[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Œwiat³oœci, jak te kobiety potrafi³y siê uœmiechaæ!Na koniec Berelain zwróci³a siê do Randa, rozk³adaj¹c spódnice i nisko siê pochylaj¹c.S³ysza³ jak Lews Therin coœ mruczy w jego g³owie, napawaj¹c siê widokiem piêknej kobiety, która by³a bardziej ni¿ hojna w szafowaniu swymi wdziêkami.Rand te¿ podziwia³ to, co widzia³, jednoczeœnie siê zastanawiaj¹c, czy nie powinien odwróciæ wzroku, przynajmniej dopóki ona siê znowu nie wyprostuje, ale usadowi³ siê na podium nie bez powodu.Postara³ siê, by jego g³os zabrzmia³ rozs¹dnie i stanowczo.- Rhuarkowi wymknê³o siê, ¿e zaniedbujesz swe obowi¹zki, Berelain.Jak siê zdaje, ukry³aœ siê w swych komnatach na wiele dni, od czasu, kiedy by³em tu po raz ostatni.Wnoszê, ¿e musia³ siê z tob¹ surowo rozmówiæ, skoro raczy³aœ z nich wyjœæ.- Rhuarc w³aœciwie wcale tego nie powiedzia³, ale coœ takiego da³o siê wywnioskowaæ.Purpura, jak¹ okry³y siê jej policzki, wskazywa³a, ¿e Rand mówi¹c to, mia³ racjê.- Wiesz przecie¿, dlaczego to ty sprawujesz tutaj w³adzê, a nie on.Masz s³uchaæ jego rad, a nie zrzucaæ wszystko na jego barki.Nie ¿yczê sobie, by Cairhienianie postanowili wszcz¹æ rebeliê, przekonani, ¿e przekaza³em w³adzê nad nimi w rêce Aiela.- Ja.ja siê zamartwia³am, Lordzie Smoku.- Wbrew temu wahaniu i czerwonym policzkom, mówi³a opanowanym g³osem.- Od czasu zjawienia siê Aes Sedai plotki wyrastaj¹ jak chwasty.Czy wolno mi spytaæ, kto ma wedle twego ¿yczenia tutaj panowaæ?- Elayne Trakand.Dziedziczka Tronu Andor.Obecnie królowa Andoru.- A w ka¿dym razie ju¿ niebawem.- Nie wiem, o jakich pog³oskach mówisz, ale myœl o spokoju w Cairhien.Martwienie siê Aes Sedai pozostaw mnie.Elayne bêdzie wdziêczna za to, co tu zrobi³aœ.Min z jakiegoœ powodu g³oœno poci¹gnê³a nosem.- To m¹dry wybór - odrzek³a po namyœle Berelain.- Cairhienianie zaakceptuj¹ Elayne, jak mi siê zdaje, mo¿e nawet ci buntownicy w górach.- Dobrze to by³o s³yszeæ; Berelain potrafi³a bystrze interpretowaæ trendy polityczne, mo¿e równie bystrze jak Cairhienianie.Zrobi³a g³êboki wdech, sprawiaj¹c, ¿e Lews Therin przesta³ szumieæ.- Co zaœ siê tyczy Aes Sedai.plotki mówi¹, ¿e one tu przyby³y, by ciê odprowadziæ do Bia³ej Wie¿y.- A ja powiedzia³em, zostaw Aes Sedai mnie.- Nie dlatego, ¿eby nie ufa³ Berelain.Ufa³ jej do tego stopnia, ¿e powierzy³ jej w³adzê nad Cairhien, dopóki Elayne nie przejmie Tronu S³oñca, nie wierzy³ te¿, by ona sama ¿ywi³a jakieœ ambicje odnoœnie korony.Ale wiedzia³ równie¿, ¿e im mniej jest takich, którzy wiedz¹, ¿e on w ogóle ma jakieœ plany wzglêdem Aes Sedai, tym mniejsze s¹ szanse, i¿ Coiren dowie siê, ¿e chodzi o coœ wiêcej ni¿ oferowane przez ni¹ z³oto, i klejnoty.Ledwie drzwi zamknê³y siê za Berelain, Min znowu poci¹gnê³a nosem.W rzeczy samej tym razem by³o to niemal parskniêcie.- Dziwiê siê, ¿e jej siê w ogóle chce wk³adaæ jakiekolwiek ubrania.No có¿, prêdzej czy póŸniej ktoœ utrze jej nosa.Nie zobaczy³am nic, co by ci siê do czegoœ przyda³o.Tylko mê¿czyznê w bieli, który przyczyni siê do jej upadku.Niektóre kobiety nie maj¹ za grosz wstydu!Tego samego popo³udnia poprosi³a go o pieni¹dze, by móc naj¹æ ca³¹ izbê szwaczek, jako ¿e przyby³a z Caemlyn z tym tylko, co mia³a akurat na sobie, i te bezzw³ocznie przyst¹pi³y do szycia kaftanów, spodni i bluzek z jedwabiu i brokatu we wszystkich kolorach têczy.Kilka bluzek zdawa³o siê bardzo wydekoltowanych, nawet pod kaftanem.Niektóre ze spodni by³y takie, ¿e nie mia³ pojêcia, jak ona siê w nie wbi³a.Ponadto ka¿dego dnia æwiczy³a rzucanie no¿ami.Raz nawet zauwa¿y³, jak Nandera i Enaila pokazuj¹ jej ich technikê walki z u¿yciem r¹k i stóp, która znacznie siê ró¿ni³a od sposobu, w jaki robili to mê¿czyŸni; Panny nie lubi³y, kiedy je obserwowa³ przy tych æwiczeniach; przerywa³y je i podejmowa³y dopiero wtedy, kiedy siê oddali³.Mo¿e Perrin poj¹³by to wszystko, ale Rand stwierdzi³ po raz tysiêczny, ¿e on sam nie rozumie i nigdy nie zrozumie kobiet.Ka¿dego dnia do apartamentów Randa przychodzi³ Rhuarc albo Rand udawa³ siê do gabinetu, który Rhuarc dzieli³ z Berelain.Rand z zadowoleniem obserwowa³, jak tamten ciê¿ko pracuje nad sprawozdaniami z wysy³ek zbo¿a i kwaterowania uchodŸców, a tak¿e z napraw zniszczeñ powsta³ych w wyniku wojny, któr¹ niektórzy Cairhienianie nazywali Drug¹ Wojn¹ z Aielami, mimo usilnych starañ, by nazywano j¹ Wojn¹ z Shaido.Rhuarc twierdzi³, ¿e postanowi³ zignorowaæ, jak siê wyrazi³, zabawy Cairhienian w ji’e’toh, ale nadal burcza³ za ka¿dym razem, gdy widzia³ jak¹œ Cairhieniankê z mieczem albo m³odzieñców ca³ych odzianych w biel.Rebelianci wci¹¿ siê czaili w górach, ich rzesze ros³y, ale ci te¿ nie zdawali siê go trapiæ.Przejmowa³ siê natomiast Shaido i tym, ile w³Ã³czni wyrusza ka¿dego dnia w stronê £zy.Ci zwiadowcy, którym uda³o siê wróciæ, donosili o aktywnoœci Shaido na Sztylecie Zabójcy Rodu.Nic jednak nie wskazywa³o, w któr¹ stronê zamierzaj¹ wyruszyæ i kiedy to nast¹pi.Rhuarc wspomina³ nawet o tym, ilu Aielów uleg³o apatii i odrzuci³o w³Ã³cznie, ilu nie chcia³o zarzuciæ bieli gai’shain, kiedy ich czas siê koñczy³, a tak¿e o tych nielicznych, którzy nadal kierowali siê na pó³noc, by siê przy³¹czyæ do Shaido.To wszystko œwiadczy³o o jego zaniepokojeniu.O dziwo, Sevanna by³a w namiotach, a nawet w samym mieœcie; wyjecha³a nazajutrz po przybyciu Randa.Rhuarc wspomnia³ o tym przelotnie.- A czy nie lepiej by³oby j¹ pojmaæ? - zapyta³ Rand.- Rhuarc, ja wiem, ¿e ona jest uwa¿ana za M¹dr¹, wed³ug mnie, ona ni¹ nie jest.Nie by³bym zdziwiony, gdyby Shaido okazali siê rozs¹dni, kiedy jej zabraknie.- W¹tpiê w to - odpar³ sucho Rhuarc.Siedzia³ na poduszce, wsparty o œcianê gabinetu, i pali³ fajkê.- Amys i inne zerkaj¹ na siebie za plecami Sevanny, ale przyjmuj¹ j¹ jako M¹dr¹.Je¿eli M¹dre twierdz¹, ¿e Sevanna nale¿y do nich, to tak jest.Widywa³em wodzów, dla których nie zmarnowa³bym buk³aka wody, choæbym nawet sta³ w otoczeniu dziesiêciu stawów, ale oni nadal byli wodzami.Rand westchn¹³ i zabra³ siê za studiowanie mapy rozpostartej na stole.Rhuarc rzeczywiœcie zdawa³ siê jej nie potrzebowaæ; nie patrz¹c na ni¹, potrafi³ wymieniæ wszystkie cechy narysowanego na niej terenu.Berelain siedzia³a na swym krzeœle z wysokim oparciem po drugiej stronie sto³u, z podkulonymi nogami i stert¹ papierów na kolanach.W rêku trzyma³a pióro, a na ma³ym stoliku obok jej krzes³a sta³ ka³amarz.Doœæ czêsto zerka³a na niego, ale za ka¿dym razem, gdy widzia³a, ¿e Rhuarc na ni¹ patrzy, ponownie pochyla³a g³owê nad raportami.Rhuarc z jakiegoœ powodu zawsze marszczy³ czo³o, gdy na ni¹ spojrza³, a ona wtedy rumieni³a siê i zaciska³a usta.Czasami Rhuarc robi³ minê wyra¿aj¹c¹ dezaprobatê, co nie mia³o ¿adnego sensu.Przecie¿ ju¿ powróci³a do swych obowi¹zków.- Bêdziesz musia³ przerwaæ wysy³anie w³Ã³czni na po³udnie - powiedzia³ w koñcu Rand.Nie podoba³ mu siê ten pomys³.Sammael musia³ koniecznie odczuæ, ¿e spada na niego najwiêkszy m³ot œwiata, ale nie mog³o siê to odbyæ kosztem koniecznoœci ponownego wypleniania Shaido z Cairhien.- Nie widzê innego sposobu.Mija³y dni i ka¿dy by³ czymœ wype³niony.Przyjmowa³ uœmiechniêtych lordów i lady, tak dla siebie wzajem serdecznych, i¿ nabra³ pewnoœci, ¿e potajemnie knuj¹ coœ przeciwko sobie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]