[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dr¿¹c na ca³ym ciele, przytaknê³a.Varthlokkur zwróci³ siê do Starca: — Gdybyœ mnie potrzebowa³, bêdê na murze.— Potem wzi¹³ Nepanthe pod ramiê i odprowadzi³ do schodów wiod¹cych z wie¿y.Za ich plecami Starzec zacz¹³ przygotowywaæ pomieszczenie na scenê jej hañby.Nie obejrza³a siê za siebie.* * *W ciemnoœciach Varthlokkur kroczy³ po murze obronnym Fangdred, patrz¹c na Smocze Zêbiska.Jego m³ode w³osy rozwiewa³ ciep³y po³udniowy wiatr.Nie dostrzega³ jednak ani gwiazd, ani gór, nie zdawa³ sobie te¿ sprawy z polepszenia pogody.Zatraci³ siê w czasie minionym.We w³asnej przesz³oœci.Myœlami powróci³ do Ilkazaru, do tych kilku cieplejszych wspomnieñ dotycz¹cych kobiety, która zginê³a na stosie.By³a wspania³¹ kobiet¹, tak kochaj¹c¹, jak tylko matka mo¿e byæ.Ka¿de wspomnienie na jej temat stanowi³o radosne, troskliwie przechowywane dziedzictwo.Gniew, nienawiœæ i zimna determinacja, które nim kierowa³y, które ¿ywi³ w milczeniu i z rozmys³em przez te wszystkie lata z Royalem, te¿ powróci³y.Royal by³ nastêpnym dobrym cz³owiekiem.On i jego stara kobieta: wszystko proch i proch; popio³y i popio³y.Mia³ nadziejê, ¿e trafili do swego wieœniaczego nieba.Oboje zas³ugiwali na znacznie wiêcej niŸli okrucieñstwa, jakie ofiarowa³o im ¿ycie.Nie by³o prawdziwej sprawiedliwoœci na tym œwiecie.Poruszy³ siê nerwowo, czuj¹c na skórze ciep³y wiatr, w koñcu rozpozna³ Wiatro³aka Królów Burzy.Czy zrobi siê dostatecznie ciep³o, aby œnieg stopnia³?Jego myœli pobieg³y nastêpnie do czarów i mrocznych wschodnich szkó³, w których wyuczy³ siê umiejêtnoœci i które wypaczy³y jego duszê.Szko³y z³a, ropiej¹ce rany, szamba wiedzy na temat chaosu, rz¹dzonego ¿elazn¹ d³oni¹ przez swych mistrzów.Wykrzywiona niegodziwoœci¹ twarz Yo Hsi stanê³a mu przed oczyma, tylko po to, by natychmiast przegna³ j¹ wizerunek oblicza jego brata bliŸniaka, Nu Li Hsi.Ksi¹¿êta Taumaturgowie Shinsan.Byli panami z³a, z³a naprawdê czczonego pod bosk¹ postaci¹ w przyporz¹dkowanych im domenach Shinsan, gdzie zapewniono im boskie niemal¿e bezpieczeñstwo w samym sercu Imperium Grozy.Imperium Grozy Shinsan.By³o tak zepsute jak jego reputacja.Tervola byli wys³annikami Ciemnoœci.Varthlokkur zadr¿a³ przejêty wspomnieniami, nawet tak niejasnymi jak jego.Ale nie potrafi³ zupe³nie zapomnieæ, nawet jeœli nie pamiêta³ wiêkszoœci szczegó³Ã³w ze swego tamtejszego ¿ycia.Starzec zapyta³ go o cenê, jak¹ zap³aci³ za sw¹ wiedzê.Nie potrafi³ sobie przypomnieæ, jaka to by³a cena, niezale¿nie od tego, jak siê stara³.To go przera¿a³o.Nie mia³ najmniejszych w¹tpliwoœci, ¿e cena by³a straszliwa.Jednej rzeczy by³ natomiast absolutnie pewien.Jeszcze nie skoñczy³ jej sp³acaæ.Myœlami wybieg³ w przysz³oœæ, na któr¹ obecnie sk³ada³o siê tak w¹skie pasmo mo¿liwoœci, a potem powróci³ do przesz³oœci.Przesz³oœæ by³a z³a, ale przynajmniej nie by³o w niej strachu.Zmarudzi³ nad swoimi samotnymi latami, najpierw w roli Eldreda Wêdrowca, potem pierwszymi wiekami spêdzonymi w Fangdred, swoimi badaniami, dziesiêcioleciami wysi³ku, które zaowocowa³y niezrównanymi równaniami Zimowego Sztormu.A w koñcu pomyœla³ równie¿ o Nepanthe.Nepanthe.Jego myœli zawsze, wczeœniej czy póŸniej, wraca³y do niej.Cztery wieki to d³ugi czas na mi³oœæ — a jeszcze stulecia przed nimi.Z pocz¹tku krótka pauza, a najpierw oczekiwanie na cz³owieka, który gdzieœ niedaleko spêdza³ noc, œpi¹c pod tym rosn¹cym ksiê¿ycem.Musia³ zwyciê¿yæ w tym boju! Nepanthe w koñcu siê podda³a.Nie móg³ teraz pozwoliæ, ¿eby to zwyciêstwo poch³onê³a nastêpna klêska, nie wolno dopuœciæ, by teraz opuœci³o go pragnienie serca.Stan¹³ plecami do wiatru, potem zawróci³ drog¹, któr¹ przyszed³.Ju¿ prawie czas.Byæ mo¿e ona ju¿ czeka.Jego serce zaczê³o ³omotaæ w piersi.Zerkn¹³ w stronê Wie¿y Wiatrów.W koñcu.Trzeba by³o siê pospieszyæ.Zanim podejmie jakiekolwiek inne dzia³ania, zanim obstawi swoje stawki w tej grze, musi nauczyæ Starca, jak radziæ sobie z Zimowym Sztormem.OSIEMNAŒCIE: Wiosna 997 roku OUI;Jakby zapada³ cieñ wszystkich nocy [top]Strach przyæmiewa³ sprawnoœæ myœlow¹ Visigodreda.Ragnarson nigdy jeszcze nie widzia³, by tamten zachowywa³ siê tak niepewnie, by by³ do tego stopnia zdenerwowany, mimo i¿ raz by³ œwiadkiem jednej z potyczek w nie koñcz¹cej siê waœni Visigodreda z Zindahjir¹.Wówczas czarodziej przez ca³y czas pozostawa³ ch³odny, opanowany i bystry, niczym dobrze wyæwiczony ¿o³nierz zachowuj¹cy spokój w ogniu bitwy.— Co teraz, Czarna Gêbo?! — krzycza³ czarodziej do kryszta³u, zapewniaj¹cego komunikacjê z Zindahjir¹.— Nie, nie potrafiê nic wiêcej wymyœliæ! Ju¿ wykorzystaliœmy wszystko, na co nas staæ.Blady, trzês¹cy siê na ca³ym ciele, stary arystokrata ws³ucha³ siê w s³owa równie przera¿onego sprzymierzeñca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]