[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na ich podstawie zostaniesz oskar¿ony o powa¿ne malwersacje.A ju¿ z ca³¹ pewnoœci¹ bêdziesz musia³ zrezygnowaæ z pracy w Senate International.Ben przes³a³ jej figlarne, weso³e spojrzenie.— Coœ ci powiem, Sarah.Ta historia z Oprawc¹ rzeczywiœcie troszeczkê zm¹ci³a ci rozum.— Mam wydruki, Ben.Nie zostawi³am ci wyboru.— Zatem dobrze.Poka¿ mi te wydruki.— Chwilowo ma je Jarczyk.By³y na nich œlady krwi.wiêc zabrano te papiery do analizy.PóŸniej do mnie wróc¹.— Jarczyk nic mi o takich wydrukach nie wspomina³.Sarah zaczê³a otwieraæ teczkê, lecz nagle zamar³a w bezruchu.Do biurka zbli¿y³ siê Ben i pochyli³ siê tak nisko, ¿e poczu³a bij¹cy od niego zapach wody po goleniu Binaca.- Jarczyk nic mi o takich wydrukach nie wspomina³ — powtórzy³ z naciskiem Ben.— Tak naprawdê, to wyraŸnie mi powiedzia³, ¿e takich wydruków w ogóle nie by³o.Popatrzy³a Benowi prosto w oczy.Zrozumia³a, ¿e nigdy jeszcze nie nienawidzi³a nikogo tak mocno jak jego.- A wiêc znów to zrobi³eœ — powiedzia³a cicho.— £apówka, korupcja.twoje zwyk³e metody.- Prze¿ywaj¹ najcwañsi, s³oneczko.— Poca³owa³ koñce palców i próbowa³ po³o¿yæ je na ustach Sarah.Gwa³townie odwróci³a g³owê, a Ben wybuchn¹³ œmiechem.- - Masz jeszcze coœ do mnie? — zapyta³, kieruj¹c siê do drzwi.— Aha — doda³, zanim opuœci³ gabinet.— Nie wiem, czy zastanawia³aœ siê nad swoj¹ dalsz¹ karier¹ zawodow¹ w naszej firmie, lecz obawiam siê, ¿e bêdê musia³ napisaæ bardzo negatywny raport o twoich problemach z nawi¹zywaniem stosunków ze wspó³pracownikami i robotnikami zatrudnianymi przez Senate International.Nie musisz mnie o swojej decyzji informowaæ bezpoœrednio, ale na twoim miejscu zrobi³bym to wczeœniej, ni¿ spraw¹ zajmie siê Nowy Jork.Opuœci³ pokój, nie zamykaj¹c za sob¹ drzwi.Sarah przez chwilê tkwi³a w miejscu jak skamienia³a, po czym usiad³a za biurkiem.Nawet gdyby chcia³a, nie by³o sensu telefonowaæ do Stefana, boci¹gle jeszcze przebywa³ w szpitalu.Poza tym nie móg³ nic zrobiæ w sprawie jej kariery w Senate International.Stanowi³ czeœæ czegoœ zupe³nie innego.Zamknê³a teczkê i zaszyfrowa³a zamki.Kiedy Marek wszed³ do barku na Koszykowej, kelnerka wyciera³a w³aœnie stoliki i nape³nia³a zestawy z przyprawami.- No proszê — odezwa³a siê na jego widok.— Zastanawia³am siê, kiedy pana znów zobaczê.- Przyszed³em, ¿eby pani to oddaæ — powiedzia³, wyci¹gaj¹c w jej stronê d³oñ, na której le¿a³ srebrny krzy¿yk.- A wiêc sprawa ju¿ siê zakoñczy³a?- Tak — odrzek³ Marek.— A ten krzy¿yk.có¿, do teraz wprawdzie nie wiem, co tam naprawdê siê wydarzy³o, ale uratowa³ mi ¿ycie.S³owo honoru.Uratowa³ moje ¿ycie i ¿ycie innych ludzi.- Krzy¿yk ten da³a mi tu¿ przed œmierci¹ matka.Dosta³a go z okazji pierwszej komunii.Zawsze utrzymywa³a, ¿e przynosi szczêœcie.— Nie tylko szczêœcie — odpar³ Marek.— On posiada magiczn¹ moc.- Mo¿e napije pan siê kawy? — zaproponowa³a kelnerka.-Za dawne czasy.- Jasne — odpar³ Marek, zajmuj¹c miejsce przy stoliku.Kelnerka przynios³a fili¿ankê z paruj¹cym napojem i usiad³anaprzeciwko.- Moja matka w czasie wojny nale¿aja do AK.W powstaniu by³a sanitariuszk¹ i ³¹czniczk¹.Czêsto opowiada³a mi historiê, jak pewnego dnia pe³z³a kana³ami i zapl¹ta³a siê w druty kolczaste.Im bardziej próbowa³a siê uwolniæ, tym bardziej siê w nie mota³a.Spêdzi³a pod ziemi¹ dwa dni i dwie noce.S¹dzi³a ju¿, ¿e tam umrze.Powiedzia³a, ¿e w pewnej chwili zaczê³a g³oœno p³akaæ.I wtedy us³ysza³a, ¿e coœ do niej podpe³za.By³o to jakieœ inne dziecko, ale dziwne dziecko z twarz¹ Dzieci¹tka Jezus.Matka utrzymywa³a, ¿e stworzenie to bardzo d³ugo na ni¹ spogl¹da³o, a nastêpnie wypl¹ta³o j¹ z drutów.PóŸniej uda³o siê jej jakoœ dotrzeæ do w³azu wyjœciowego i wydostaæ siê na powierzchniê.Nigdy nikomu o tym nie opowiada³a, s¹dz¹c, ¿e wszystko to by³o snem.z³udzeniem.Rozumie pan, by³a straszliwie przera¿ona, g³odna i spragniona.Uwa¿a³a, ¿e tylko œni³a o Dzieci¹tku, które przyby³o jej z pomoc¹, a tak naprawdê sama zdo³a³a349Lsiê wyswobodziæ z pu³apki.Ale zawsze, gdy opowiada³a mi tê historiê, mówi³a: „Mia³o tak¹ smutn¹, œliczn¹ twarz.Dotknê³o mnie, jakbym to ja by³a czymœ cudownym tylko dlatego, ¿e jestem zwyczajna, a ono niczego innego nie pragnê³o, tylko byæ tak zwyczajne jak ja".Marek poczu³ nagle, ¿e ma w oczach ³zy.Kelnerka wyci¹gnê³a przez stolik rêkê i œcisnê³a mu d³oñ.— Wygl¹dasz na bardzo zmêczonego.Powinieneœ siê przespaæ.Ch³opak skin¹³ g³ow¹ i chrz¹kn¹³.- Chcê, ¿eby pani o czymœ wiedzia³a — powiedzia³.- - Ta historia pani matki.ona by³a prawdziwa.— Wiem — odrzek³a kelnerka, jakby s³owa Marka wcale jej nie zaskoczy³y.Ch³opak dopi³ kawê.— Pani matka.— zacz¹³.— Czy ona jeszcze ¿yje?— O, nie, umar³a prawie dwadzieœcia lat temu.Pochowano j¹ na Cmentarzu Pó³nocnym.Na jej grobie stoi brzozowy krzy¿, jak na grobach wszystkich powstañców.Ewelina £ysiak.- To samo imiê nosi pani.Kelnerka wsta³a i zabra³a pust¹ fili¿ankê.Nieoczekiwanie jednak pochyli³a siê i poca³owa³a Marka w policzek.— Zawsze tu bêdziemy, aby ciê strzec — powiedzia³a.— Zawsze.W trzy tygodnie póŸniej Sarah wesz³a do katedry Œwiêtego Jana na Œwiêtojañskiej na Starym Mieœcie.By³ póŸny ranek i œwi¹tyniê wype³nia³o s³oneczne œwiat³o przes¹czaj¹ce siê przez barwne witra¿e.Sarah przyklêknê³a przed o³tarzem, po czym ruszy³a g³Ã³wn¹ naw¹.W jednej z ³awek klêcza³ ze z³o¿onymi d³oñmi Rej.Przepchnê³a siê wzd³u¿ niej, jakby torowa³a sobie drogê przez ³an ¿yta, i przyklêknê³a obok Stefana.- Nadkomisarz Dembek poinformowa³ mnie, ¿e ju¿ wypuszczono ciê ze szpitala — szepnê³a.— Jak siê czujesz?- O, dobrze.Ale ci¹gle jeszcze mam sztywne ramiê.Wyjêto mi z rany trzydzieœci szeœæ ziarenek œrutu.- Przysz³am, ¿eby ci powiedzieæ, ¿e wyje¿d¿am.wracam do Ameryki.D³ug¹ chwilê spogl¹da³ na ni¹ bez s³owa, po czym skin¹³ g³ow¹.- To przez Bena — wyjaœni³a.— Sprawi³, ¿e moja pozycjaw firmie jest nie do utrzymania.Musia³am sama zrezygnowaæ z pracy, bo inaczej wyrzucono by mnie dyscyplinarnie.- Nie przejmuj siê Benem — powiedzia³ Rej.— Pewnego dnia dostanie to, na co zas³u¿y³.- Bêdzie mi brakowa³o Warszawy.Zaczyna³am siê tu czuæ jak w domu.— Urwa³a i po sekundzie doda³a: — Ciebie te¿ bêdzie mi brakowa³o.— Có¿.te¿ ju¿ tu d³ugo nie zagrzejê miejsca.Przenosz¹ mnie na emeryturê.Chcê kupiæ na wsi kawa³ek ziemi.- - Wskaza³ g³ow¹ na o³tarz.— A teraz dziêkujê Bogu za to, ¿e ¿yjê, i za to, ¿e nie bêdê do koñca ¿ycie wierzy³ tylko w Lenina i w nic wiêcej.— Uœmiechn¹³ siê.— Chcia³em te¿ podziêkowaæ za to, co siê wydarzy³o.To okrutne nazywaæ to „Oprawc¹".to wcale nie by³o oprawc¹.Nie by³o nawet „tym".- By³o dzieckiem — powiedzia³a Sarah.— Tak, bardzo dziwnym dzieckiem.i bardzo przera¿aj¹cym.Dzieckiem, które zdecydowa³o siê robiæ to, na co nie powinno siê nigdy zdecydowaæ ¿adne dziecko.Rej odwróci³ g³owê.— Obawiam siê, ¿e w Polsce przytrafi³o siê to zbyt wielu dzieciom.Sarah odczeka³a jeszcze chwilê, nastêpnie po³o¿y³a mu d³oñ na ramieniu, odwróci³a siê i odesz³a.Rozdzia³ osiemnastyHotel Senacki otwarto w paŸdzierniku nastêpnego roku, siedei tygodni przed przewidywanym terminem.Koszt budowy okaz siê ni¿szy o trzy i pó³ miliona dolarów od zak³adanego.W trzy dni po uroczystej inauguracji nie wytrzyma³o zawieszeñ stropu i zawali³ siê sufit w sali konferencyjnej.Zginê³o piêæ oso a dwadzieœcia siedem odnios³o ciê¿kie obra¿enia.Eksperci orzek ¿e katastrofê spowodowa³ niskiej jakoœci cement oraz znaczt cieñsze, ni¿ zak³ada³y plany, prêty zbrojeniowe.Poœród zabitych znalaz³ siê Ben Saunders, dyrektor Sens International Hotels na kraje Europy Wschodniej.PrzygwoŸd go do ziemi wa¿¹cy dziewiêædziesi¹t kilogramów p³at betoi a nastêpnie wielka szklana p³yta, która spad³a z sufitu z wysokc jedenastu metrów i obciê³a mu g³owê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]