[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mistrz wiedział, że będzie zmuszony zmienić jedną zpodstawowych praktyk Cechu, będzie musiał pozbyć się wrodzonego, starannieutrwalonego uprzedzenia.Wiedział wreszcie, że musi się też liczyć z ewentualnąutratą pozycji, którą nie bez powodu szanował i chciał utrzymać. Postanowił, że musi rozwiązać ten dylemat jeszcze przedopuszczeniem Weyru.Zaczął wypytywać F'lara, F'nora, Harfiarza, N'tona i Manorę,gdy dowiedział się, że brała w tym udział.Następnie obejrzał wszystkiepojemniki, w szczególności ten, w którym nie było pędraków.Przezwyciężyłobrzydzenie i przyjrzał się dokładnie dużemu pędrakowi, jakby był toprzedstawiciel zupełnie nieznanego gatunku.Pod pewnymi względami tak właśniebyło. Andemon patrzył w zamyśleniu, jak larwa zagrzebuje sięszybko w ziemi. - Pragniemy żarliwie - powiedział - znaleźć sposób nawyzwolenie się spod dominacji Nici.Tylko że.świadomość, za czyimpośrednictwem mamy to osiągnąć jest. - Odpychająca? - podsunął usłużnie Robinton.Andemonzatrzymał na nim przez chwilę wzrok. - Tak, ty masz władzę nad słowami, Mistrzu Robintonie.Toprzykre pomyśleć, że musimy być wdzięczni takim.takim niepozornymstworzeniom.Wolałbym być wdzięczny smokom.- Obdarzył F'lara speszonymuśmiechem. - Bo nie jesteś Lordem Warowni! - powiedziała kwaśno Lessa,a wszyscy roześmiali się. - A jednak - ciągnął Andemon wysypując trzymaną w rękuziemię - przyjęliśmy za pewnik dary urodzajnej ziemi.Wychodzimy z niej,jesteśmy jej częścią, z niej czerpiemy życie.Podejrzewam, że jej opieka powinnabyć dla nas nagrodą.Jeśli wszystko dobrze się skończy. Wytarł dłoń o skórzane spodnie i podjąwszy decyzję zwróciłsię do F'lara. - Chciałbym przeprowadzić parę eksperymentów, WładcoWeyru.Mam w siedzibie Cechu wszystkie potrzebne. - Ależ proszę - F'lar uśmiechnął się z ulgą.- Zrobimywszystko co w naszej mocy, by wam pomóc.Pędraki, Nici na życzenie.Jednakże jużrozwiązałeś nasz największy problem, który nie dawał mi spokoju. Andemon uniósł brwi, uprzejmie okazując swojezainteresowanie. - To, czy pędraki zaadaptują się do tutejszych warunków. - Nie ma obawy, Władco Weyru, nie ma obawy.Rolnikuśmiechnął się ponuro. - Gdzie indziej dopatrywałbym się największych kłopotów,F'larze - powiedział F'nor. - Och? - Brunatny jeździec odebrał tę spokojną sylabęniemalże jak wyzwanie.F'nor zawahał się przez chwilę, zaczął się zastanawiać,czy F'lar przestał mu ufać, mimo tego, co wcześniej powiedziała mu Lessa. - Przyglądałem się Mistrzowi Andemonowi i pamiętam, jak samzareagowałem na pędraki.Co innego wiedzieć, że są one rozwiązaniem naszychproblemów z Nićmi, a co innego sprawić, by zaakceptował to prosty człowiek, jakrównież jeździec smoka. Andemon skinął twierdząco i sądząc po minie Harfiarza,F'nor nie był jedynym, który przewidział opór Perneńczyków. F'lar uśmiechnął się i usiadł na krawędzi najbliższegopojemnika. - Właśnie dlatego sprowadziłem Andemona i wtajemniczyłem gowe wszystko.Potrzebujemy pomocy, którą tylko on może nam zaoferować, gdy jużprzekona się do słuszności naszych tez.Jak długo, Mistrzu Rolników, trzebaczekać, by pędraki zajęły całe pole? Andemon zamyślił się głęboko.Po chwili pokręcił głową iprzyznał, że nie jest w stanie udzielić odpowiedzi.Gdy tylko zauważono na polujakieś pędraki, wypalano cały obszar, by zapobiec rozprzestrzenianiu sięszkodników. Zatem najpierw trzeba się dowiedzieć, ile zajmie to czasu! - Będziesz musiał poczekać do wiosny - przypomniał muRolnik. - A po co? Możemy przywieźć pędraki z Południowego. - A gdzie je umieścisz? - padła sardoniczna uwagaHarfiarza. F'lar zachichotał. - W Warowni Lemos
[ Pobierz całość w formacie PDF ]