[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trudno by³o stwierdziæ, jak d³ugo ju¿ id¹.Korytarz w ¿adnym miejscu siê nie zmienia³, wci¹¿ te same wygiête œciany i jaskrawe, ¿Ã³³te paski.Za ka¿dymi drzwiami znajdowa³a siê identyczna komnata, ter'angreal, œlady stóp i tak dalej.Ta identycznoœæ sprawi³a, ¿e czas zatraci³ swój wymiar.Mat niepokoi³ siê, ¿e nie wie, jak d³ugo ju¿ tu jest.Z pewnoœci¹ d³u¿ej ni¿ tê godzinê, któr¹ sobie wyznaczy³.Jego ubranie by³o ju¿ teraz tylko wilgotne, w butach przesta³o chlupotaæ.Szed³ jednak dalej, wpatrzony w plecy przewodnika, szed³ i szed³ bez koñca.Korytarz urwa³ siê nagle przed kolejnymi drzwiami.Mat zamruga³.By³by przysi¹g³, ¿e chwilê wczeœniej korytarz wiód³ tak daleko, jak móg³ siêgn¹æ wzrokiem.Patrzy³ jednak czêœciej na jegomoœcia obdarzonego ostrymi zêbami ni¿ na to, co znajdowa³o siê w przodzie.Obejrza³ siê i omal nie zakl¹³.Korytarz ci¹gn¹³ siê wstecz tak daleko, ¿e b³yszcz¹ce, ¿Ã³³te paski zdawa³y siê zbiegaæ w jednym punkcie.I nigdzie nie by³o widaæ ¿adnych drzwi.Kiedy siê odwróci³, sta³ sam przed wielkimi, piêciobocznymi drzwiami.“Niech sczeznê, wola³bym, ¿eby te siê tak nie zachowywa³y”.Zrobi³ g³êboki wdech i wszed³ do œrodka.Kolejna komnata w kszta³cie gwiazdy, z bia³¹ posadzk¹, nie tak du¿a jak tamta - albo tamte - te¿ z kolumnami.Oœmioramienna gwiazda, ze szklisto-czarnym postumentem ustawionym w ka¿dym z jej ramion.Coko³y, d³ugoœci dwóch piêdzi, wygl¹da³y jak p³aty odkrojone od jednej z kolumn.B³yszcz¹ce, ¿Ã³³te paski bieg³y na wszystkich ostrych krawêdziach komnaty i wzd³u¿ postumentów.Ów nieprzyjemny zapach tutaj siê nasili³, a Mat rozpozna³ w nim zapach legowiska dzikiego zwierza.Prawie nie zwróci³ na to uwagi, poniewa¿ w komnacie nie by³o nikogo prócz niego.Obracaj¹c siê powoli, spojrza³ spode ³ba na postumenty.Z pewnoœci¹ ktoœ powinien na nich siedzieæ, ktoœ, kto mia³ odpowiedzieæ na jego pytania.Oszukano go.Skoro tu przyszed³, to powinien uzyskaæ odpowiedzi.Gwa³townie odwróci³ siê dooko³a, badaj¹c wzrokiem nie coko³y, lecz g³adkie, szare œciany.Drzwi zniknê³y, nie by³o ju¿ st¹d wyjœcia.Nim jednak dokoñczy³ drugi obrót, na ka¿dym postumencie ktoœ siê pojawi³, ludzie podobni do jego przewodnika, tylko inaczej ubrani.Czterech mê¿czyzn, reszta kobiety, ich sztywne w³osy tworzy³y grzebieñ i dopiero potem opada³y na plecy.Wszyscy byli ubrani w bia³e spódnice, zakrywaj¹ce stopy.Kobiety mia³y bia³e bluzki, opadaj¹ce poni¿ej bioder, z wysokimi, koronkowymi ko³nierzykami i bia³ymi mankietami.Mê¿czyŸni nosili jeszcze wiêcej pasków ni¿ przewodnik, szerszych i nabijanych z³otem.Ka¿da taka uprz¹¿ podtrzymywa³a dwa nagie no¿e.Ostrza z br¹zu, os¹dzi³ Mat na podstawie barwy, ale odda³by za takie ca³e swoje z³oto.- Mów - odezwa³a siê jedna z kobiet warkliwym g³osem.- Zgodnie ze staro¿ytnym traktatem, tu siê zawiera umowê.Czego potrzebujesz? Mów.Mat zawaha³ siê.Nie to mówili wê¿owi ludzie.Ci patrzyli na niego jak lisy na obiad.- Kim jest Córka Dziewiêciu Ksiê¿yców i dlaczego muszê siê z ni¹ o¿eniæ? - Mia³ nadziejê, ¿e policz¹ to jako jedno pytanie.¯adne nie odpowiedzia³o.Nikt siê nie odezwa³.Po prostu dalej gapili siê na niego tymi wielkimi, bladymi oczyma.- Macie odpowiadaæ - powiedzia³.Cisza.- Oby wam koœci sp³onê³y na popió³, odpowiedzcie mi! Kim Jest Córka Dziewiêciu Ksiê¿yców i dlaczego mam siê z ni¹ o¿eniæ? Jakim sposobem umrê i narodzê siê na nowo? Co to znaczy, ¿e mam zrezygnowaæ z po³owy œwiat³oœci œwiata? To s¹ moje trzy pytania.Powiedzcie coœ!Martwa cisza.S³ysza³ w³asny oddech, s³ysza³, jak krew pulsuje mu w uszach.- Nie mam zamiaru siê ¿eniæ.I nie mam te¿ zamiaru umieraæ, nawet jeœli mia³bym narodziæ siê na nowo.Chodzê z dziurami w pamiêci, z dziurami w ¿yciu, a wy gapicie siê na mnie jak idioci.Gdyby to ode mnie zale¿a³o, to bym chcia³, by mi wype³niono te dziury, ale dziêki odpowiedziom na swoje pytania mia³bym wype³nion¹ chocia¿ przysz³oœæ.Musicie odpowiedzieæ.!- Dosyæ - warkn¹³ jeden z mê¿czyzn, a Mat zamruga³.Dosyæ? Czego dosyæ? O co mu chodzi?- Wypalcie mi oczy - mrukn¹³.- Oby wam sczez³y dusze! Jesteœcie wredni jak Aes Sedai.No dobra, chcê siê uwolniæ od Aes Sedai i Mocy, chcê st¹d wyjœæ i wróciæ do Rhuidean, skoro nie chcecie mi odpowiadaæ.Otwórzcie jakieœ drzwi i pozwólcie mi.- Dosyæ - powiedzia³ inny mê¿czyzna, a jedna z kobiet powtórzy³a jak echo.- Dosyæ.Mat omiót³ wzrokiem œciany, potem zrobi³ groŸn¹ minê odwracaj¹c siê, by ogarn¹æ ich wszystkich stoj¹cych na postumentach i wgapionych w niego.- Dosyæ? Co za dosyæ? Nie widzê ¿adnych drzwi.Wy k³amliwe, koziesy.- G³upiec - wyszepta³a gard³owo kobieta, a pozostali to powtórzyli.G³upiec.G³upiec.G³upiec.- M¹drze, prosi o po¿egnanie, kiedy nie poda³ ceny, nie ustali³ warunków.- A jednak g³upiec, ¿e pierwej nie wyznaczy³ ceny.- To my j¹ ustalimy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]