[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stra¿nik rozjaœni³ siê natychmiast i wyda³ z siebie s³yszal-brzêczenie.Uthacalthing odwróci³ siê i podszed³ do czekaj ¹-h na niego szymów.-.nasza pierwsza skarga dotyczy tego, ¿e podopieczny gatu-[ Ziemian, nosz¹cy oficjaln¹ nazwê Tursiops amicus, albo "neo-5ny", dokona³ odkrycia, którym nie chce siê podzieliæ.Mówi i ¿e odkrycie to mo¿e wywo³aæ powa¿ne konsekwencje dla Ga-ycznego Spo³eczeñstwa.Klan Gooksyu-Gubru, jako obroñca ycji i dziedzictwa Przodków, nie pozwoli siê pomin¹æ! Mamy te prawo wzi¹æ zak³adników, by zmusiæ te na wpó³ ukszta³to-103wane wodne stworzenia oraz ich panów-dzikusów do wyjawienia zatajonej przez nich informacji.Uthacalthing rozwa¿a³ w swoim umyœle, zastanawia³ siê, co te¿ drugi gatunek ludzkich podopiecznych odkry³ za dyskiem galaktyki.Westchn¹³ ze smutkiem.W obecnym stanie rzeczy w Piêciu Galaktykach, by dowiedzieæ siê wszystkiego, musia³by odbyæ d³ug¹ podró¿ przez hiperprzestrzeñ poziomu D i wy³oniæ siê z niej za milion lat.By³aby to ju¿ wtedy, rzecz jasna, historia staro¿ytna.W gruncie rzeczy nie mia³o w³aœciwie wielkiego znaczenia, co dok³adnie zrobi³ Streaker, by wywo³aæ obecny kryzys.Z obliczeñ Najwy¿szej Rady Tymbrimskiej wynika³o, ¿e w ci¹gu kilku stuleci tak czy inaczej musia³o dojœæ do jakiegoœ rodzaju wybuchu.Ziemianom po prostu uda³o siê wywo³aæ go odrobinê przedwczeœnie.To wszystko.Wywo³aæ go przedwczeœnie.Uthacalthing szuka³ na odpowiedniej przenoœni.To by³o tak, jakby niemowlê uciek³o z ko³yski, po-czo³ga³o siê do jaskini bestii Vl'korg i trzepnê³o królow¹ prosto w pysk!-.druga skarga i bezpoœredni powód naszej militarnej ekspansji to ¿ywione przez nas silne podejrzenie, ¿e na planecie Garth maj¹ miejsce nieprawid³owoœci w procesie Wspomagania! W naszym posiadaniu znajduj¹ siê dowody, ¿e pó³rozumny podopieczny gatunek znany jako "neoszympansy" otrzymuje nieodpowiednie przewodnictwo i ¿e zarówno jego ludzcy opiekunowie, jak i tymbrimscy nadzorcy nie obchodz¹ siê z nim jak nale¿y.Tymbrimczycy nieodpowiednimi nadzorcami? Och, wy aroganckie ptaszyska, zap³acicie za tê obelgê - poprzysi¹g³ Uthacalthing.Gdy siê zbli¿y³, szymy zerwa³y siê na nogi i pok³oni³y nisko.Odwzajemni³ ten gest.Na koniuszkach jego korony zamigota³o przez chwilê syulff-kuonn.- Pragnê, by dostarczono pewne wiadomoœci.Czy wyœwiadczycie mi tê przys³ugê?Wszyscy skinêli g³owami.Szymy najwyraŸniej nie czu³y siê najlepiej w swym towarzystwie, gdy¿ wywodzi³y siê z bardzo od siebie odleg³ych warstw spo³ecznych.Jeden mia³ na sobie dumny mundur oficera milicji.Dwa z pozosta³ych nosi³y jaskrawe ubrania cywilne.Ostatni i najnêdzniej odziany z nich mia³ na piersi coœ w rodzaju monitora, po obu stronach którego znajdowa³y siê szeregi klawiszy pozwalaj¹cych nieszczêsnemu stworzeniu wydobywaæ z urz¹dzenia coœ, co przypomina³o mowê.Ów szym sta³ nieco z boku i z ty³u w stosunku do pozosta³ych i niemal nie podnosi³ wzroku.104- Jesteœmy do us³ug - odezwa³ siê krótko ostrzy¿ony porucz-milicji, staj¹c na bacznoœæ.Wydawa³o siê, ¿e kompletnie nie l¿¹ na cierpkie spojrzenia, jakie rzucali w jego stronê krzykli-- ubrani cywile.- To œwietnie, mój m³ody przyjacielu - Uthacalthing uj¹³ szy-za ramiê i wrêczy³ mu ma³y, czarny szeœcian.- Przeka¿ to, iszê.Koordynatorowi Planetarnemu Oneagle, wraz z wyrazami jego szacunku.Powiedz jej, ¿e musia³em odroczyæ mój wyjazd kryjówki, ale mam nadziejê, ¿e wkrótce siê spotkamy.[o w³aœciwie nie jest k³amstwo - powiedzia³ sobie Uthacal-ng.- Dziêki niech bêd¹ anglicowi i jego cudownej wieloznaczni!rzymski porucznik wzi¹³ w rêkê szeœcian i ponownie siê pok³o-, nachylaj¹c cia³o dok³adnie pod k¹tem przewidzianym dla unoŸnych istot okazuj¹cych szacunek starszemu opiekunowi ojusznikowi.Nastêpnie, nawet nie spogl¹daj¹c na pozosta³ych, gna³ ku swemu kurierskiemu rowerowi.leden z cywilów, najwyraŸniej s¹dz¹c, ¿e Uthacalthing go nie yszy, szepn¹³ do swego jaskrawo przystrojonego kolegi.- Mam nadziejê, ¿e ten niebiesko kartowy paniczyk wpadnie ylvie zako³ysa³a siê do ty³u, jakby zada³ jej cios.%en obróci³ siê w stronê t³umu i uniós³ w górê rêce.- Wychowankowie dzikusów z Terry! - krzykn¹³.- Wy wszys-Wracajcie do domów, do swych partnerów! Wspólnie z naszy-opiekunami pokierujemy procesem naszego Wspomagania.Nie-rzebne nam ¿adne wskazówki od nieziemniackich intruzów! 3d t³umu dobieg³ niski pomruk konsternacji.Fiben ujrza³, ¿e ziemiec na balkonie æwierka coœ do ma³ej skrzynki.Sapewne wzywa pomocy - zrozumia³.- IdŸcie do domu! - powtórzy³.- I nie pozwalajcie ju¿ wiêcej-uzom robiæ z nas widowiska!^omruk na dole sta³ siê bardziej intensywny.Tu i ówdzie Fibenitrzeg³ zasêpione nagle twarze.Szymy rozgl¹da³y siê po salipewnie - mia³ nadziejê, ¿e by³y zawstydzone.Czo³a zmarszczy-»od wp³ywem nieprzyjemnych myœli.^Jagle jednak, ponad dobiegaj¹c¹ z do³u paplanin¹, ktoœ krzyk-w górê, do niego:- Co jezd? Nie chce ci stan¹æ?liniej wiêcej po³owa zebranych ryknê³a g³oœnym œmiechem, za rym pod¹¿y³y drwi¹ce okrzyki i gwizdy, zw³aszcza z pierw-ch szeregów.189Fiben naprawdê musia³ ju¿ znikaæ.Gubru najprawdopodobni nie odwa¿y siê zastrzeliæ go wprost na oczach t³umu.Niew¹tpliw jednak ptaszysko pos³a³o po posi³ki.Niemniej nie potrafi³ zrezygnowaæ z tak efektownej riposty.Po| szed³ do krawêdzi wzniesienia i obejrza³ siê na Sylvie, po czyi opuœci³ spodnie.Szydercze œmiechy ucich³y nagle.Nasta³y chwile ciszy, któ³ przerwa³y gwizdy i szalony aplauz.Kretyni - pomyœla³ Fiben, uœmiechn¹³ siê jednak i pomacha³ (i nich rêk¹, zanim ponownie zapi¹³ rozporek.Gubru tymczasem trzepota³ ju¿ ramionami i skrzecza³, by pon gliæ do czynu dobrze ubrane neoszympansy, które dzieli³y z ni kabinê.Te z kolei wychyli³y siê na zewn¹trz, aby krzykn¹æ do ba manów.W oddali rozleg³y siê s³abe odg³osy przypominaj¹ dŸwiêk syren.Fiben z³apa³ Sylvie, by poca³owaæ j¹ raz jeszcze.Tym razem o wzajemni³a mu siê.Zachwia³a siê, gdy wypuœci³ j¹ z objêæ.Zatrz ma³ siê, by wykonaæ po¿egnalny gest pod adresem nieziemc T³um zarycza³ ze œmiechu.Wreszcie Fiben odwróci³ siê i pogn ku wyjœciu.Wewn¹trz jego g³owy cichy g³os przeklina³ go i nazywa³ eksti wertycznym idiot¹.Nie po to wys³a³a ciê do miasta pani genera³, ty durniu!Przemkn¹³ przez ozdobion¹ paciorkami zas³onê, potem jedn, zatrzyma³ siê nagle.Stan¹³ twarz¹ w twarz z neoszympansem o 2 sêpionej minie odzianym w szatê z kapturem.Rozpozna³ ma³e;szyma, którego widzia³ przelotnie tego wieczoru ju¿ dwa razy najpierw pod drzwiami do "Ma³piego Grona", a potem, gdy sta³ t obok umieszczonej na balkonie kabiny, w której siedzia³ Gubru.- To ty! - oskar¿y³ go.- Aha.Ja - zgodzi³ siê alfons.- Przykro mi, ¿e nie mogê zi ¿yæ tej samej oferty, co przedtem.Myœlê jednak, ¿e mia³eœ d;w nocy inne rzeczy na g³owie.Fiben zmarszczy³ brwi.- ZejdŸ mi z drogi - spróbowa³ odepchn¹æ tamtego na bok.- Max! - krzykn¹³ mniejszy szym.Z mroku wy³oni³a siê wiel sylwetka.By³ to potê¿ny facet z blizn¹ na twarzy, którego Fib spotka³ przy barze na krótko przed pojawieniem siê nadzorów nych w kombinezonach z zamkami b³yskawicznymi.Ten, kto tak interesowa³ siê jego niebiesk¹ kart¹.W jego miêsistej d³oni sf.czywa³ og³uszacz.Szym uœmiechn¹³ siê przepraszaj¹co.- Przyk mi, koleœ.Fiben naprê¿y³ miêœnie, by³o ju¿ jednak za póŸno.Przez je190D przemknê³o mrowienie.Jedyne, co zdo³a³ zrobiæ, to potkn¹æi wpaœæ w ramiona mniejszego szyma
[ Pobierz całość w formacie PDF ]