[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W koñcu Colette puœci³a Ethana wci¹¿ jeszcze ca³ego i zdrowego i odwróci³a siê w kierunku Yingyapinu.- A wiêc za³atwione.- Jest tylko jedno zastrze¿enie.Odwróci³a siê i spojrza³a na niego ostro.- Jakie?- Nie chcê, ¿eby to by³a uroczystoœæ na trañsk¹ mod³ê.Colette nie rozumiej¹c zrobi³a zaintrygowan¹ minê, a September rykn¹³ œmiechem.- Zrobione.A teraz zajmijmy siê tymi zgni³kami, którym wydaje siê, ¿e mog¹ z zamieszkanej planety zrobiæ w³asn¹ parcelê.Czy chcesz, ¿eby z nami ktoœ jeszcze poszed³?- Powinniœmy zabraæ Cheelê Hwang, jako przedstawicielkê personelu naukowego.A tak¿e Hunnara i Elfê.I m³od¹ trankê o nazwisku Seesfar której, jak s¹dzê, nale¿y siê to, ¿eby siê przekona³a, ¿e nie ka¿dym z nas powoduje interes w³asny.- Odczepi³ promiennik od pasa.- Zostawiê to u Ta-hodinga.Nie bêdzie mi potrzebny przy takiej sile ognia, jak¹ ze sob¹ sprowadzi³aœ.- W porz¹dku.- Popatrzy³a na niego.- Roger! Iriole podszed³ i zasalutowa³.- Wiesz, co siê tutaj dzieje?¯o³nierz ostrym ruchem g³owy pokaza³ w kierunku Septembra.- Zosta³em poinformowany.- Co s¹dzisz o tym?- Je¿eli wolno mi tak powiedzieæ, proszê pani, œmierdzi mi to.- Wolno ci tak powiedzieæ i masz zupe³n¹ racjê.Dokonamy kilku obywatelskich aresztowañ.Zamkniemy tê instalacjê.Widzia³am, ¿e w koñcu zainstalowali w Dêtej Ma³pie urz¹dzenie ³¹cznoœciowe dalekiego zasiêgu kosmicznego.Kiedy tam wrócimy, mam zamiar zacz¹æ dzwoniæ.Znam radcê na ca³y ten sektor przestrzeni kosmicznej.Sprowadzimy tu korpus pokojowy, ¿eby odholowa³ resztê tych larw z planety i to w wygodnych celach.- Podnios³a w powietrze zaciœniêt¹ piêœæ.- Tran-ky-ky dla tranów! - A potem doda³a spokojniejszym tonem: - Wprawia to cz³owieka w dobry nastrój.W interesach nie zawsze mo¿na mieæ pewnoœæ, ¿e robi siê to, co siê powinno robiæ.Tutaj takiej niepewnoœci nie ma.Mi³e uczucie.Przyprowadzono na pok³ad Hunnara, Elfê, Seesfar i Cheelê Hwang.Tranowie zdumiewali siê, ¿e bêd¹ lecieli nie po lodzie, tylko w powietrzu.- Roger i jego ludzie zajm¹ siê wszystkim tam na górze - poinformowa³a ich Colette.- Mo¿e zeszlibyœcie pod pok³ad, dopóki siê nie przestan¹ spieraæ?- Wola³bym zostaæ na zewn¹trz - powiedzia³ Ethan.- Mowy nie ma.Nie zgadzam siê, ¿eby mojemu przysz³emu mê¿owi odstrzelili g³owê w chwilê potem, jak przyj¹³ moje oœwiadczyny.- Nic mi nie bêdzie.Oni tam maj¹ tylko kilka rêcznych promienników.Przypuszczam, ¿e kiedy zorientuj¹ siê, o ile wiêcej mamy od nich broni, walka nie potrwa d³ugo.Mo¿ecie mieæ wiêcej k³opotów z ich trañskimi sojusznikami.S¹ uparci.- Tyle to pamiêtam, bez urazy - powiedzia³a do Hunnara i Elfy przez translator.- Bez najmniejszej urazy - odpar³ Hunnar.- Jesteœmy uparci.- Uœmiechn¹³ siê, pokazuj¹c ostre k³y.ROZDZIA£ 15Bamaputra nie obejrza³ siê nawet w kierunku portu, kiedy skrêca³ na nastêpny zakos prowadz¹cy stromo pod górê od Yingyapinu.Nie musia³.Lornetka Antala ujawni³a ju¿ niespodziewan¹ obecnoœæ d³ugiej broni na pok³adzie tego nieoznakowanego lodolotu.Nowo przybyli niew¹tpliwie byli w zmowie z jego wrogami z lodowego statku.Brygadzista zapewni³ go, ¿e ¿adn¹ miar¹ nie bêd¹ w stanie wygraæ walnej bitwy ze zdyscyplinowanymi, uzbrojonymi w broñ paln¹ ludŸmi.Wszystko, co chwilowo mog¹ zrobiæ, to wycofaæ siê do instalacji i zamkn¹æ we wnêtrzu góry.Corfu towarzyszy³ im, zawodz¹c i wœciekaj¹c siê na los staj¹cy im na przeszkodzie i zastanawiaj¹c siê, dlaczego nie zostan¹ i nie podejm¹ walki.- Lepiej zgin¹æ za to, w co siê wierzy, ni¿ uciekaæ i kryæ siê w jakiejœ dziurze w ziemi!Mia³ k³opoty z dotrzymaniem kroku ludziom, których stopy du¿o lepiej by³y przystosowane do wspinaczki.- Niem¹dry i prymitywny pomys³.- Bij¹ nas na g³owê jeœli chodzi o broñ - powiedzia³ Antal i machn¹³ swoim promiennikiem.- Wyjaœniê ci to jeszcze raz.Nasza œwietlna broñ nie ma takiej mocy jak ich broñ.- A wiêc co mamy zrobiæ?- Po pierwsze, musimy zyskaæ pewnoœæ, ¿e siê do nas nie dobior¹.- Brygadzista pokaza³ g³ow¹ na wejœcie do instalacji, które le¿a³o za nastêpnym zakrêtem œcie¿ki.- Zamkniemy siê tam, gdzie nas nie bêd¹ mogli dosiêgn¹æ.A potem bêdziemy siê targowaæ.Pewnie mogliby wysadziæ drzwi, ale to poci¹gnê³oby za sob¹ ofiary po obu stronach.S¹dzê, ¿e raczej zdecyduj¹ siê na rozmowy.- Rozmowy.- Bamaputra wcale siê nie zasapa³.- O czym tu rozmawiaæ? To nie s¹ przedstawiciele rz¹du.Nie wiem, kim s¹, ale tym na pewno nie.Zreszt¹ to obojêtne.Wystarczy, ¿e s¹ przyjació³mi ludzi, których los mieliœmy kiedyœ w swoim rêku.Ich przeznaczenie by³o naszym przeznaczeniem, w³adza nad nimi przeciek³a nam przez palce.- Wci¹¿ jeszcze moglibyœmy próbowaæ z nimi dobiæ targu - obstawa³ przy swoim Antal.- mo¿emy siê tu utrzymaæ, dopóki nie przyleci statek dostawczy.- Niech pan nie bêdzie g³upi.- Doszli do oczyszczonego miejsca, tu¿ przed wejœciem do instalacji.Olbrzymie wrota podjecha³y do góry i droga do wewn¹trz stanê³a przed nimi otworem.- Jesteœmy skoñczeni.Nasz projekt jest skoñczony.Oni nawi¹¿¹ kontakt z w³adzami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]