[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I równoczeœnie jawi³ mi siê z tym idiotycznym sepecikiem, przewieszonym przez ramiê.Wysz³a mi z tego zap³akana Antoinette.- Zaraz - przerwa³am wszystkim, nie bacz¹c, co kto mówi.- Czekajcie, bo ja strasznie myœlê.- ¯eby ci nie zaszkodzi³o - mruknê³a Krystyna.- Ju¿ szkodzi.Chcê rozwik³aæ problem historyczny.Coœ mêtnie babcia mówi³a o francuskiej ¿onie w rodzinie Kacperskich i z listów te¿ taka wychodzi.Czy Jêdruœ mo¿e przypadkiem pamiêta.?Jêdruœ przerwa³ mi od razu.- Osobiœcie pamiêtaæ, to w ¿adnym razie.By³a taka, owszem, ale umar³a przed wojn¹, albo mo¿e na samym pocz¹tku wojny.Ale póŸniej o niej s³ysza³em, wuj Marcin.Tak prawdê mówi¹c, to ani Marcin, ani Florek, jaki tam wuj, wyliczy³em sobie to ju¿ dawno, ¿e wujeczny dziadek.No, Marcin w ka¿dym razie, jako ma³e dziecko musia³em go widywaæ, ale w pamiêci mi nie zosta³.Od wuja Florka s³ysza³em, ¿e ¿onê sobie przywióz³ z Francji i komplikacje jakieœ tam by³y, czysta ko³omyja, wuj Florian czêsto wspomina³, jaœnie panienka Justyna, ta co j¹ z topieli ratowa³, bo to j¹ chyba.? Coœ z t¹ ¿on¹ mia³a wspólnego, ale nie wiem co.Jak to g³upi ch³opak, ma³o s³ucha³em.Ale wiem, ¿e coœ by³o.Ale.! Jej portret przecie¿ tu wisi! I Joasia, i Krysia patrzy³y na to ze sto razy.Poderwa³o nas od sto³u.Mo¿liwe, ¿e patrzy³yœmy nie wiedz¹c, teraz mog³yœmy spojrzeæ na tajemnicz¹ Antoinette nowym okiem.Wisia³a w ciemnym miejscu, w samym k¹cie paradnej komnaty, uwa¿anej zapewne niegdyœ za coœ w rodzaju salonu.Jurek skoczy³ po nocn¹ lampkê, z której zdj¹³ klosz, Henio wyci¹gn¹³ reflektorek.Obejrza³yœmy damê dok³adnie.£adna by³a.Mo¿e nawet wiêcej ni¿ ³adna, mia³a wdziêk.Urocza twarz, piêkne oczy i jakaœ bystroœæ w tym wszystkim, jakiœ ³asicowaty spryt, kto j¹ malowa³, diabli wiedz¹, ale chyba wywlók³ charakter.Musia³a wiedzieæ, czego chce, a namiêtnoœci szala³y w niej du¿e.Na gorsie mia³a ozdobê nietypow¹, jak na owe czasy, mianowicie naszyjnik z egzotycznych muszelek, malarz odrobi³ je rzetelnie i z wielk¹ precyzj¹.Podejrzliwie przyjrza³yœmy siê dekoracji przez lupê, a potem spojrza³yœmy na siebie.- Interesuj¹ce - mruknê³a Krystyna.No owszem, mo¿e coœ w tym by³o.W sepeciku po narzeczonym te¿ znajdowa³y siê muszelki, muszelki, szczególnie egzotyczne, przewa¿nie pochodz¹ z mórz, panienka mieszka³a w Calais, nad morzem, kocha³a je.? Pochodzi³y od ulubionych marynarzy.? Do pozowania zawiesi³a sobie na szyi pami¹tkê z sentymentów czy te¿ o czymœ powinno to œwiadczyæ.? Prawdziw¹ bi¿uteriê musia³a posiadaæ, Marcin Kacperski ubogi nie by³.Ciekawa rzecz, swoj¹ drog¹, muszelki na szyi i muszelki w sakwoja¿yku.Sakwoja¿yk zreszt¹, wyje¿d¿aj¹c w poœpiechu i zajête perypetiami uczuciowymi, zostawi³yœmy w Noirmont.Zwa¿ywszy, i¿ nie wiadomo by³o, której z nas przypisaæ to g³upie zaniedbanie, nie mówi³yœmy do siebie o tym ani s³owa, alternatywê bowiem stanowi³o wzajemne wydrapanie sobie oczu.Wygodniej nam by³o chwilowo ¿yæ w zgodzie.Konferencja u Kacperskich zakoñczy³a siê konkluzj¹, ¿e strychu w Przylesiu nale¿y dopaœæ w dzikim tempie i raczej bez rozg³osu.***By³ to strych wstrz¹saj¹cy.Nie zawiera³ w sobie niczego porz¹dnego, wszystko, cokolwiek siê tam znajdowa³o, stanowi³o kawa³ki i strzêpy i nie nadawa³o siê do ¿adnego u¿ytku, za to robi³o takie wra¿enie, jakby od pocz¹tku istnienia pa³acu pojêcie œmietnika by³o jego mieszkañcom obce.W dodatku póŸniejsi u¿ytkownicy wyraŸnie ich pod tym wzglêdem naœladowali, donosz¹c uzupe³nienie, i razem wzi¹wszy, rupieciarnia przerasta³a wszelkie wyobra¿enia.W³amywacz pozostawi³ po sobie wyraŸne œlady.Poprzestawiane szcz¹tki gratów, mnóstwo paj¹ków, pracowicie remontuj¹cych poszarpane pajêczyny, i zmniejszona gdzieniegdzie iloœæ kurzu œwiadczy³y o ludzkiej rêce.Nic, zdaje siê, tej ludzkiej rêce z poszukiwañ nie przysz³o.Mniej wiêcej po dwóch godzinach zupe³nie idiotycznych wysi³ków zda³yœmy sobie sprawê, ¿e w³aœciwie nie bardzo wiadomo, czego tu szukamy.- Coœ mi siê widzi, ¿e musia³yœmy zg³upieæ do reszty - powiedzia³a Krystyna z irytacj¹.- Zastanówmy siê mo¿e, o co nam chodzi? Potrafisz to powiedzieæ?- Potrafiê - zapewni³am j¹ k³amliwie i usiad³am na czymœ, co natychmiast rozjecha³o siê pode mn¹.- Cholera, nie ma tu jakiejœ ca³oœci.?- Nie ma.Pozb¹dŸ siê z³udzeñ.- Owszem, jest - zaprzeczy³am energicznie, wypatrzywszy nagle kawa³ki zdemolowanej kanapy, z której wy³azi³y sprê¿yny i w³osie.- Proszê, wystarczy nawet na dwie osoby, tylko sprawdŸ, czy nie przygnieciesz ma³ych, przestraszonych myszek.- Chromolê myszki - mruknê³a moja siostra, ale jednak sprawdzi³a, bo obie lubi³yœmy zwierz¹tka.- Nie m¹æ i gadaj.- Otó¿ tego - zaczê³am powoli i uroczyœcie, z nadziej¹, ¿e coœ mi przyjdzie do g³owy.- Posz³yœmy œladami primo Antosi, a secundo przodków.Na dobr¹ sprawê, cokolwiek wiemy, wszystko pochodzi z listów, mamy nadziejê.- Mów za siebie - przerwa³a mi cierpko.- Proszê ciê bardzo.Mam nadziejê, ¿e tych listów bêdzie wiêcej.Ponadto Heaston równie¿ posiada jak¹œ wiedzê i te¿ tu grzebie, zapewne nie bez powodu.A mo¿e w ogóle gdzieœ w tych œmieciach le¿y cholerny diament?- Przypuszczenie koszmarne, a do tego musia³aœ zg³upieæ.- Dlaczego? Miêdzy nami mówi¹c, zaczê³yœmy ju¿ zak³adaæ, ¿e mia³a go Antosia, po narzeczonym.Mo¿e przywioz³a? Mo¿e odda³a, zaraz, kto wtedy.A, Klementyna! Ba³a siê jej, powiedzmy.Przyjecha³a tu po œmierci prababci Klementyny, odda³a prababci Dominice, prababcia Dominika podobno by³a ³agodna, rozlaz³a i niedba³a.Mo¿e mia³a zamiar.W tym momencie zgas³o œwiat³o.Kacperscy uprzedzali nas, ¿e niekiedy elektrownia wy³¹cza pr¹d na parê minut albo i d³u¿ej, z upodobaniem czyni¹c to wtedy, kiedy jest ciemno.By³a pierwsza w nocy, teoretycznie pora ulgowa, wiêkszoœæ ludzi powinna spaæ.- Mamy œwiece? - spyta³a Krystyna po bardzo d³ugiej chwili.Wzruszy³am ramionami, czego w ciemnoœciach, oczywiœcie, nie by³o widaæ.- Nawet jeœli, nie wiem gdzie.Up³ynê³a nastêpna d³uga chwila.- Ja siê st¹d nie ruszam - odezwa³a siê znów moja siostra.- Nawet gdybym mia³a spaæ na tych myszach do rana.Przy œwietle mo¿na nogi po³amaæ, a co mówiæ, po ciemku.- Mamy zapalniczki - zauwa¿y³am bez przekonania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]