[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Posuwali siê czêœciowo zaroœniêt¹ œcie¿k¹ trac¹c j¹ co chwila z oczu, ale Hilvar dobrze chyba zna³ drogê, bo szed³ bez wahania naprzód, chocia¿ Alvin nie móg³ czasem dostrzec jej œladu.Po pó³godzinie marszu pod górê Alvin po raz pierwszy z³owi³ uchem cichy, unosz¹cy siê w powietrzu pomruk.Nie potrafi³ umiejscowiæ Ÿród³a tego dŸwiêku, poniewa¿ dochodzi³ on zewsz¹d.Nie ustawa³ ani na chwilê i przybiera³ wci¹¿ na sile.Spyta³by Hilvara, co to jest, ale wola³ oszczêdzaæ oddech.Hilvar zlitowa³ siê nad nim, gdy pokonali ju¿ dwie trzecie wzniesienia i zarz¹dzi³ krótki odpoczynek.Przystanêli, opieraj¹c siê o wychodz¹cy na zachód nasyp.Pulsuj¹cy grzmot by³ teraz bardzo g³oœny i chocia¿ Alvin spyta³ o jego Ÿród³o Hilvara, ten wzbrania³ siê przed udzieleniem odpowiedzi.Gdyby powiedzia³ Alvinowi, co102ich czeka u celu wspinaczki, popsu³by wszystko.Gdy ujrzeli wreszcie szczyt, Hilvar zdoby³ siê na ostatni zryw i ruszy³ biegiem w górê zbocza.Alvin zdecydowa³ zignorowaæ to wyzwanie; dowlók³ siê noga za nog¹ na wierzcho³ek i zwali³ wyczerpany na ziemiê obok Hilvara.Dopóki nie odzyska³ tchu, nie by³ zdolny do podziwiania roztaczaj¹cego siê st¹d widoku i do szukania Ÿród³a nieustannego grzmotu, który wype³nia³ teraz powietrze.Przed nimi, poczynaj¹c od szczytu wzgórza, teren opada³ stromo w dó³ — tak stromo, ¿e po paru krokach przechodzi³ w niemal pionowe urwisko.Z urwiska tego tryska³a daleko wstêga wody, która wyginaj¹c siê ³ukiem w powietrzu, wali³a w dó³ i roztrzaskiwa³a na dnie przepaœci o ska³y.Tam ginê³a w mieni¹cej siê wszelkimi kolorami têczy mgie³ce, a z otch³ani dobiega³ nieustanny dudni¹cy grzmot odbijaj¹cy siê g³uchym echem od wznosz¹cych siê z obu stron skalnych œcian.Hilvar zatoczy³ rêk¹ ³uk ogarniaj¹cy ca³y horyzont.— St¹d — powiedzia³ podnosz¹c g³os, aby byæ s³yszanym poprzez grzmot wodospadu — widaæ ca³e Lys.Alvin uwierzy³ mu.W kierunku pomocnym, mila za mil¹, ci¹gn¹³ siê las poprzecinany tu i ówdzie polanami, polami uprawnymi i wêdruj¹cymi nitkami rzek.Gdzieœ w tej panoramie kry³o siê Airlee, ale próby jego wypatrzenia skazane by³y z góry na niepowodzenie.Jeszcze dalej na pó³noc drzewa i polany ustêpowa³y miejsca zielonemu kobiercowi pomarszczonemu w wielu miejscach przez pasma wzgórz.A jeszcze dalej, ledwo widoczne, przypominaj¹ce wa³ odleg³ych chmur, wznosi³y siê góry oddzielaj¹ce Lys od pustyni.Widok na wschód i na zachód ma³o siê ró¿ni³ od widoku na pomoc, ale patrz¹c w kierunku po³udniowym odnosi³o siê wra¿enie, ¿e góry odleg³e s¹ o kilka zaledwie mil.Alvin widzia³ je wyraŸnie i teraz dopiero uœwiadomi³ sobie, ¿e by³y daleko wy¿sze od wzgórza, na którym stali.Miêdzy górami a miejscem, gdzie siê znajdowali, le¿a³a kraina o wiele dziksza od tej, któr¹ podró¿owali do tej pory.Wydawa³a siê wyludniona i pusta, jak gdyby Cz³owiek nie mieszka³ tutaj od wielu, wielu lat.103Hilvar odpowiedzia³ na nieme pytanie Alvina.— Ta czêœæ Lys by³a kiedyœ zamieszkana — powiedzia³.— Nie wiem, dlaczego zosta³a opuszczona, ale mo¿e pewnego dnia powrócimy do niej.Teraz spotkaæ tam mo¿na tylko zwierzêta.I rzeczywiœcie.Kraj le¿¹cy przed nimi nie nosi³ ¿adnych znamion ludzkiej dzia³alnoœci — nie dostrzega³o siê wyciêtych w lesie polan czy uregulowanych rzek, które œwiadcz¹ o obecnoœci Cz³owieka.Pozosta³a tylko jedyna pami¹tka jego tam pobytu.W odleg³oœci wielu mil, jak ukruszony z¹b, wystawa³a ponad dach lasu samotna bia³a ruina.Wszystko inne poch³onê³a z powrotem d¿ungla.S³oñce skry³o siê za zachodni¹ œcian¹ Lys.Przez zapieraj¹cy dech w piersiach moment dalekie pasmo gór zdawa³o siê p³on¹æ z³ocistym ogniem, potem kraina utonê³a powoli w cieniu i zapad³a noc.— Powinniœmy to zrobiæ wczeœniej — powiedzia³ jak zawsze praktyczny Hilvar rozpakowuj¹c swój plecak.— Za piêæ minut bêdzie ciemno choæ oko wykol.i zimno.— Wzniós³ nad g³owê wysmuk³y trójnóg zakoñczony grusz-kowat¹ bulw¹ i wyda³ w myœli jakiœ rozkaz, którego Alvin nie odebra³.Ich ma³e obozowisko zala³a nagle powódŸ œwiat³a i ciemnoœci cofnê³y siê.Alvin poczu³, ¿e gruszka oprócz œwiat³a emituje równie¿ ciep³o.Nios¹c w jednym rêku trójnóg, a w drugim swój plecak, Hilvar ruszy³ w dó³ zbocza, a Alvin pod¹¿y³ spiesznie za nim, staraj¹c siê utrzymaæ w krêgu œwiat³a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]