[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Coœ podobnego przytrafi³o siê Stephenowi Kingowi, czy¿ nie? A Salman Rushdie? Z pewnoœci¹ prze¿y³ parê lat równie ekscytuj¹cych jak te, które sta³y siê udzia³em jakiegoœ bohatera fantazji sensacyjnej Roberta Ludluma.Zmartwiony i zak³opotany, Marty obserwowa³ parking, by siê upewniæ, ¿e nikt go nie obserwuje.Kilku ludzi zmierza³o w stronê samochodów lub opuszcza³o je, ale nie zwracali na niego najmniejszej uwagi.S³oneczny dotychczas dzieñ zakry³y nadpe³zaj¹ce chmury.Wiatr zakrêci³ martwymi liœæmi maleñkie tornado, które tañczy³o po opustosza³ej asfaltowej przestrzeni parkingu.Przeczyta³ artyku³, pomrukuj¹c i wzdychaj¹c od czasu do czasu.Tekst, choæ zawiera³ kilka drobnych b³êdów, by³ w³aœciwie do przyjêcia.Ale ogólny ton odpowiada³ fotografiom.Niesamowity, stary Marty Stillwater.Co za posêpny, ponury facet.W ka¿dym uœmiechu dostrzega pod³y i ob³udny grymas przestêpcy.Pracuje w mrocznym gabinecie i mówi, ¿e w³aœnie próbuje zredukowaæ jasnoœæ ekranu monitora przy komputerze (he, he).To, ¿e nie wyrazi³ zgody na zamieszczenie fotografii Charlotte i Emily, by uchroniæ ich prywatnoœæ i ustrzec przed dokuczaniem ze strony rówieœników, dziennikarze People zinterpretowali jako obsesyjny strach przed porywaczami.W koñcu parê lat temu napisa³ powieœæ o porwaniu.Paige, „równie ³adna i m¹dra jak bohaterki Martina Stillwatera”, okreœlono jako „psychologa, którego zawód wymaga zag³êbiania siê w najciemniejsze sekrety pacjentów”, jak gdyby nie zajmowa³a siê dzieæmi, cierpi¹cymi z powodu rozwodu rodziców, czy te¿ œmierci najbli¿szych, ale dog³êbn¹ analiz¹ osobowoœci najbrutalniejszych, seryjnych morderców.- Stara, niesamowita Paige Stillwater - powiedzia³ g³oœno.- No có¿, musi byæ taka, skoro za mnie wysz³a.Pomyœla³, ¿e jednak przesadza.Jednak zamykaj¹c magazyn stwierdzi³:- Dziêki Bogu, ¿e nie pozwoli³em dziewczynkom uczestniczyæ w tym wszystkim.Zrobiono by z nich dzieci z „Rodziny Adamsów”.Znów pomyœla³, ¿e przesadza, ale jego nastrój nie poprawi³ siê od tego.Czu³ siê brutalnie skrzywdzony zaszufladkowany, sp³ycony.A to, rozmyœla³, wydawa³o siê potwierdzaæ irytuj¹co jego ogólnonarodow¹ reputacjê zabawnego ekscentryka.Przekrêci³ kluczyk w stacyjce i uruchomi³ silnik.Gdy jecha³ przez parking w stronê gwarnej ulicy, drêczy³o go przeczucie, ¿e sobotnia fuga jest czymœ wiêcej ni¿ tylko przejœciow¹ zmian¹ nastroju.Artyku³ w magazynie by³ kolejnym znakiem na tej nowej, mrocznej drodze, i ¿e czeka go d³uga podró¿ po wyboistej nawierzchni, nim znów wjedzie na g³adk¹ autostradê, któr¹ niepostrze¿enie zgubi³.Wiruj¹ce liœcie uderzy³y w samochód, strasz¹c go.Suche p³aty otar³y siê z chrzêstem o maskê i dach niczym szpony bestii, pragn¹cej dostaæ siê do wnêtrza samochodu.4Czuje g³Ã³d.Nie spa³ od pi¹tku, przejecha³ pó³ kraju, w fatalnej pogodzie i prze¿y³ podniecaj¹ce pó³torej godziny w domu Stillwaterów, gdzie znalaz³ swoje przeznaczenie.Jego zasoby energii s¹ uszczuplone.Dr¿y i czuje, jak uginaj¹ siê pod nim nogi.Idzie do kuchni, wyjmuje jedzenie z lodówki i k³adzie na dêbowym stole.Zjada kilka plastrów szwajcarskiego sera, pó³ bochenka chleba, kilka ogórków marynowanych, wiêksz¹ czêœæ kawa³ka bekonu o wadze funta.Nie zawraca sobie g³owy przyrz¹dzaniem sandwiczy, kês tego i kês tamtego, po¿era bekon na surowo, bo nie chce marnowaæ czasu na sma¿enie, je szybko i ³apczywie, obsesyjnie skupiony na swojej uczcie, ¿ar³oczny, niepomny dobrych manier.Popija ogromnymi haustami zimnego piwa, które pieni siê na jego brodzie.Jest jeszcze tyle rzeczy, które pragnie zrobiæ przed powrotem ¿ony i dzieci do domu, a przecie¿ nie wie, kiedy mo¿e siê ich spodziewaæ.T³uste miêso jest zapychaj¹ce, wiêc co pewien czas zanurza rêkê w szerokim s³oju z majonezem, wyci¹ga garœci¹ lepk¹ maŸ i zlizuje z palców, ¿eby jedzenie w ustach, którego nie mo¿e po³kn¹æ nawet popijaj¹c kolejn¹ butelk¹ piwa, ³atwiej przechodzi³o przez prze³yk.Koñczy posi³ek dwoma kawa³kami czekoladowego tortu, które tak¿e popija piwem, po czym pospiesznie wyciera plamy papierowymi rêcznikami i myje rêce nad zlewem.Od¿ywa.Wraca na piêtro z fotografi¹ w srebrnej ramce w rêku, przeskakuj¹c po dwa stopnie naraz.Zmierza w stronê g³Ã³wnej sypialni, gdzie zapala obydwie nocne lampki.Przez chwilê wpatruje siê w królewskie ³o¿e, podniecony myœl¹ o uprawianiu z Paige seksu.O uprawianiu mi³oœci.Gdy robi siê to z kimœ, kogo siê naprawdê kocha, wtedy to siê nazywa „uprawianie mi³oœci”.A on naprawdê j¹ kocha.Musi j¹ kochaæ.To przecie¿ jego ¿ona.Jej twarz jest dobra, doskona³a.Pe³ne usta, kszta³tne koœci policzkowe i rozeœmiane oczy, ale wci¹¿ nie wie, jak wygl¹da jej cia³o.Wyobra¿a sobie, ¿e jej piersi s¹ pe³ne, brzuch p³aski, nogi d³ugie i zgrabne, i pragnie z ni¹ le¿eæ, g³êboko w jej wnêtrzu.Otwiera szuflady w komodzie po kolei, a¿ znajduje jej bieliznê.Pieœci jej halkê, g³adkie miseczki stanika, koronkow¹ koszulkê.Wyci¹ga z szuflady jedwabne majteczki i pociera nimi twarz, oddychaj¹c g³êboko i powtarzaj¹c szeptem jej imiê.Uprawianie mi³oœci z Paige bêdzie niewyobra¿alnie ró¿ne od przesi¹kniêtego potem seksu z dziwkami z barów, bo tamte doœwiadczenia zawsze zostawia³y uczucie pustki, wyobcowania, niezadowolenia.Pragn¹³ bliskoœci i nigdy jej nie dostawa³.Niezadowolenie rodzi gniew; gniew prowadzi do nienawiœci, nienawiœæ wywo³uje przemoc, a przemoc czasem uspokaja.Ale to siê nie powtórzy, gdy bêdzie siê kocha³ z Paige, poniewa¿ s¹ dla siebie stworzeni.Przy niej jego pragnienie bêdzie zaspokojone w takim samym stopniu jak po¿¹danie.Razem osi¹gn¹ zwi¹zek doskonalszy od wszystkiego, co jest w stanie sobie wyobraziæ, idealn¹ jednoœæ, szczêœcie, duchowe i cielesne spe³nienie, a wszystko to widzia³ na filmach - cia³a zanurzone w z³otym œwietle, ekstaza, rozkosz.Nie bêdzie jej musia³ potem zabijaæ, bo bêd¹ jedn¹ istot¹, dwa serca bij¹ce zgodnym rytmem, i nie bêdzie ju¿ musia³ nikogo zabijaæ, bo wznios¹ siê ponad wszystko, a jego pragnienia zostan¹ cudownie zaspokojone.Wizja mi³osnego zwi¹zku niemal pozbawia go tchu.- Uczyniê ciê tak szczêœliw¹, Paige - obiecuje jej twarzy na fotografii.Uœwiadamia sobie, ¿e nie k¹pa³ siê od soboty.Pragnie byæ czysty - dla niej.Odk³ada jedwabne majteczki na stos bielizny, wsuwa szufladê z powrotem i udaje siê do ³azienki, ¿eby wzi¹æ prysznic.Zrzuca z siebie ubranie, które zabra³ z motodomu siwow³osego emeryta, Jacka, w niedzielê w Oklahomie, zaledwie dwadzieœcia cztery godziny temu.Zwijaj¹c ka¿d¹ rzecz w kulê, wciska j¹ do mosiê¿nego kosza na bieliznê.Kabina prysznica jest obszerna, a woda wspaniale gor¹ca.Namydla siê starannie, pokrywaj¹c cia³o gêst¹ pian¹ i wkrótce ob³oki pary przenika dusz¹cy, kwiatowy aromat.Wyciera siê ¿Ã³³tym rêcznikiem i przeszukuje szafkê w ³azience.- Znajduje przybory toaletowe.U¿ywa dezodorantu w sztyfcie, a potem zaczesuje mokre w³osy od czo³a do ty³u, tak by wysch³y w naturalny sposób.Goli siê maszynk¹ elektryczn¹, spryskuje twarz odrobin¹ wody koloñskiej o zapachu kwiatu lipy i czyœci zêby.Czuje siê jak inny cz³owiek.Z garderoby wyjmuje parê bawe³nianych spodenek, niebieskie d¿insy, flanelow¹ koszulkê w niebiesko-czarn¹ kratê, skarpetki gimnastyczne i tenisówki Nike.Wszystko pasuje jak ula³.Tak dobrze byæ w domu.5Paige sta³a przy jednym z okien i obserwowa³a szare chmury nap³ywaj¹ce od zachodu, niesione wiatrem znad Pacyfiku.Gdy zbli¿y³y siê, ziemia pod nimi œciemnia³a, a spowite s³oñcem budynki przykry³ ca³un cieni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]