[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obok niego siedzia³ jego brat Regan.Widzia³a równie¿ Wencka jad¹cego konno w asyœcie dwóch komorników.P³otka, klacz Geralta, przytroczona do wozu, powita³a127KREW ELFÓW.j¹ cichym r¿eniem.Nie widzia³a nigdzie swego kasztana ibu³anka Triss.Zapewne by³y z ty³u, razem z luzakami konwoju.Geralt siedzia³ na koŸle obok Yarpena.Rozmawiali cicho, popijaj¹c piwo z ustawionego miêdzy nimi anta³ka.Ciri nadstawi³a uszu, ale rych³o znudzi³a siê - dyskurs dotyczy³ polityki, a g³Ã³wnie planów i zamiarów króla Henselta i jakichœ s³u¿b specjalnych i specjalnych zadañ, polegaj¹cych na sekretnej pomocy dla zagro¿onego wojn¹ s¹siada, króla Demawenda z Aedirn.Geralt wyrazi³ zaciekawienie, w jaki¿ to sposób piêæ wozów solonych ryb bêdzie w stanie zwiêkszyæ obronnoœæ Aedim.Yarpen, nie zwracaj¹c uwagi na dŸwiêcz¹c¹ w g³osie wiedŸmina drwinê, wyjaœni³, ¿e niektóre gatunki ryb s¹ tak cenne, ¿e kilka wozów wystarczy na op³acenie rocznego ¿o³du chor¹gwi pancernej, a ka¿da nowa chor¹giew pancerna to ju¿ jest znaczna pomoc.Geralt zdziwi³ siê, dlaczego ta pomoc musi byæ a¿ tak sekretna, na co krasnolud zareplikowa³, ¿e na tym w³aœnie sekret polega.Triss rzuci³a siê przez sen, str¹ci³a kompres i zagada³a niewyraŸnie.Za¿¹da³a od niejakiego Kevyna, by ów trzyma³ rêce przy sobie, a zaraz potem oœwiadczy³a, ¿e przeznaczenia nie da siê unikn¹æ.Stwierdziwszy wreszcie, ¿e wszyscy, absolutnie wszyscy s¹ w jakimœ stopniu mutantami, usnê³a spokojnie.Ciri równie¿ poczu³a sennoœæ, ale oprzytomni³ j¹ gromki rechot Yarpena, który w³aœnie przypomina³ Geraltowi dawne przygody.Chodzi³o o ³owy na z³otego smoka, który miast daæ siê z³owiæ, porachowa³ ³owcom koœci, a szewca, zwanego Kozojedem, po prostu zjad³.Ciri zaczê³a s³uchaæ z wiêkszym zainteresowaniem.Geralt zapyta³ o losy Rêbaczy, ale Yarpen tych losów nie zna³.Yarpen z kolei zaciekawi³ siê kobiet¹ o imieniu Yennefer, a Geralt zrobi³ siê dziwnie ma³omówny.Krasnolud popi³ piwa i j¹³ ¿aliæ siê, ¿e owa Yennefer wci¹¿ ¿ywido niego urazê, choæ od tamtych czasów minê³o ³adnych parê lat.- Natkn¹³em siê na ni¹ na jarmarku w Gors Ve³en -opowiada³.- Ledwie mnie dostrzeg³a, parsknê³a jak koci-Andrzej Sapkowski128ca i straszliwie obrazi³a moj¹ nieboszczkê mamê.Wzi¹³em czym prêdzej nogi za pas, a ona krzyknê³a w œlad, ¿e jeszcze mnie kiedyœ dopadnie i sprawi, ¿e mi trawa z dupy wyroœnie.Ciri zachichota³a, wyobra¿aj¹c sobie Yarpena z traw¹.Geralt burkn¹³ coœ o kobietach i ich impulsywnych charakterach, krasnolud zaœ uzna³ to za nader ³agodne okreœlenie z³oœliwoœci, zawziêtoœci i mœciwoœci.WiedŸmin tematu nie podj¹³, a Ciri znów zapad³a w drzemkê.Tym razem obudzi³y j¹ podniesione g³osy.Dok³adniej, g³os Yarpena, który wrêcz krzycza³.- A tak! A ¿ebyœ wiedzia³! Tak postanowi³em!- Ciszej - rzek³ spokojnie wiedŸmin.- Na wozie le¿y chora kobieta.Zrozum, ja nie krytykujê twoich decyzji ani postanowieñ.- Nie, oczywiœcie - przerwa³ z przek¹sem krasnolud.-Ty tylko znacz¹co siê uœmiechasz.- Yarpen, ja ciê po przyjacielsku ostrzegam.Takich, którzy siedz¹ okrakiem na palisadzie, obie strony nienawidz¹, w najlepszym zaœ wypadku traktuj¹ nieufnie.- Ja nie siedzê okrakiem.Deklarujê siê jednoznacznie po jednej ze stron.- Dla strony tej zaœ zawsze pozostaniesz krasnoludem.Kimœ innym.Obcym.A dla strony przeciwnej.Urwa³.- No! - warkn¹³ Yarpen, odwracaj¹c siê.- No, zaczynaj, na co czekasz? Powiedz, ¿em jest zdrajca i pies na ludzkiej smyczy, gotowy za garœæ srebra i michê pod³ej strawy daæ siê poszczuæ na pobratymców, którzy powstali i walcz¹ o wolnoœæ.No, dalej, wypluj to z siebie.Nie lubiê niedomówieñ.- Nie, Yarpen - powiedzia³ cicho Geralt.- Nie.Nie bêdê niczego z siebie wypluwa³.- Ach, nie bêdziesz? - krasnolud smagn¹³ konie.- Nie chce ci siê? Wolisz patrzeæ i uœmiechaæ siê? Do mnie ani s³owa, tak? Ale Wenckowi mog³eœ to powiedzieæ! „Proszê nie liczyæ na mój miecz".Ach, jak wynioœle, szlachetnie i dumnie! Do psiej rzyci z twoj¹ wynios³oœci¹! I z twoj¹ pieprzon¹ dum¹!129KREW ELFÓW.- Chcia³em byæ po prostu uczciwy.Nie chcê wpl¹tywaæ' siê w ten konflikt.Chcê zachowaæ neutralnoœæ.- Nie da siê! - wrzasn¹³ Yarpen.- Nie da siê jej zachowaæ, rozumiesz? Nie, ty niczego nie rozumiesz.Ach, zje¿d¿aj z mojego wozu, wsi¹dŸ na konia.ZejdŸ mi z oczu, neutralny pysza³ku.Denerwujesz mnie.Geralt odwróci³ siê.Ciri wstrzyma³a oddech w oczekiwaniu.Ale wiedŸmin nie powiedzia³ ani s³owa.Wsta³ i zeskoczy³ z wozu, szybko, miêkko, zwinnie.Yarpen odczeka³, a¿ odtroczy klacz od drabinki, po czym znowu smagn¹³ konie, warcz¹c w brodê jakieœ niezrozumia³e, ale przera¿aj¹ce swym brzmieniem s³owa.Wsta³a, by równie¿ zeskoczyæ, odnaleŸæ kasztana.Krasnolud obróci³ siê, zmierzy³ j¹ niechêtnym spojrzeniem.- Z tob¹ te¿ tylko utrapienie, pannico - prychn¹³ gniewnie.- Potrzebne nam tu damy i dzieweczki, cholera, nawet wysikaæ siê z koz³a nie mogê, muszê zaprzêg zatrzymywaæ i w krzaki ³aziæ!Ciri opar³a piêœci o biodra, potrz¹snê³a popielat¹ grzywk¹ i zadar³a nos.- Tak? - zapia³a, rozz³oszczona.- Piwa mniej pijcie, panie Zigrin, to siê wam bêdzie rzadziej chcia³o!- £ajno ci do mego piwa, smarkulo!- Nie wrzeszczcie, Triss dopiero co zasnê³a!- To mój wóz-! Bêdê wrzeszcza³, jeœli taka moja wola!- Pieñ!- Co? Ach, ty bezczelna kozo!- Pieñ!!!- Ja ci zaraz poka¿ê pieñ.O, psiakrew! Tpprrr!!! Krasnolud odchyli³ siê mocno, œci¹gn¹³ lejce w ostatniej chwili, w momencie, gdy dwójk¹ koni-ju¿ zabiera³a siê do przest¹pienia tarasuj¹cego drogê pniaka.Yarpen wsta³ na koŸle, bluŸni¹c po ludzku i po krasnoludzku, • gwi¿d¿¹c i rycz¹c wstrzymywa³ zaprzêg.Krasnoludy i ludzie, zeskoczywszy z wozów podbiegli, pomogli sprowadziæ konie na woln¹ drogê, ci¹gn¹c za uŸdzienice i szory.- Przydrzema³o siê, co, Yarpen? - warkn¹³, podchodz¹c, Paulie Dahiberg.- Cholera, gdybyœ na to najecha³, posz³aby oœ, ko³a w diab³y by potrzaska³y.Co ty, u licha.Andrzej Sapkowski130- Spieprzaj, Paulie! - rykn¹³ Yarpen Zigrin i ze z³oœci¹ chlasn¹³ lejcami po koñskich zadach.- Mieliœcie szczêœcie - rzek³a s³odziutko Ciri, pakuj¹c siê na kozio³ obok krasnoluda.- Lepiej, jak sami widzicie, mieæ na wozie wiedŸminkê ni¿ jechaæ samemu.W sam¹ porê was ostrzeg³am.A gdybyœcie akurat sikali z koz³a i najechali na ten pieñ, no, no.Strach pomyœleæ, co by siê wam wtedy mog³o staæ.- Bêdziesz ty cicho?- Ju¿ nic nie mówiê.Ani s³Ã³weczka.Wytrzyma³a nieca³¹ minutê.- Panie Zigrin?- Nie jestem ¿aden pan - krasnolud szturchn¹³ j¹ ³okciem, wyszczerzy³ zêby.- Jestem Yarpen.Jasne? Powozimy wspólnie zaprzêgiem, no nie?- Jasne.Mogê potrzymaæ lejce?- Jasne.Zaraz, nie tak.Na³Ã³¿ na palec wskazuj¹cy, przyciœnij kciukiem, o, w ten sposób.Lewy tak samo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]