[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Gdzie zostawi³aœ samochód? — spyta³ któregoœ wieczoru, kiedy uda³o nam siê spotkaæ przy tradycyjnej, wieczornej herbacie.— Stoi pod domem — odpar³am, zdziwiona, bo by³o go widaæ.— A co.?— Nie dziœ.Gdzie go zostawi³aœ wczoraj?Zdumia³am siê rzetelnie.— Te¿ pod domem, jak zwykle.A co siê sta³o?— Dziœ rano istotnie, sta³.Kiedy go zd¹¿y³aœ przyprowadziæ?Roboty mia³am du¿o, ale nie do tego stopnia, ¿ebym mia³a nagle doszczêtnie zidiocieæ.Pomimo to nie zrozumia³am pytania.— Przyjecha³am nim po pracy.No owszem, doœæ póŸno, ale kolacja dla dzieci by³a gotowa.PóŸniej ju¿ nie jeŸdzi³am, sta³ ca³y czas.Czy coœ siê sta³o? O co chodzi?— Faktem jest, ¿e wróci³em jeszcze póŸniej i nie rozgl¹da³em siê dooko³a.Ju¿ spa³aœ.— No w³aœnie — podchwyci³am szybko.— Gdzieœ ty siê podziewa³? Zamierza³am czekaæ na ciebie, ale mnie z³o¿y³o.Rozumiem, ¿e mia³eœ robotê.Móg³byœ czasem zadzwoniæ.— Do kogo?— Do mnie.Jestem twoj¹ ¿on¹ od blisko dziewiêciu lat, mo¿e umknê³o to z twojej pamiêci?— I gdzie mia³em ciê szukaæ?— A có¿ to za g³upie pytanie? Jeœli nie w pracy, to w domu.Nie s¹dzisz chyba, ¿e b³¹kam siê po lasach?— Nie nazwa³bym twoich ulubionych miejsc pobytu lasami.Chyba ¿e tego rodzaju mianem okreœlasz rozmaite speluny dla mêtów spo³ecznych.— Jesteœ retro — przerwa³am, wci¹¿ jeszcze nie trac¹c równowagi, a nawet ca³kiem niez³ego humoru.— Teraz ju¿, dla odmiany, nie bardzo wiadomo, kogo okreœlaæ mianem mêtów spo³ecznych.Nie wspominaj¹c ju¿ o spelunach, bêd¹cych w³aœciwie w zaniku.Mój m¹¿ zmarszczy³ lekko brwi i nad¹³ siê potêpieniem.Przygl¹da³am mu siê z czu³ym zainteresowaniem, by³ piêkny, rzecz gustu wprawdzie, ale podoba³ siê nie tylko mnie, przez lata ma³¿eñstwa wyraŸnie zmê¿nia³, promieniowa³a z niego pewnoœæ siebie i powaga, wrêcz senatorska.Zarazem ku mnie wia³ jakby ch³Ã³d, co wydawa³o mi siê dziwne, ale jeszcze nie podejrzane.— Kupiê telefon komórkowy — zapewni³am go ze skruch¹, bo ju¿ od roku nosi³am siê z tym zamiarem.— Bêdziesz móg³ do mnie dzwoniæ nawet, gdybym akurat ³owi³a ryby na œrodku Zalewu.— Nie odbiegaj od tematu — za¿¹da³ sucho.— Chcia³bym wiedzieæ, czy ostatnio prowadzenie samochodu po pijanemu wesz³o ci w na³Ã³g.I czy policji drogowej równie¿ prezentujesz swój zawód.Zechciej uprzejmie uœwiadomiæ mnie w tej kwestii.To pytanie, owszem, zrozumia³am, i pomyœla³am, ¿e ktoœ z nas zwariowa³, albo on, albo ja.Nigdy w ¿yciu nie prowadzi³am samochodu po pijanemu, nie mog³am sobie w ogóle przypomnieæ, kiedy siê ostatnio ur¿nê³am, od lat prawie nie u¿ywa³am alkoholu, czasem wino do obiadu, wzglêdnie kieliszek wódki do œledzia w oliwie.Zaraz.na imieninach Agaty, w trzy lata po œlubie, Piotruœ mia³ rok, by³o to zatem szeœæ lat temu, rzeczywiœcie, zaczê³am na g³odno, od szampana, Agata na zak¹skê poda³a kalmary, których nie cierpiê i do ust nie biorê, poprzesta³am na szampanie, póŸniej by³o czerwone wino do przeraŸliwie twardej gêsi, a ju¿ czu³am siê rozweselona.Garma¿eryjnie to przyjêcie nie najlepiej jej wysz³o.Owszem, na koñcu doprawi³am siê koniakiem, w drodze powrotnej upar³am siê œpiewaæ, wracaliœmy taksówk¹ i ogromnie rozœmieszy³am kierowcê.Mój m¹¿ by³ trzeŸwy jak œwinia i pe³en mieszanych uczuæ, czu³oœci dla mnie i œmiertelnego zawstydzenia, pierwszy raz w ¿yciu wióz³ do domu w³asn¹, pijan¹ ¿onê, wydawa³o mu siê to chyba kompromituj¹ce.No dobrze, ale nawet gdybym siê upi³a dziœ, wypad³oby to raz na szeœæ lat, to znowu nie tak du¿o.— Uporczywie nie pojmujê twoich pytañ — powiedzia³am, na razie tylko zaciekawiona.— To znaczy, treœæ rozumiem, ale nie mogê dojrzeæ sensu.Sk¹d ci takie upiorne pomys³y wpadaj¹ do g³owy?— Wczoraj, w knajpie na Pu³awskiej, da³aœ niez³e przedstawienie.Mo¿esz tego nie pamiêtaæ, nie wykluczam przerwy w ¿yciorysie.S¹dzi³em, ¿e mo¿e wróci³aœ piechot¹, nie mia³aœ daleko, ale skoro twierdzisz, ¿e samochodem.Zdenerwowa³am siê wreszcie.— Stefan, co ty za brednie wygadujesz? Bzdura totalna, z s¹du wróci³am do pracy i musia³am jeszcze przes³uchaæ œwiadka, jedyna knajpa, jak¹ mia³am w pobli¿u, to pizzeria na Wiktorskiej, wódki tam nie podaj¹, poza tym by³a ju¿ zamkniêta.To lokal dla m³odzie¿y, w przerwie wyskakuj¹ ze szko³y, ¿eby siê po¿ywiæ, i po to ta pizzeria istnieje.W ¿adnych knajpianych ochlajach nie biorê udzia³u i nie zawracaj mi g³owy.Kto to w ogóle wymyœli³, jeœli mogê grzecznie spytaæ?— Osoby w pe³ni godne zaufania.— Kto?!— Tego siê na pewno ode mnie nie dowiesz.Nie mam zwyczaju zdradzaæ Ÿród³a informacji poufnych.W tle mia³am og³uszaj¹c¹ myœl, ¿e od kiedy¿ to mamy przed sob¹ jakieœ tajemnice, przez dziewiêæ lat obdarzaliœmy siê wzajemnie nieograniczonym zaufaniem, potwierdzonym granitowo, nie istnia³a istota ludzka, czort bierz, mog³a byæ i nieludzka, która wdar³aby siê miêdzy nas.Mog³y nam siê przytrafiaæ jakieœ kontrowersje, mogliœmy siê k³Ã³ciæ, ale z pewnoœci¹ nie by³o nikogo wa¿niejszego od nas dla siebie nawzajem.Mówi³am prawdê i wiedzia³am na pewno, ¿e on te¿ mówi prawdê, nie wyjawialn¹ dla nikogo innego.Co to znaczy, to coœ, co s³yszê w tej chwili.?!Myœl mia³a szybkoœæ b³yskawicy, tyle ¿e jakby nieco rozproszonej gdzieœ na ty³ach umys³u
[ Pobierz całość w formacie PDF ]