[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jest jeszcze coœ - odezwa³ siê Hergil.Chocia¿ mówi³ cicho, wszystkie spojrzenia siê nañ skierowa³y.- Ostatnimi czasy stoczono w naszym œwiecie wiele wojen.Mieszkañcy Krainy Dolin d³ugo walczyli z okrutnymi najeŸdŸcami i dopiero po latach ich wyparli.Za morzem nasi kuzyni równie¿ podjêli walkê i chocia¿ zwyciê¿yli, to osi¹gnêli je kosztem takiego wysi³ku mocy, ¿e przez ca³e pokolenia nie bêd¹ mogli z niej korzystaæ w wiêkszym wymiarze.Moc zaœ jest podstaw¹ naszej obrony.Niestety wys¹czy³y j¹ kropla po kropli zarówno nowe ludy, które nie nale¿¹ do naszej rasy, jak i pokrewne nam narody.Kto wie, czy taki odp³yw mocy nie os³abi³ zabezpieczeñ naszego œwiata, czy ci spoza jakiejœ bramy nie wiedz¹, ¿e znów mog¹ przeciw nam wyst¹piæ?- Nie ma co, przyjemnie to s³yszeæ! - skwitowa³ mój wuj.- Ale mo¿e w³aœnie gorzka prawda kryje siê w mroku.Co do nas, mo¿emy tylko tak siê przygotowaæ, ¿eby wróg nas nie zaskoczy³ bezbronnych.Zu¿yjmy wiêc ka¿d¹ dan¹61nam godzinê tak, jakbyœmy spodziewali siê d³ugotrwa³ego oblê¿enia.Musimy byæ przygotowani na atak nic nie wiedz¹c o jego rodzaju i istocie.Ka¿demu przypadnie inne zadanie.Tu zacz¹³ rozdzielaæ obowi¹zki i zlecaæ prace, które nale¿a³o wykonaæ.I tak, w obliczu niebezpieczeñstwa, którego nie umieliœmy okreœliæ, do pewnego stopnia zapomnia³em o z³ych przeczuciach.O spisku NLaughusa i o tym, jak otworzy³y mi siêZ rozkazu mojego wuja mia³em zaj¹æ siê zbiorem plonów z po³o¿onych na pó³noc od Zamku pól.Pracowa³em wiêc razem z naszymi rolnikami, spisuj¹c ³adunki wozów wysy³anych do spichlerzy czy to pomagaj¹c ³adowaæ snopy.W tym poœpiechu i niepewnoœci, które wœród nas zapanowa³y, przesta³a siê liczyæ ranga spo³eczna i wszyscy ciê¿ko pracowaliœmy, ¿eby - wedle s³Ã³w pana Eracha - dobrze przygotowaæ siê do oblê¿enia.Pozosta³e Zamki Klanu Czerwonych P³aszczy widocznie postêpowa³y tak jak my, gdy¿ nie przyby³ do nas ani jeden pos³aniec.Nic te¿ nie planowaliœmy w zwi¹zku ze Œwiêtem Plonów, jak to by³o w zwyczaju w minionych latach.Wyczuwa³o siê, ¿e ludzie wol¹ dla bezpieczeñstwa pozostaæ w domu i nie wyje¿d¿aæ poza granice swoich pól.Co noc wlok³em siê do ³o¿a tak wyczerpany, ¿e myœla³em63tylko o tym, ¿eby zasn¹æ, zanim œwitem obudzi nas g³os rogu.Nadal nosi³em pas z lamparciej skóry, ale sta³ siê dla mnie jedynie czêœci¹ ubioru.Nie utrzymywa³em te¿ ¿adnych kontaktów z matk¹ ani Ursill¹.Prawda, ¿e obie by³y bardzo zajête.Do ich obowi¹zków nale¿a³o warzenie kordia³Ã³w, sma¿enie konfitur oraz wypiek twardego podró¿nego chleba (który mo¿na by³o d³ugo przechowywaæ).Nawet wiejskie dzieci zrywa³y orzechy z krzewów rosn¹cych na skraju lasu, rywalizuj¹c z dzikimi zwierzêtami.Potem wlok³y do domu worki pe³ne zdobyczy.J¹dra orzechów wy³uskiwano z twardej skorupy, mielono i dodawano do ciasta chlebowego.Tak mija³y dni, a potem tygodnie, i oto znów zbli¿y³a siê pe³nia ksiê¿yca.Tempo robót os³ab³o.Wiêksza czêœæ p³odów naszej ziemi znalaz³a siê ju¿ w spichlerzach.Dopisywa³a te¿ pogoda: nie by³o ani jednego deszczowego dnia, ani nawet zachmurzonego nieba.Gotowi byliœmy uwierzyæ, ¿e to sama Moc okazuje nam ³askê.Mimo to od czasu do czasu s³ysza³em utyskiwania rolników.A kiedy wyprostowali siê na chwilê dla oddechu, nie rozgl¹dali siê wokó³ z zadowoleniem, ale patrzyli coraz podejrzliwiej.Tego roku wyj¹tkowa pogoda i urodzaj u³atwi³y im zadanie, narasta³a wiêc w nich obawa, ¿e jest to zapowiedŸ wielkich k³opotów.W przeddzieñ pe³ni wraca³em z pola ostatnim wozem, a wszystko tak mnie bola³o, jakbym nigdy nie wypoczywa³.Moi ludzie nie œmiali siê i nie p³atali sobie prostackich ¿artów, jak to zwykle bywa po ciê¿kiej lecz wydajnej pracy przy zbiorach.Pierwszy kosiarz uplót³ z ostatnich k³osów niezdarn¹ podobiznê Zbo¿owej Panny i ¿niwiarze pili za jej zdrowie jab³ecznik, lecz czynili to bez przekonania i radoœci, jakby traktowali to tylko jako przykry obowi¹zek.Mieszkañcy Zamku równie¿ nie okazaliwesela, kiedy wjechaliœmy na dziedziniec z wbit¹ na wid³y Zbo¿ow¹ Pann¹.Na widok ostatniego wozu spokojnie odprawiono64nakazane obrzêdy, a mój wuj da³ sygna³ do powtórnego toastu na czeœæ s³omianej kuk³y.Pozna³em dziewczynê, która poda³a mu kufel.Od czasu do czasu us³ugiwa³a w komnatach mojej matki.Teraz ani nie uœmiechnê³a siê do mnie, ani nic nie powiedzia³a na powitanie, ale odesz³a bez s³owa.Wsparty plecami o œcianê Wie¿y M³odzieñców, czu³em takie zmêczenie ramion, ¿e tylko wysi³kiem woli podnios³em kufel do ust i napi³em siê chciwie.W tegorocznym jab³eczniku by³ posmak goryczki pozostaj¹cej d³ugo w ustach, nie dopi³em go wiêc i odstawi³em naczynie.Chwiejnym krokiem dowlok³em siê do mojej komnaty.Nawet siê nie rozebra³em ani nie umy³em, tylko pad³em na ³o¿e i zamkn¹³em oczy.Zasn¹³em natychmiast i chyba nic mi siê nie œni³o, gdy¿ nic wiêcej nie zapamiêta³em z tej nocy.Budzi³em siê powoli, oœlepiony blaskiem.S³oñce malowa³o jasn¹, po³yskliw¹ plamê na pod³odze.Powróci³ silny ból g³owy, który dokucza³ mi poprzedniej nocy, teraz zaœ a¿ pulsowa³.Unios³em siê nieco, a wtedy œciany zafalowa³y mi przed oczami.Do ust nap³ynê³a gorycz.Z wielkim trudem dotar³em do k¹ta, w którym sta³ wysoki dzbanek z wod¹.Rêce tak mi siê trzês³y, ¿e wiêcej wyla³em na pod³ogê, ni¿ wla³em do miski.Zaczerpn¹³em wody w d³onie i zanurzy³em w niej twarz.Dobrze mi to zrobi³o.Oprzytomnia³em i zdo³a³em jakoœ opanowaæ md³oœci.Czy¿bym by³ chory? Myœla³em niemrawo i przypomnia³em sobie gorzki smak jab³ecznika, A dziewczyna, która mi go przynios³a, wykonywa³a polecenia Ursilli.Nagle zauwa¿y³em, ¿e moja poplamiona i zmiêta koszula wysunê³a siê ze spodni.Zwisa³a luŸno ods³aniaj¹c moje cia³o i pas z lamparciej skóry!Dotkn¹³em go i z ulg¹ upewni³em siê, ¿e jest na miejscu, ¿e mi go nie zabrano.Podejrzewa³em jednak, i¿ ktoœ próbowa³ go ukraœæ.A do jab³ecznika dosypano mi czegoœna sen.Przecie¿ Ursilla dobrze zna³a zio³a, zarówno te pomocne, jak i szkodliwe.Ka¿da M¹dra Kobieta musia³a to umieæ.Nie potrafi³em jednak odgadn¹æ, czemu nie skorzysta³a z mojego uœpienia i nie zabra³a pasa.Zreszt¹ nie mog³em nikogo oskar¿aæ tylko na podstawie podejrzeñ.Przekona³em siê wiêc, ¿e nie wolno mi dowierzaæ otoczeniu.Te podejrzenia wzmocni³y tylko mój upór i postanowienie, ¿e nie oddam pasa bez wzglêdu na to, co kry³o siê za podarunkiem pani Eldris.Za nic nie dam siê do tego zmusiæ, nie pozwolê siê ograbiæ.Rozbieraj¹c siê, myj¹c, a potem ubieraj¹c w czyst¹ odzie¿ rozmyœla³em gor¹czkowo.Przysz³o mi do g³owy, ¿e z postêpowaniem Ursilli mog³y mieæ coœ wspólnego fazy ksiê¿yca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]