[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A mo¿e za kilka godzin w mym pokoju pojawi siê nie-wolnica, maj¹ca udawaæ Pulcheriê? Albo bezzêbna starucha, a go-œcie bêd¹ nas obserwowaæ przez znajduj¹ce siê w œcianie otwory.Albo.Po raz tysiêczny rozwa¿a³em, czy nie powinienem po prostuuciec.W koñcu wystarczy³o dotkn¹æ timera, by skoczyæ z pr¹demdo 1204 roku, do mych œpi¹cych kamieni u szyi: Conrada Sauera-benda, Palmyry Gostaman, pañstwa Haggins.Wiêc mam siê st¹d wynieœæ? Teraz? Kiedy wszystko posz³o takszybko i tak ³atwo? Co powie Metaxas, gdy dowie siê, ¿e stchórzy-³em i.Nagle przypomnia³em sobie Sama, mego guru, pytaj¹cego:„Gdyby ktoœ da³ ci szansê spe³nienia pragnienia twego serca,siêgn¹³byœ po ni¹?".Pulcheria by³a pragnieniem mego serca.Co do tego nie mia-³em najmniejszych w¹tpliwoœci.Przypomnia³em sobie jeszcze, jak Sam, mój guru, mówi³:Jesteœ na³ogowym pechowcem.Na³ogowi pechowcy zawsze wy-bieraj¹ najgorsze wyjœcie".Dobra, wiej, praprapra.wnuczku.Wynoœ siê z teraz, nimskorzystasz z ofiary ciemnego, wonnego ³ona swej antycznej ante-natki.Wspomnia³em te¿ Emily, dziewczynê z salonu genspirali,dziewczynê obdarzon¹ darem proroczym, krzycz¹c¹ piskliwie:„Strze¿ siê! Strze¿ siê mi³oœci w Bizancjum.Strze¿ siê, strze¿!".A ja siê zakocha³em.W Bizancjum.Wsta³em.Przemierzy³em pokój po raz tysiêczny.Przystan¹³emprzy drzwiach, ws³uchuj¹c siê w daleki œmiech, w niemal nies³yszal-ne dŸwiêki pieœni.Rozebra³em siê, porz¹dnie sk³adaj¹c ka¿d¹ czeœægarderoby i uk³adaj¹c z nich schludny stosik obok ³Ã³¿ka.Sta³emnagi, jeœli nie liczyæ timera, i zastanawia³em siê, czy przypadkiem je-go te¿ nie powinienem usun¹æ.Co powie Pulcheria widz¹c na195mym ciele czerwonobr¹zowy pas? Jak mam wyjaœniæ jej jego obec-noœæ?Zdj¹³em wiêc i timer, ¿egnaj¹c siê z nim po raz pierwszyw trakcie pobytu w czasie.Zala³a mnie fala prawdziwego przera¿e-nia, czu³em siê bardziej ni¿ nagi, czu³em siê obdarty z cia³a a¿ dokoœci.Bez zawi¹zanego na biodrach timera by³em niewolnikiemczasu, jak ci nieszczêœni, otaczaj¹cy mnie ludzie.Bez timera niemog³em uciec z teraŸniejszej teraŸniejszoœci.Gdyby Pulcheria pla-nowa³a jakiœ okrutny ¿art, gdyby z³apano mnie bez timera w zasiê-gu rêki, by³bym skazany.Jak najszybciej potrafi³em, z powrotem przypasa³em timer.A potem siê umy³em.Umy³em siê dok³adnie, wszêdzie; my-³em siê dla Pulcherii.I stan¹³em przy ³Ã³¿ku, czekaj¹c kolejny mi-liard lat.I têsknie wyobra¿a³em sobie ciemne, twarde sutki du¿ychpiersi Pulcherii, i miêkk¹ skórê jej ud.I moja mêskoœæ obudzi³asiê do ¿ycia, wzrastaj¹c w stopniu, który jednoczeœnie uradowa³mnie i zawstydzi³.Nie pragn¹³em, by Pulcheria zasta³a mnie w takim stanie - sto-j¹cego obok ³Ã³¿ka z erekcj¹ niczym d¹b.Wygl¹da³em z ni¹, jak-bym wyhodowa³ sobie trzeci¹ nogê; powitaæ tak Pulcheriê by³obynieprzyzwoit¹ wrêcz bezpoœrednioœci¹.Ubra³em siê szybko, czuj¹csiê jak idiota.I znów czeka³em miliard lat.I dostrzeg³em, jakw okienku ze srebrnymi promieniami ksiê¿yca mieszaj¹ siê z³otepromienie wstaj¹cego s³oñca.Drzwi siê otworzy³y.Pulcheria wesz³a, zamknê³a je za sob¹ i za-ryglowa³a.Zmy³a makija¿.Zdjê³a ca³¹ bi¿uteriê - z wyj¹tkiem ciê¿kiegoz³otego wisiora na piersi.Ceremonialny strój zast¹pi³a prost¹jedwabn¹ szat¹.Nawet w s³abym œwietle dopalaj¹cych siê œwiec wi-dzia³em, ¿e jest pod ni¹ naga.Jej nagoœæ rozpali³a mnie do szaleñ-stwa.Podesz³a do mnie, jakby p³ynê³a w powietrzu.Wzi¹³em j¹ w ramiona i próbowa³em poca³owaæ.Nie wiedzia-³a, co to poca³unek.Pozycja, któr¹ trzeba przyj¹æ, by zetknê³y siê196usta, by³a jej ca³kowicie obca.Musia³em j¹ sobie ustawiæ.Przechy-li³em jej g³owê.Uœmiechnê³a siê zdziwiona, lecz nie protestowa³aœNasze wargi zetknê³y siê wreszcie.Wysun¹³em jêzyk.Pulcheriazadr¿a³a i mocno siê do mnie przytuli³a.Teoriê poca³unku opa-nowa³a b³yskawicznie.Przesun¹³em d³oñmi po jej ramionach i plecach.Rozchyli³emotulaj¹c¹ j¹ szatê.Dr¿a³a, kiedy j¹ rozbiera³em.Dotkn¹³em jej nagich piersi.Dwie.to by siê zgadza³o, praw-da? Jasnoró¿owe sutki.Opuœci³em d³onie na poœladki.Rozmiaridealny.Przesun¹³em opuszkami palców po udach.Udom nic niemo¿na by³o zarzuciæ.Jakie s³odkie s¹ te dwa ma³e do³eczki tu¿ nad poœladkami!Pulcheria by³a jednoczeœnie wstydliwa i namiêtna - idealnakombinacja.Kiedy siê rozebra³em, dotknê³a timera, przesunê³a po nim pal-cem, ale nie pyta³a o nic ³ niemal natychmiast jej d³onie powêdro-wa³y ni¿ej.Padliœmy na ³Ã³¿ko.Wiecie, seks to doprawdy œmieszna rzecz.To znaczy, chodzimi o sam akt fizyczny.O to, co w powieœciach z XX wieku nazy-waj¹ „uprawianiem mi³oœci", to, o czym mówi³o siê „spaæ ze sob¹".To znaczy, proszê tylko pomyœleæ, jak wysilali siê pisarze, ¿eby piêk-nie opisaæ pieprzenie siê.A w³aœciwie o co tu tak naprawdê chodzi?Bierze siê ten sztywny kawa³ek cia³a i wk³ada w wilgotny otwór.Porusza siê nim w otworze, a¿ nagromadzi siê tego tyle, ¿eby mo-g³o dojœæ do wydalenia.Zupe³nie jak rozpalanie ognia przez pocie-ranie dwóch patyczków.I o czym tu mówiæ? Wtykasz odcinek Aw otwór B, posuwasz nim w otworze, póki nie skoñczysz.Wystarczy przyjrzeæ siê temu aktowi, ¿eby dostrzec, jaki jestœmieszny.Poœladki podskakuj¹ w górê i w dó³, te wymachuj¹ce no-gi, zduszone stêkniêcia, ruchy to szybkie, to znów wolniejsze - czymo¿na wyobraziæ sobie coœ idiotyczniejszego ni¿ ten akt, determi-nuj¹cy wszystkie zachowania ludzkoœci?197Oczywiœcie, nie mo¿na.A jednak ten w³aœnie akt, dope³nionyz Pulcheria, by³ dla mnie najwa¿niejszy w œwiecie, a dla niej - byæmo¿e — nawet wa¿ny.Mam teoriê.Mianowicie — znaczenie seksu, dobrego seksu,jest przede wszystkim symboliczne.Fakt, ¿e rzucasz siê, wysilaszi masz z tego odrobinê przyjemnoœci, wcale nie jest taki wa¿ny.Têsam¹ przyjemnoœæ mo¿na mieæ nie szukaj¹c sobie partnera, a jed-nak to nie ca³kiem to samo, prawda?Nie, seks to znacznie wiêcej ni¿ tylko swêdzenie w kroczu.Tosposób na uczczenie duchowego zjednoczenia, aktu absolutnegozaufania.W ³Ã³¿ku tak naprawdê zawieramy uk³ad -ja mówiê: „Wi-dzisz, dajê ci siebie spodziewaj¹c siê od ciebie przyjemnoœci i samzrobiê wszystko, by daæ przyjemnoœæ tobie".Nazwijmy to umow¹spo³eczn¹.Urokiem seksu jest umowa, a nie bêd¹ca jej skutkiemprzyjemnoœæ.Swemu partnerowi mówisz tak¿e: „Proszê, oto moje nagie cia-³o ze wszystkimi jego s³aboœciami; ufam, ¿e ich nie wyœmiejesz".I mówisz mu jeszcze coœ innego:.Akceptujê najintymniejszy mo¿-liwy kontakt z tob¹ ufaj¹c, ¿e nie zarazisz mnie obrzydliw¹ choro-b¹.Jestem gotów zaryzykowaæ, bo ty to ty".Jeœli zaœ chodzi o kobie-tê, to do koñca XIX lub nawet pocz¹tku XX wieku mówi³a onamê¿czyŸnie: „Otwierani siê przed tob¹, choæ nie chciane konse-kwencje tego aktu mog¹ objawiæ siê za dziewiêæ miesiêcy".Wszystko to jest znacznie wa¿niejsze ni¿ krótkotrwa³a ulga.I dlatego mechaniczne masturbatory jak dot¹d nie wypar³y sek-su.i nigdy go nie wypr¹.I dlatego godziny spêdzone z PulcheriaDukas tego ranka roku 1105 by³y dla mnie znacznie wa¿niejsze ni¿godziny spêdzone z cesarzow¹ Teodora piêæset lat wczeœniej, ni¿to, co zdarzy³o siê miêdzy mn¹ i ca³kiem spor¹ liczb¹ dziewcz¹ttysi¹c lat póŸniej.W Teodorê, w Pulcheriê i w owe dziewczêtawpuœci³em mniej wiêcej tê sam¹ objêtoœæ gêstego p³ynu, ale z Pul-cheria by³o zupe³nie inaczej.Z Pulcheria orgazm by³ wy³¹czniesymbolicznym przypieczêtowaniem czegoœ znacznie wa¿niejszego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]