[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To mu da trochê wiêcej czasu na dalsze dzia³anie, zanim bestia otrz¹œnie siê z szoku.WiedŸmin w¹tpi³, czy zdoby³by siê na jeszcze jeden podobny wysi³ek.Dzia³anie eliksirów s³ab³o, a œwit by³ jeszcze daleko.Strzyga nie mo¿e dostaæ siê do krypty przed jutrzenk¹, inaczej ca³y dotychczasowy trud zda siê na nic.Zszed³ po schodach.Krypta by³a niedu¿a, mieœci³a trzy kamienne sarkofagi.Pierwszy od wejœcia mia³ na wpó³ odsuniêt¹ pokrywê.Geralt wydoby³ zza pazuchy trzeci flakonik, wypi³ szybko jego zawartoœæ, wszed³ do grobowca, zanurzy³ siê w nim.Tak jak oczekiwa³, grobowiec by³ podwójny - dla matki i córki.Zasun¹³ pokrywê dopiero wtedy, gdy z góry us³ysza³ znów ryk strzygi.Po³o¿y³ siê na wznak obok zmumifikowanych zw³ok Addy, na p³ycie od wewn¹trz nakreœli³ Znak Yrden.Na piersiach po³o¿y³ miecz i postawi³ maleñk¹ klepsydrê wype³nion¹ fosforyzuj¹cym piaskiem.Skrzy¿owa³ rêce.Nie s³ysza³ ju¿ wrzasków strzygi przetrz¹saj¹cej dworzyszcze.Przestawa³ s³yszeæ cokolwiek, bo czworolist i jaskó³cze ziele zaczyna³y dzia³aæ.VIIKiedy Geralt otworzy³ oczy, piasek w klepsydrze przesypa³ siê ju¿ do koñca, co oznacza³o, ¿e jego letarg by³ nawet d³u¿szy, ni¿ nale¿a³o.Nadstawi³ uszu - nie us³ysza³ nic.Jego zmys³y dzia³a³y ju¿ normalnie.Uj¹³ miecz w d³oñ, przesun¹³ rêk¹ po pokrywie sarkofagu mrucz¹c formu³ê, po czym lekko, na kilka cali, odsun¹³ p³ytê.Cisza.Odsun¹³ wieko bardziej, usiad³, trzymaj¹c broñ w pogotowiu wystawi³ g³owê ponad grobowiec.W krypcie by³o ciemno, ale wiedŸmin wiedzia³, ¿e na zewn¹trz œwita.Skrzesa³ ognia, zapali³ miniaturowy kaganek, uniós³ go, œl¹c na œciany krypty dziwaczne cienie.Pusto.Wygramoli³ siê z sarkofagu, obola³y, zdrêtwia³y, zziêbniêty.I wtedy dostrzeg³ j¹.Le¿a³a na wznak przy grobowcu, naga, nieprzytomna.By³a raczej brzydka.Szczuplutka, z ma³ymi szpiczastymi piersiami, brudna.W³osy - p³oworude - siêga³y jej prawie do pasa.Stawiaj¹c kaganek na p³ycie ukl¹k³ przy niej, pochyli³ siê.Usta mia³a blade, na koœci policzkowej du¿y krwiak od jego uderzenia.Geralt zdj¹³ rêkawicê, od³o¿y³ miecz, bezceremonialnie zadar³ jej palcem górn¹ wargê.Zêby mia³a normalne.Siêgn¹³ po jej rêkê zagrzeban¹ w spl¹tanych w³osach.Zanim namaca³ d³oñ, zobaczy³ otwarte oczy.Za póŸno.Chlasnê³a go szponami po szyi, tn¹c g³êboko, krew bryznê³a jej na twarz.Zawy³a, godz¹c w oczy drug¹ rêk¹.Zwali³ siê na ni¹, ³api¹c za przeguby obu r¹k, przygwa¿d¿aj¹c do posadzki.K³apnê³a zêbami - ju¿ za krótkimi - przed jego twarz¹.Uderzy³ j¹ czo³em w twarz, mocniej przydusi³.Nie mia³a ju¿ dawnej si³y, wi³a siê tylko pod nim, wy³a, wypluwaj¹c krew - jego krew - zalewaj¹c¹ jej usta.Krew uchodzi³a szybko.Nie by³o czasu.WiedŸmin zakl¹³ i ugryz³ j¹ mocno w szyjê tu¿ pod uchem, wbi³ zêby i zaciska³ je, dopóki nieludzkie wycie nie zmieni³o siê w cienki, rozpaczliwy krzyk, a potem d³awi¹cy siê szloch - p³acz krzywdzonej czternastoletniej dziewczynki.Puœci³ j¹, gdy przesta³a siê poruszaæ, uniós³ siê na kolana, wyrwa³ z kieszeni na rêkawie kawa³ p³Ã³tna, przycisn¹³ go do szyi.Namaca³ le¿¹cy obok miecz, przy³o¿y³ nieprzytomnej dziewczynie ostrze do gard³a, pochyli³ siê nad jej d³oni¹.Paznokcie by³y brudne, po³amane, zakrwawione, ale.normalne.Najzupe³niej normalne.WiedŸmin wsta³ z trudem.Przez wejœcie do krypty wlewa³a siê ju¿ lepko-mokra szaroœæ poranka.Ruszy³ ku schodom, ale zachwia³ siê, usiad³ ciê¿ko na posadzce.Przez przesi¹kniête p³Ã³tno krew la³a mu siê po rêce, œcieka³a do rêkawa.Rozpi¹³ kaftan, rozdar³ koszulê, pru³, dar³ szmaty, wi¹za³ je wokó³ szyi wiedz¹c, ¿e nie ma za du¿o czasu, ¿e zaraz zemdleje.Zd¹¿y³.I zemdla³.W Wyzimie, za jeziorem, kogut, strosz¹c pióra w ch³odnej wilgoci, zapia³ ochryple po raz trzeci.VIIIZobaczy³ bielone œciany i belkowany sufit komnatki nad kordegard¹.Poruszy³ g³ow¹ krzywi¹c siê z bólu, jêkn¹³.Szyjê mia³ obanda¿owan¹, grubo, solidnie, fachowo.- Le¿ czarowniku - powiedzia³ Velerad.- Le¿, nie ruszaj siê.- Mój.miecz.- Tak, tak.Najwa¿niejszy jest oczywiœcie twój srebrny, wiedŸmiñski miecz.Jest tu, nie obawiaj siê.I miecz, i kuferek.I trzy tysi¹ce orenów.Tak, tak, nic nie mów.To ja jestem stary dureñ, a ty jesteœ m¹dry wiedŸmin.Foltest powtarza to od dwóch dni.- Dwóch.- Ano, dwóch.NieŸle rozp³ata³a ci szyjê, widaæ by³o wszystko, co tam masz w œrodku.Straci³eœ mnóstwo krwi.Szczêœciem pognaliœmy do dworzyszcza zaraz po trzecich kurach.W Wyzimie nikt nie spa³ tamtej nocy.Nie da³o siê.Okropnieœcie tam ha³asowali.Nie mêczy ciê moje gadanie?- Kró.lewna?- Królewna jak królewna.Chuda.I g³upawa taka jakaœ.P³acze bez ustanku.I sika w ³Ã³¿ko.Ale Foltest mówi, ¿e to siê jej odmieni.Myœlê, ¿e nie na gorsze, co, Geralt?WiedŸmin zamkn¹³ oczy.- Dobrze, idê ju¿ - Velerad wsta³.- Odpoczywaj.Geralt? Zanim pójdê, powiedz, dlaczego chcia³eœ j¹ zagryŸæ? Hê? Geralt?WiedŸmin spa³.Andrzej Sapkowski
[ Pobierz całość w formacie PDF ]