ale wreszcie znalazła właściwą drogę.Dotarlido ślepego wąwozu pełnego olbrzymich, ostrokanciastych skał, wyciętych wgranitowych ścianach przez mróz, upał i czas.Obserwując czy Whinney wykazujejakieś zaniepokojenie - wąwóz był kiedyś siedzibą lwów jaskiniowych - weszli weńi poszli w kierunku żwirowego zbocza przy końcu. Kiedy Ayla ich znalazła, Thonolan już nie żył, a Jondalar byłciężko ranny.Nie miała czasu na odprawienie rytuału pogrzebowego, poza prośbądo Ducha Wielkiego Lwa, by poprowadził tego mężczyznę do następnego świata, alenie mogła zostawić ciała na pastwę drapieżników.Zaciągnęła go na koniec wąwozui swoim ciężkim oszczepem podważyła duży kamień, za którym było wielemniejszych.Czuła głęboki żal, kiedy kamienie i żwir pokryły nieruchome,pokrwawione ciało człowieka, którego nie znała i już nie mogła poznać; człowiekapodobnego do niej, mężczyznę Innych. Jondalar stał u stóp zbocza i myślał, co mógłby zrobić, żeby wjakiś sposób uczcić to miejsce pogrzebu swego brata.Może Doni już go znalazła,ponieważ tak wcześnie wezwała go do Siebie, ale wiedział, że Zelandoni będziepróbowała znaleźć miejsce spoczynku Thonolana i poprowadzi jego ducha, jeślitylko będzie mogła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]