[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To mówi¹c, Burmistrz odda³ s³uchawkê zaskoczonemu ³¹cznoœciowcowi.Wszyscy obecni wpatrywali siê w niego z wyrazami szczerego zdziwienia na twarzach.- O co chodzi? - zapyta³ Pan Jan.- Powiedzia³ pan, ¿e ruszamy na Poznañ.- Henryk o sekundy uprzedzi³ oficera, który ju¿ zbiera³ siê do wypowiedzenia podobnych s³Ã³w.- I co z tego?- A co z Lesznem? - zapyta³ kanclerz przestraszony wizj¹ szturmu kolejnego miasta.- Do jutra bêdzie nasze, i to bez jednego wystrza³u - mrukn¹³ lekcewa¿¹co Sobieszczuk, ruszaj¹c w stronê namiotu pu³kownika Tasaka.* * *- Podpu³kownik - mrukn¹³ Adamczyk, siadaj¹c na skrzyni z osprzêtem do F-16, gdy wrócili do hangaru po nadaniu meldunku.- A jak, po takim odkryciu.- Filipek przysiad³ siê do niego.- Tylko nam nic nie skapnie.- Spokojna g³owa.- Zawada wyj¹³ papierosy i poczêstowa³ komandosa.Ku jego zdziwieniu Filipek te¿ wyci¹gn¹³ rêkê.- Myœla³em, ¿e nie palicie - zdziwi³ siê Zawada.- Kto tak powiedzia³?- Adamczyk.- Sukin.i pewnie za³apa³ siê na mój przydzia³!- Taki tam przydzia³ - mrukn¹³ Adamczyk.- Po wojnie ci oddam.- Trzy warty anulowane i bêdziecie kwita - zaproponowa³ Zawada widz¹c, ¿e papieros mo¿e staæ siê zarzewiem k³Ã³tni.- Stoi - potwierdzi³ Filipek.- Obiecanki, macanki, a g³upiemu stoi - powiedzia³ z przek¹sem Adamczyk i wybuchnêli œmiechem.- Jak stoi, to ju¿ po³owa sukcesu - odpar³ sentencjonalnie Zawada.- Jeszcze tylko znaleŸæ partnerkê.- Albo partnera.- Filipek poklepa³ znacz¹co swojego kolegê po plecach i odpali³ papierosa.- Spadaj, znudzi³eœ mi siê - odparowa³ tamten, zaci¹gaj¹c siê aromatycznym dymem.- A co gorsze, nie masz cycków jak Pamela.- Jeœli mowa o Pameli Anderson, to mia³a sztuczne cycki.Czysty silikon, zreszt¹ potem siê go pozby³a - wtr¹ci³ Adam.- Pieprzyæ tam - Adamczyk nie dawa³ za wygran¹ - sztuczne nie sztuczne a dorwa³bym siê do nich, a¿ by skrzypia³y.Widzia³em taki fikuœny filmik kiedyœ, nakrêci³a go sobie z tym, no, jej facetem.- NieŸle skroba³a kijaszka - przyzna³ Filipek.Rozmarzyli siê i milczeli przez chwilê, pal¹c i po¿eraj¹c oczami wyobraŸni pamelopodobne istoty.Nagle Adamczyk drgn¹³ i rozejrza³ siê po wielkiej jaskini.- Co jest? - zapyta³ Zawada.Komandos delikatnie zgasi³ na wpó³ wypalonego papierosa, przy³o¿y³ palec do ust i wskaza³ g³ow¹ na odleg³y koniec pasa startowego.Filipek p³ynnym ruchem zdj¹³ z ramienia pistolet maszynowy, i przyklêkn¹³ za skrzyni¹.Zawada z niedowierzaniem patrzy³, co robi¹, dopóki nie œci¹gnêli go na beton.- No, co wy.- zd¹¿y³ powiedzieæ, zanim Filipek nie zatka³ mu d³oni¹ ust.- Nie jesteœmy tu sami - szepn¹³ komandos raz jeszcze, pokazuj¹c ton¹cy w pó³mroku kraniec podziemnego lotniska.Zawada spojrza³ nad krawêdzi¹ skrzyni i stara³ siê przebiæ ciemnoœci wzrokiem.Nie widzia³ jednak niczego, jego uszy te¿ nie odbiera³y sygna³Ã³w œwiadcz¹cych o obecnoœci innych ludzi.- Nic nie widzê - szepn¹³, i w tym samym momencie zauwa¿y³, ¿e mrok siê porusza.Jeden, dwa, trzy ciemniejsze obiekty przesunê³y siê wzd³u¿ œciany.Po chwili by³o ich ju¿ kilkanaœcie.- Kurwa - szepn¹³ Filipek.- Trochê ich za du¿o jak na mój gust.- Racja.- Adamczyk skin¹³ g³ow¹ i popchn¹³ Zawadê w kierunku œciany.- Musimy spadaæ, jeœli nie chcemy byæ zauwa¿eni.Pan podpu³kownik zna ten teren.Którêdy mo¿emy siê wydostaæ?Adam rozejrza³ siê i wskaza³ na drabinkê przeciwpo¿arow¹ prowadz¹c¹ na galeriê.Umieszczono j¹ w niewielkim wg³êbieniu, co pozwala³o przynajmniej czêœciowo ukryæ siê przed intruzami.Zw³aszcza jeœli nie spodziewali siê obecnoœci innych ludzi.Ale tego nie by³ do koñca pewien.- Tylko po cichu - szepn¹³ Filipek i prze³o¿y³ automat przez ramiê, zabezpieczaj¹c lufê za paskiem uprzê¿y.- Pan podpu³kownik pierwszy.Zawada podczo³ga³ siê do drabinki i powoli zacz¹³ siê wspinaæ.Nie spogl¹da³ za siebie, stara³ siê stawiaæ stopy na kolejnych szczeblach pewnie i jak najciszej.Gumowe podeszwy jego butów na szczêœcie by³y na tyle elastyczne, ¿e nie czyni³y ¿adnego ha³asu.Nie mia³ broni automatycznej, co z jednej strony stawia³o go na przegranej pozycji w wypadku konfrontacji z przeciwnikiem, ale z drugiej strony ogranicza³o mo¿liwoœæ ujawnienia przez nieostro¿ny ruch i uderzenie metalu o metal.Szed³ w górê, miarowo stawiaj¹c stopê za stop¹, dopóki nie dosiêgn¹³ ch³odnej kratownicy galerii.Wczo³ga³ siê na ni¹ i zamar³.Filipek i Adamczyk po kilku sekundach do³¹czyli do niego.Na dole widaæ by³o ju¿ ca³kiem wyraŸnie kilkudziesiêciu ludzi w panterkach, którzy ze zdziwieniem, nie mniejszym od tego, jakie towarzyszy³o wroc³awianom, przygl¹dali siê maszynom stoj¹cym w skalnym hangarze.- Poznaniacy - mrukn¹³ Filipek, odbezpieczaj¹c broñ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]