[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.By³o to trudne, poniewa¿ Lasser by³ wielki i ciê¿ki, jednak na koniec uda³o mu siê zapi¹æ z przodu dwa spoœród trzech guzików.Zabra³ mu pilot do detonatora i wcisn¹³ go za pasek w³asnych spodni.- Panie Lasser, ju¿ czas.Frank uderzy³ go kilkakrotnie w twarz.- ObudŸ siê, draniu! Dalej, obudŸ siê!- Panie Lasser, albo zaczniemy teraz, albo nie dotrzymamy po³udniowego terminu.- ObudŸ siê, na mi³oœæ bosk¹ - sykn¹³ Frank.Mia³ nadziejê, ¿e go nie zabi³.Na ko³nierzyku jego koszuli by³a krew, a jego twarz zrobi³a siê kredowobia³a.- ObudŸ siê, do cholery, szybciej!Powieki Charlesa Lassera poruszy³y siê.Nagle parskn¹³ i otworzy³ oczy.Popatrzy³ na Franka mêtnym wzrokiem.- Wstañ - rozkaza³ Frank.Charles Lasser rozejrza³ siê.Mrugn¹³ powiekami raz, potem jeszcze kilkakrotnie.Nagle nabra³ w p³uca powietrze i wrzasn¹³:307- Ty kupo gówna! Wyrwê ci ten pieprzony ³eb i naszczam do szyi.- Lasser z³apa³ siê za jeden ze wsporników na œcianie furgonetki i z trudem podniós³ siê na nogi.Frank cofn¹³ siê.Nie mia³ pojêcia, ¿e Charles Lasser mo¿e przebudziæ siê a¿ tak gwa³townie.Postanowi³ zademonstrowaæ mu pilota.Wyci¹gn¹³ antenê i podsun¹³ mu pod nos.- Nie ruszaj siê.- Ty ¿a³osny kretynie - powiedzia³ Charles Lasser szyderczym g³osem.- Michael! Louis! W³aŸcie do œrodka!- Nie ruszaj siê - powtórzy³ Frank.- Chyba nie rozumiesz, co siê tutaj dzieje.Wiesz, co to jest?Charles Lasser zmarszczy³ czo³o.Powoli na jego twarzy zaczyna³o pojawiaæ siê zrozumienie.Wreszcie opuœci³ wzrok na swoj¹ pierœ i po³o¿y³ d³onie na ³adunkach ukrytych w kieszeniach kamizelki.Tylne drzwi otworzy³y siê i do samochodu wsiad³o dwóch mê¿czyzn w br¹zowych kombinezonach.Pierwszy by³ ³ysy i mia³ w uszach kolczyki.Drugi mia³ czarn¹ bujn¹ czuprynê.- Nie ruszaæ siê! - krzykn¹³ do nich Frank.G³os mu zadr¿a³ i zabrzmia³ jak wo³anie przestraszonej baletnicy.Mê¿czyŸni zignorowali go i zaczêli torowaæ sobie drogê pomiêdzy skrzynkami.- Róbcie to, co on wam ka¿e - rykn¹³ niespodziewanie Charles Lasser.- Panie Lasser.- odezwa³ siê ³ysy.- Nie rozumiecie po angielsku? Róbcie, co ten facet ka¿e.A mo¿e nie zauwa¿yliœcie jeszcze, ¿e mam na sobie dwadzieœcia piêæ funtów plastiku, a on trzyma w rêkach pilot do detonatora?Czarnow³osy dwukrotnie siê prze¿egna³.£ysy jedynie patrzy³, ca³kowicie zdezorientowany.- Cofn¹æ siê! - rozkaza³ Frank.- Wy³aŸcie z furgonetki i spieprzajcie st¹d.Kiedy z niej wysi¹dziemy, pan Lasser i ja, nie chcê ju¿ ¿adnego z was widzieæ.W przeciwnym razie nast¹pi wielkie bum! Jasne?- Bum, jasne, oczywiœcie, zrozumieliœmy - odpar³ czarnow³osy.Z³apa³ za ramiê swojego kompana i obaj w poœpiechu wyskoczyli z furgonetki.308Frank odwróci³ siê do Charlesa Lassera.- Teraz pan.- A je¿eli odmówiê? Jeœli ³adunek wybuchnie, zginiemy obaj.- To bêdzie dobry koniec ca³ej historii.Charles Lasser patrzy³ przez chwilê na Franka, po czym zapyta³:- Co mam zrobiæ? Przeprosiæ?- To pañska sprawa.Mnie zale¿y jedynie na prawdzie.- Nie istnieje nic, co by mnie ³¹czy³o z Dar Tariki Ta-ri¹uat.Proszê mi wierzyæ, by³em bardzo ostro¿ny.Nic poza panem mnie z nimi nie ³¹czy.- Wysiadaæ - rozkaza³ Frank.Charles Lasser wierzchem d³oni otar³ pot z czo³a.- Móg³bym ca³kowicie odmieniæ pañskie ¿ycie, panie Bell.Móg³by pan pisaæ programy dla Star-TV, a ja bym im dawa³ tak¹ promocjê, o jakiej wiêkszoœæ pisarzy mo¿e jedynie marzyæ.P³aci³bym panu trzy miliony dolarów rocznie.- Niech pan wysiada, bardzo proszê - powtórzy³ Frank.- Nikt nie jest œwiêty, panie Bell.Nawet pan.- Co z pana za cz³owiek? Zabi³ mi pan syna, przyjació³, dziesi¹tki niewinnych ludzi, kobiet i dzieci, i po tym wszystkim proponuje mi pan, ¿ebym prowadzi³ jakiœ telewizyjny show?- ¯ycie musi toczyæ siê dalej, panie Bell.- Niech pan wysiada.29Charles Lasser wzruszy³ ramionami i zacz¹³ cz³apaæ w kierunku drzwi.Frank ruszy³ za nim, przez ca³y czas trzymaj¹c kciuk na guziku pilota.Znalaz³szy siê na progu, Lasser zapyta³ raz jeszcze:- Naprawdê, nie przemyœli pan mojej propozycji, panie Bell?Frank nie odpowiedzia³ mu.Dr¿a³ i odnosi³ wra¿enie, ¿e ktoœ przez ca³y czas wali m³otkiem w jego g³owê.Char-309les Lasser zeskoczy³ na ziemiê i dopiero wtedy Frank odezwa³ siê:- Dalej od samochodu.Dobrze.Dopiero wówczas sam wyskoczy³.Rozejrza³ siê dooko³a.Znajdowali siê na zamkniêtym parkingu na ty³ach jakiegoœ opuszczonego magazynu.Niedaleko sta³y jeszcze na betonie dwa zapomniane zardzewia³e samochody.Po ³ysym i czarnow³osym nie by³o œladu.- Gdzie jesteœmy? - zapyta³ Frank.- Niedaleko Hughes Airport.Piêtnaœcie minut drogi od Culver Studios, gdzie David O.Selznick spali³ Atlantê.A w³aœciwie stare dekoracje do King Konga, Ostatniego Mohikanina i Ma³ego Lorda.Jeœli chodzi o mnie, nie uznajê substytutów.Skoro powiedzia³em, ¿e zamierzam wysadziæ w powietrze Hollywood, to wysadzê Hollywood, a nie coœ innego.Powoli ruszyli przez parking
[ Pobierz całość w formacie PDF ]