[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Denis przy³o¿y³ lufê rewolweru do jej czo³a.Przy strzale klacz rzuci³a siê doty³u iupad³a na ziemiê w drgawkach agonii.Jej nogi wyprostowa³y siê i zarazznieruchomia³y.Dirk zadr¿a³ ze wspó³czucia i nachyli³ siê do przodu, ¿eby zwymiotowaæ w trawê.Gard³o pali³ mu kwaœny, gor¹cy smak wymiocin.Otar³ rêk¹ usta i wsta³.Szed³przez pole bezcelu, jak œlepiec, a nogi nios³y go w stronê skarpy.W jego umyœle przewija³a siê tylko jedna myœl, powracaj¹c jak refren marszowejpieœni: Nie chce mnie.Nie chce mnie.I zaraz z b³yskiem nienawiœci: Mam nadziejê, ¿e umrze.Niech umrze.- Proszê, niech umrze.- Anna Courteney wypowiedzia³a ¿yczenie tak cicho, ¿ebystoj¹cy przy powozie Garry nie us³ysza³ jej s³Ã³w.Sta³ zamyœlony ze zgarbionymiramionami,wysuniêt¹ do przodu g³ow¹ i rêkami zwisaj¹cymi wzd³u¿ boków.Podniós³ rêkê iprzys³oni³palcami powieki, wciskaj¹c je mocno w oczy.- Idê do niego - powiedzia³.- Niech Bóg mi pomo¿e, ale idê do niego.- Nie! Zabraniam ci.Zostaw go - niech cierpi tak, jak ja cierpia³am.Zupe³niezaskoczony Garry podniós³ wolno g³owê.- Muszê.Ju¿ za d³ugo, za du¿o.Muszê.Proszê ciê, Bo¿e, ¿eby nie by³o za póŸno.- Niech umrze.- Nagle coœ jej pêk³o w g³owie, za³ama³o siê pod ciê¿aremd³ugotrwa³ej nienawiœci.Wsta³a z siedzenia, krzycz¹c na ca³e gard³o:- Umrzyj! Niech ciê diabli.Umrzyj! - Garry ods³oni³ oczy i spojrza³ na ni¹zaalarmowany.- Uspokój siê, kochanie.- Umrzyj! Umrzyj! - Jej twarz by³a teraz ca³a w czerwonych plamach, a g³osrzêzi³,jakby ktoœ j¹ dusi³.Garry wdrapa³ siê do powozu i obj¹³ j¹ silnie ramionami.- Zostaw mnie.Nie dotykaj mnie! - wydar³a siê na niego, odpychaj¹c jego rêce.-Toprzez ciebie go straci³am.By³ taki wielki i silny.By³ mój, a ty.- Anno.Anno.Proszê, nie.- Stara³ siê powstrzymaæ ten potok wyrzutów.-Proszê,uspokój siê, kochanie.- Ty.ty pe³zaj¹cy, nêdzny kaleko.To przez ciebie.- Nagle wylecia³o to zniej jakropa z rakowatej naroœli.- Ale odp³aci³am ci.Zabra³am ci go, a teraz umrze.Nigdy go niebêdziesz mia³.- Rozeœmia³a siê, napawaj¹c zemst¹.- Anno! Dosyæ.- Tamtej nocy.pamiêtasz tamt¹ noc? Czy ty lub on kiedykolwiek j¹ zapomnicie?Chcia³am go wtedy.Chcia³am, ¿eby obj¹³ mnie, ¿eby wszed³ we mnie g³êboko jakpoprzednio.b³aga³am go.Prosi³am go na klêczkach.ale przez ciebie.Przezjegokalekiego, s³abego brata.Jezu! Nienawidzi³am go! - Rozeœmia³a siê i by³ to jêkbólu inienawiœci.- Podar³am na sobie ubranie i pogryz³am do krwi usta, jak chcia³am,¿eby on tozrobi³.Kiedy przyszed³eœ, chcia³am, ¿ebyœ.ale ty, zapomnia³am, ¿e jesteœtylkopó³mê¿czyzn¹! Chcia³am, ¿ebyœ go zabi³.zabi³ go!Garry cofn¹³ siê od niej ze wstrêtem ca³y blady, a pot œcieka³ mu po twarzy jakpobia³ym marmurze.- Ca³y ten czas myœla³em, ¿e on ciebie.wierzy³em ci.- Na wpó³ zeskoczy³, ana wpó³spad³ z powozu, podpieraj¹c siê o ko³o.-.Ca³y ten czas zmarnowany.- Odwróci³ siê i zacz¹³ biec, potykaj¹c siê nasztucznejnodze.- Garry, podwieŸæ ciê? - Denis Peterson zawo³a³ z powozu, który zrówna³ siê zbiegn¹cym Garrickiem.- Tak.Och, tak.- Garry schwyci³ siê boku i podci¹gn¹³ na siedzenie obokDenisa.-Proszê, zawieŸ mnie do niego tak szybko, jak tylko mo¿esz.87.Cichy i opuszczony dom otoczy³ j¹ swoim ogromem.Zamkniête, chroni¹ce przeds³oñcem okiennice wprowadza³y nastrój zamyœlenia, a stêch³y zapach przywodzi³ namyœlemocje, które dawno temu zgas³y pod tym dachem.Anna stanê³a na œrodku olbrzymiego pokoju goœcinnego i wykrzyknê³a g³oœno jednos³owo:- Theunis Kraal!Grube kamienne œciany zag³uszy³y jêk jej szaleñstwa.- On nie ¿yje! S³yszysz mnie? Zabra³am go wam wszystkim.- Wybuchnê³atriumfalnym œmiechem, a po policzkach ciek³y jej ³zy.- Wygra³am! S³yszyciemnie?Wygra³am! - Ból zniekszta³ci³ jej œmiech.Podnios³¹ ciê¿k¹ lampê naftow¹ i cisnê³a j¹ o œcianê.Szk³o rozprys³o siê i poœcianiena pod³ogê pola³a siê nafta, wsi¹kaj¹c w dywan.- Theunis Kraal! S³uchaj mnie! Nienawidzê ciê! Nienawidzê go.Wszystkich wasnienawidzê.Przebieg³a przez pokój zdzieraj¹c ze œcian obrazy w z³oconych ramach irozbijaj¹c jeo pod³ogê tak, ¿e od³amki szk³a zas³a³y pod³ogê niczym ma³e diamenciki.Porwa³akrzes³o,¿eby rozbiæ serwantkê i zniszczyæ stoj¹c¹ w niej porcelanê; zrzuci³a ksi¹¿ki zpó³ki irozsypa³a po pod³odze porwane strony.- Nienawidzê! - wrzasnê³a.- Nienawidzê! - Wielki dom czeka³ w milczeniu,znu¿onywygas³ymi uczuciami - stary, smutny i m¹dry.- Nienawidzê was! Was wszystkich.- Pobieg³a korytarzem przez kuchniê dospi¿arni.Na najni¿szej pó³ce sta³ czterogalonowy dzban ze spirytusem metylowym.Anna ztrudemwyszarpnê³a z niego korek.Z dzbana chlusn¹³ spirytus.Anna porwa³a goprzyciskaj¹c dopiersi i potykaj¹c siê wróci³a do kuchni.P³yn pola³ siê na jej ubranieprzemaczaj¹c ciê¿kiespódnice i rozlewaj¹c siê w ka³u¿e na kamiennej posadzce.- Nienawidzê! - Rozeœmia³a siê i w tym momencie poœliznê³a siê, straci³arównowagê itrzymaj¹c w objêciach dzban upad³a na kuchniê.Gor¹cy metal przepali³ jejubranie i poparzy³udo, ale ona nie czu³a ¿adnego bólu.Mokre spódnice zahaczy³y o palenisko i namaterialepojawi³ siê ma³y p³omyczek, który szybko zacz¹³ rosn¹æ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]