[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pochylił się, aby to sprawdzić.Była to zastygła,stopiona skała.Nie była zbrylowana jak skała wulkaniczna, lecz pozioma igładka.Była stopiona i odpowiednio wyrównana.Zupełnie jakby ktoś użył laserów.Powierzchnia wąwozu była sztucznego pochodzenia. Słońce, widoczne zza grzbietu wschodniej ściany, było jużwysoko na niebie.Oświetlało całe dno doliny, ukazując jego gładką, płaskąpowierzchnię.Brion szedł ostrożnie, bacznie się rozglądając.Obie ściany byłyrównie gładkie i twarde, bez żadnych odgałęzień, nawet na końcu doliny.Skalneściany były bardzo stare, takie, jakie zostawiły je ruchy górotwórcze.To byłślepy koniec.Wąwóz zaczynał się tutaj i wychodził na równinę.Był biegnącąprzez góry szczeliną z jednym wylotem. Brion wiedział, że potężna, mechaniczna armia wyjechała ztego wąwozu.Widział ją na własne oczy i doszedł jej śladem do tego miejsca.Dlaczego więc nic tutaj nie ma? To przecież niemożliwe! Podszedł wolno doskalnej ściany i dotknął jej, a potem uderzył w nią rękojeścią noża z bezsilnejwściekłości.Była twarda.To nie mogło być możliwe.A jednak było. Kiedy odwrócił się, aby spojrzeć w dół doliny, po razpierwszy dostrzegł czarną kolumnę.Miała około metra wysokości i stała wodległości około dziesięciu metrów od ściany.Podszedł do niej wolno, obszedł jąi dotknął.Była z metalu, z jakiegoś stopu.Miała lekko zniszczoną, zmatowiałąpowierzchnię.Nie było na niej żadnego oznakowania i Brion nie miał pojęcia, doczego mogła służyć.W miejscu, w którym pociągnął czubkiem noża po jej okrągłymwierzchołku, pozostała jasna linia.Był zły i sfrustrowany, kiedy wkładał nóż zpowrotem do pochwy. - Co to jest? - wrzasnął na cały głos.- Co to wszystkoznaczy? Jego słowa odbiły się echem od skalnych ścian i po chwiliucichły, pogrążając dolinę w ciszy.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]