[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Porozum się z Głosem. Ellon uśmiechnął się szatańsko. - Potrafiłem wysłać do piekła całą planetę, więc z dwomastatkami też sobie poradzę.Niech tylko twój ulubieniec przyzna się do tego, żenie potrafi nawigować wśród gwiazd, a natychmiast naprawię jego błąd, admirale! W minutę później Głos zawiadomił nas, że anihilacjasubstancji aktywnej nie uchroni nas przed skutkami eksplozji gwiezdnej i żejedyną nadzieją jest ucieczka przez ślimak grawitacyjny. - Na co więc czekasz? - zapytałem niecierpliwie.- Jestjeszcze za wcześnie - uspokoił mnie Głos.-Jesteśmy z Ellonem zgodni co do tego,że stosowny moment jeszcze nie nadszedł. Wszystkie pokładowe źródła energii zostały przełączone nazasilanie generatorów metryki."Wąż" szedł w szyku torowym za "Koziorożcem".Czekaliśmy. Potem zobaczyliśmy, jak dwa słońca wyrwały się z gąszczupozostałych gwiazd i pomknęły naprzeciw sobie, przecinając tor naszego lotu.Niemieliśmy nawet tej pociechy, że przed śmiercią ujrzymy koniec świata.Obiegwiazdy eksplodują wcześniej niż pozostałe zdążą dotrzeć na miejsce katastrofy,my zaś wyparujemy jeszcze wcześniej, jeśli tylko nie zdołamy się wyśliznąć pospirali ślimaka grawitacyjnego. - Start! - usłyszałem potrójną komendę, w której zmieszałysię melodyjny nawet w takiej chwili Głos, skrzekliwy wrzask Ellona i beznamiętnyrozkaz Olega. Straszliwy ból skręcił moje ciało.Na pół oślepły kątem okazdążyłem jednak zarejestrować jak w swoich fotelach wiją się Osima i Olga, jakOleg chwycił ręką za gardło.Widok na ekranie był tak niezwykły, że na momentoprzytomniałem i zapomniałem o bólu. Pędzące ku sobie słońca zderzyły się, ale nie wybuchły! Poprostu przeszły nawzajem przez siebie.Pomyślałem, że tracę zmysły, że bólrozdzierający moje ciało przyprawił mnie o szaleństwo.Nawet nie ucieszyłem się,że jeszcze żyjemy.Nie widziałem dróg ratunku, bo ratunek był zwyczajnieniemożliwy, chociaż gwiazdy wciąż jeszcze nie eksplodowały, lecz zachodziły nasiebie jak dwa pokrywające się na chwilę cienie. - Gwiezdne fantomy! - wykrzyknąłem ze zgrozą.Słońcaprzeniknęły przez siebie i teraz się rozbiegały.Doszło do zderzenia, któregonie było.Nieunikniona eksplozja nie nastąpiła.Byliśmy w królestwie fantomów,gdzie jedyną realnością był ból rozrywający na strzępy każdą tkankę, każdąkomórkę naszego ciała! Wygramoliłem się z fotela i zatoczyłem ku Olegowi, którywychrypiał z trudem: - Do Ellona! Ja spróbuję pomóc Oldze i Osimie.Wyskoczyłemna korytarz i upadłem.Nogi miałem jak z waty, a w dodatku nie mogłem ichprzestawiać normalnie, po kolei, tylko obie naraz.Zacząłem więc posuwać sięskokami, jak Demiurgowie, ale zanim dotarłem do laboratorium odzyskałem władzę wnogach. Laboratorium wyglądało jak po trzęsieniu Ziemi.Wszystkieruchome urządzenia wyrwały się ze swoich gniazd i tylko stanowiska badawczepozostały na swoich miejscach.Ellon leżał przy generatorze metryki ispazmatycznie poruszał kończynami.Klęczała przy nim Irena, wykrzykując coś bezzwiązku, płacząc i całując nieprzytomnego Demiurga.Zwróciła do mnie zalanąłzami twarz i zawołała błagalnie: - Niech mu pan pomoże! On umiera! Ja tego nie przeżyję!. Udało nam się wspólnie podnieść Ellona z podłogi i posadzićgo na fotelu.Irena znów uklękła przed Demiurgiem. - Żyjesz, żyjesz! - wykrzykiwała.- Żyjesz najdroższy!Kocham cię! Spróbowałem ją od niego odciągnąć, ale nic z tego niewyszło.Ellon otworzył z trudem oczy.Spojrzenie miał półprzytomne. - Ireno - jęknął.- Ireno, nie umarłem? Dziewczyna zaczęłago całować z jeszcze większym zapamiętaniem. - Tak, tak, tak! Żyjesz, a ja cię kocham! Obejmij mnie,Ellonie, mój najdroższy! Demiurg chwiejnie uniósł się na nogi. - Obejmij! - domagała się Irena.- Obejmij mnie, Ellonie! Tym razem popatrzył na nią przytomnym wzrokiem. - Objąć? - zapytał ze zdumieniem.- Po co mam cięobejmować? Irena zakryła twarz rękami i wybuchnęła łkaniem.Dotknąłemjej ramienia. - Ireno, opanuj się! - powiedziałem.- Ellon cię nierozumie. Odskoczyła ode mnie jak oparzona: - Czego pan chce? Jest pan złym człowiekiem i nikogo niechce zrozumieć! - Natychmiast przestań histeryzować! Nie czas teraz nababskie humory!.Ellonie, co się stało? Zdążyłeś włączyć generator metryki? - Nie, admirale, nie zdążyłem niczego zrobić odparłDemiurg.Mówił jeszcze z wielkim trudem.- Nagle skręciło mnie i rzuciło napodłogę, ale widzę, że jesteśmy uratowani.- Poczuł się widać lepiej, bo znowym zdziwieniem popatrzył na Irenę.- Co ci jest? Coś sobie uszkodziłaś?Zaprowadzić cię do maszyny medycznej? Irena zdołała wziąć się w garść.Potrafiła nawet blado sięuśmiechnąć, tylko głos miała jeszcze trochę niepewny. - Już wszystko w porządku - odparła.- Posprzątamlaboratorium
[ Pobierz całość w formacie PDF ]