[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na dole, w bramie, by³ domofon, ale Malwina z niego nie skorzysta³a, bo akurat ktoœ wychodzi³ i zd¹¿y³a przemkn¹æ siê do wnêtrza za jego plecami.Na trzecie piêtro wjecha³a wind¹ i wkroczy³a do mê¿owskiego sanktuarium.Delikatnie i na paluszkach.Dok³adnie w tym samym momencie Beatka odkrêci³a w ³azience kran i przyst¹pi³a do wytrz¹sania herbacianych fusów z mniejszego czajniczka.Nale¿a³o go wyp³ukaæ bardzo porz¹dnie, bo szef na to zwraca³ uwagê.Czajnik dla personelu sta³ ju¿ przygotowany, z herbat¹ w œrodku, a ten elektryczny zaczyna³ szumieæ.Malwina, po sekundzie wahania, ruszy³a w g³¹b biura.¯ywego ducha nie by³o widaæ.Zajrza³a do sekretariatu, stwierdzi³a, ¿e jest pusty, g³upia dziewucha, która powinna tam siedzieæ, najwyraŸniej dok¹dœ polaz³a, okazja wymarzona! Zakrad³a siê dalej i odkry³a zakamarek kuchenny.Jeden rzut oka wystarczy³, ¿eby oceniæ przecudown¹ sytuacjê, ona robi herbatê, z pewnoœci¹ dla Karola, za chwilê naleje wrz¹tku.Wszelkie czynnoœci gospodarskie Malwina mia³a w ma³ym palcu.Dziesiêciu sekund potrzebowa³a, ¿erby kilkoma b³yskawicznymi ruchami wyrwaæ z torby truciznê, wysypaæ z czajnika wiêkszoœæ herbaty, wepchn¹æ do niego ca³¹ zawartoœæ serwetki œniadaniowej i na wierzchu przykryæ j¹ warstw¹ produktu w³aœciwego.Nie bawi¹c siê w zbyt porz¹dne uprz¹tanie, resztê herbaty zgarnê³a do swojej foliowej torebeczki, ró¿ne paprochy jednym gestem zmiot³a na pod³ogê i uciek³a.Te¿ delikatnie i na paluszkach.Beatka wróci³a z ³azienki, szybko wsypa³a do wyp³ukanego i ciep³ego czajniczka herbatê z puszki Karola, elektryczny czajnik w³aœnie prztykn¹³, od razu zatem zala³a wszystko wrz¹tkiem.Pod du¿ym imbrykiem zapali³a œwieczkê dla podgrzania i wzmocnienia esencji i nastawi³a now¹ wodê, bo za dziesiêæ minut powinna zanieœæ napój szefowi.W kwadrans póŸniej personel zacz¹³ przychodziæ po herbatê dla siebie.* * *Zwa¿ywszy, i¿ biedne dzieci Muminkowej zosta³y przez swoich krymskich kumpli oszukane haniebnie i nie zauwa¿y³y chichotów na stronie, zwa¿ywszy, i¿ rzekome, wœciekle truj¹ce, jagody cisu de facto by³y kor¹ i owockami szak³aku, oraz zielem i str¹kami senesu, zwa¿ywszy, i¿ wspomniane zio³a lecznicze obejmowa³y swoim zasiêgiem g³Ã³wnie przewód pokarmowy i stanowi³y silne antidotum przeciwko obstrukcji, zwa¿ywszy, i¿ nie przyozdobi³y lasowanego wapna, a za to zosta³y zaparzone w potê¿nym stê¿eniu i w³aœciwie podgrzane, zwa¿ywszy, i¿ nie mia³y ¿adnego wyraŸnie nieprzyjemnego smaku, mikstura zdo³a³a uszczêœliwiæ wszystkich pracowników Karola.Z wyj¹tkiem Beatki, która podziela³a gust szefa i ukradkiem czêstowa³a siê napojem z jego prywatnego czajniczka.Pracownicy prze¿yli ciê¿k¹ noc, medykament bowiem rozpocz¹³ ochocz¹ dzia³alnoœæ oko³o jedenastej wieczorem i zakoñczy³ j¹ dopiero o szóstej rano.Równy ciê¿ar, acz w innej postaci, leg³ na jestestwie Malwiny.Przede wszystkim Karol nie wróci³ do domu ani na obiad, ani na kolacjê.W dodatku nie by³o Helenki, która posz³a do córki, i do bardzo póŸnego wieczoru nie by³o tak¿e Justynki, która podzia³a siê nie wiadomo gdzie.Od chwili ukoñczenia osiemnastu lat Justynka w³aœciwie przesta³a byæ kontrolowana.W ci¹gu minionego dziesiêciolecia dostatecznie wykaza³a siê rozs¹dkiem, pilnoœci¹, pracowitoœci¹ i w³aœciwym stosunkiem do ¿ycia, ¿eby mo¿na jej by³o daæ spokój.Uczy³a siê doskonale, za ch³opakami nie lata³a, wizytuj¹ce j¹, nieliczne grono kole¿anek i kolegów by³o kulturalne i dobrze wychowane, noce poza domem spêdza³a wy³¹cznie w przypadkach uzasadnionych, Malwina zatem z przyjemnoœci¹ zrzuci³a z siebie ciê¿ar odpowiedzialnoœci pedagogicznej.Nieobecnoœci¹ siostrzenicy denerwowa³a siê tylko wtedy, kiedy mia³a do niej interes.Kiedy chcia³a wy¿aliæ siê, pop³akaæ do kogoœ, pohisteryzowaæ, poradziæ.Kiedy r¹bnê³a ¿arówka i nale¿a³o j¹ wymieniæ, kiedy trzeba by³o skoczyæ do sklepu, a jej siê nie chcia³o, kiedy z nudów ¿yczy³a sobie z kimœ porozmawiaæ i poplotkowaæ.Wówczas owszem, mia³a do Justynki ciê¿k¹ pretensjê o to, ¿e jej nie ma.No i w³aœnie Justynki nie by³o.Do szaleñstwa zdenerwowana myœl¹, ¿e Karol w³aœnie ginie otruty, w oczekiwaniu na telefon z jakiegoœ pogotowia albo ze szpitala, przepe³niona do wypêku pragnieniem opowiedzenia œwiadkowi, gdzie dziœ by³a i co robi³a, z góry zapewnienia sobie alibi, b³¹ka³a siê po ca³ym domu z zaciœniêtymi zêbami i wzrastaj¹cym poczuciem krzywdy.Jedynej odrobinki ukojenia dostarcza³y koty, pl¹cz¹ce siê jej pod nogami, ale to by³o ma³o.Stanowczo za ma³o!Zanios³o j¹ w koñcu do garderoby,Obrzuci³a pomieszczenie roztargnionym spojrzeniem, opuœci³a je i nagle coœ j¹ tknê³o.Zawróci³a.Nie by³o torby podró¿nej Karola.Takiej normalnej, przeciêtnej, na kó³kach, ale œrednio pakownej.Tej, któr¹ zabiera³ ze sob¹ przy krótkich wyjazdach bez koniecznoœci przebierania siê, bez nart, smokingów, p³etw i masek.Nie by³o i czeœæ.Mo¿e jeszcze czegoœ nie by³o?Stan posiadania Karola w dziedzinie odzie¿y Malwina zna³a doskonale, sama go bowiem uzupe³nia³a i porz¹dkowa³a.Rych³o stwierdzi³a zatem, ¿e brakuje dwóch koszul, jednej pi¿amy, jednego krawatu jednej pary skarpetek i dwóch par gaci.Poza, oczywiœcie, tym, co mia³ dziœ na sobie.A otó¿ nie.To, co mia³ na sobie, jest, tu le¿y.Zabra³ elegantszy garnitur.Pierwsz¹ reakcj¹ Malwiny by³ wybuch irytacja proszê, znów gdzieœ wyjecha³ bez s³owa, zaraz nastêpn¹ wybuch nadziei.Doskonale, padnie trupem w du¿ej odleg³oœci od domu, tam coœ ze¿ar³, nie tu.Zaraz, kiedy wyjecha³?Z lekkim oporem uœwiadomi³a sobie, ¿e z miasta, po tym truciu, wróci³a dopiero tu¿ przed czwart¹.Wst¹pi³a do paru butików, na kawê, przypadkiem spotka³a Izê.Pogada³y chwilê, potem Iza siê œpieszy³a, Malwina zatem równie¿ zaczê³a siê œpieszyæ, obiad by³ gotów, Helenka zapowiedzia³a, ¿e idzie do córki i posz³a.No i co dalej? Nic.Kiedy, na litoœæ bosk¹ Karol móg³ wpaœæ do domu, przebraæ siê i wyjechaæ?Karol o siedemnastej dwadzieœcia mia³ samolot do Kopenhagi.Wpad³ do domu zaraz po krótkie konferencji, oko³o wpó³ do czwartej, Helenka akurat by³a w sklepie, przebra³ siê tak, ¿eby w razie czego robiæ dobre wra¿enie, wrzuci³ do walizki parê drobiazgów i wybieg³, odje¿d¿aj¹c na piêæ minut przed powrotem Malwiny.Angleterre mia³ zarezerwowany, kocha³ Angleterre, ta ca³a cudowna staroœwieckoœæ.Na jeden dzieñ tam jecha³, na tê wystawê klimatyzacji, nazajutrz wieczorem zamierza³ wróciæ, z ludŸmi, jakby co, umówiæ siê rozmaicie, od tego istnia³y telefony, internety, ma³pie poczty i tym podobne urz¹dzenia.Parê godzin powinno mu wystarczyæ na obejrzenie tych nowoœci osobiœcie.Malwina, jak zwykle, nie mia³a o jego wyskoku najmniejszego pojêcia.Z zabranej odzie¿y wywnioskowa³a, ¿e wyjazd musi byæ krótki.Iloœæ koszul, iloœæ gaci.Z uwagi na rozmiary, Karol nie w ka¿dym sklepie móg³ uzupe³niæ garderobê, XXL istnia³, ale mo¿e mu nie pasowa³ kolorem albo co.? Dwie koszule, nie przewidywa³ kupowania.Znaczy, wkrótce wróci.No i co z tego? Pojecha³.Wkrótce wróci.Albo i nie wróci, poniewa¿ padnie trupem gdzieœ tam.Jej zdenerwowanie, niepokój, niepewnoœæ, siêgnê³y szczytu.Dopiero o dziewi¹tej wieczorem przypomnia³a sobie, ¿e przecie¿ mo¿e zadzwoniæ do tego faceta i dowiedzieæ siê wszystkiego o losach mê¿a, po to w³aœnie za ciê¿kie pieni¹dze wynajmuje detektywów! Bo¿e jedyny, jak mog³a zapomnieæ.!* * *Justynka nie patrzy³a na zegarek i nie zdawa³a dobie sprawy z up³ywu czasu.Konrad poszed³ na ca³oœæ.Samochód zatrzyma³ dla siebie z wielk¹ ³atwoœci¹, poniewa¿ na w³asne oczy widzia³ odlot Wolskiego do Kopenhagi i s³usznie wydedukowa³, ¿e przed jutrzejszym po³udniem nie ma co na jego powrót liczyæ, mo¿liwe nawet, ¿e nie bêdzie go d³u¿ej, po có¿ by bowiem lecia³ do Danii na jedn¹ noc.Zatem, na rozum bior¹c, nale¿y siê go spodziewaæ dopiero pod wieczór, bo jeœli cokolwiek ma tam za³atwiaæ, uczyni to w godzinach pracy i chwilowo jest z nim spokój.Sprawdzi³ jeszcze tylko rozk³ad lotów i pojecha³ na spotkanie z dziewczyn¹.O jego dzia³alnoœci ochroniarskiej Justynka ju¿ wiedzia³a, sam jej to wyzna³
[ Pobierz całość w formacie PDF ]