[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ucieszy³ siê, jak zwykle, na widok Yincenta.Œciska³ mu d³oñ,uœmiechn¹³ siê szeroko i zaproponowa³ jemu i Charlotcie szklaneczkêbutelkowanego w Anglii sherry.Charlotta usiad³a na starym, krytym skór¹ fotelu, zapadaj¹c siê w niego jak wstaroœwieck¹ baliê.— Twój pradziadek by³ niestrudzony, jeœli chodzi o prowadzenie dziennika —powiedzia³ Morris, rozwi¹zuj¹c wst¹¿eczki, które przez ponad siedemdziesi¹t latœci¹ga³y brzegi teczki z napisem „Pearson, 1891-1913".— Nie by³ zbytkomunikatywny, nie przywi¹zywa³ wagi do konwersacji, ale wszystko zapisywa³.Odsprzeda¿y najmniejszego, najmarniejszego obrazka — komu, dlaczego i czy nowyw³aœciciel by³ wart nabytku, czy te¿ nie — a¿ do problemów ma³¿eñskich i k³Ã³tniz twoj¹ prababk¹ oraz, hm.skoków na boki.— Chodzi mi o Grayów — powiedzia³ Yincent.— Tak, rzeczywiœcie, mówi³eœ przez telefon.To nazwisko jest mi oczywiœcieznane.Zajmowali poczesne miejsce wœród najlepszego towarzystwa Connecticut,siedemdziesi¹tych lat osiemnastego wieku a¿ po pocz¹tek naszego stulecia.Inagle zwinêli ¿agle i wyjechali do Europy.W owym czasie wyjazd Grayów odbi³ siêniezwyk³ym echem i zupe³nie oszo³omi³ tutejsze towarzystwo.WyobraŸ233sobie, jak w Newport przyjêliby wiadomoœæ o nag³ym znikniêciu Yanderbiltów.¯yj¹w Darien starzy mieszkañcy, którzy uwa¿aj¹, ¿e miasto sta³oby siê stolic¹amerykañskiej socjety, gdyby nie wyjazd Grayów.Z tamtych dni byli równie bogacii popularni jak Astoro-wie, Frickowie czy Havemeyerowie.— Pradziadek wspomina o nich w tych papierach? — spyta³ Yincent.— Parê razy.Zrobi³em, o co prosi³eœ, i stara³em siê odnaleŸæ o nich tylewzmianek, ile siê da³o.Na nieszczêœcie dziœ rano by³o u mnie krucho z czasem,za wszystkie moje grzechy zosta³em ukarany prowadzeniem sprawy Hartleya, idlatego przebrn¹³em przez to tylko do po³owy.Gdybyœ mia³ ochotê sam siê w tozag³êbiæ, proszê bardzo, rzecz jasna.— Ale¿ z chêci¹ — powiedzia³ Yincent.— Jest tu gdzieœ pokój, w którymmoglibyœmy usi¹œæ?— SiedŸcie sobie tutaj.Za dwadzieœcia minut muszê byæ w s¹dzie.Nie bêdzieciemi przeszkadzaæ.Tylko nie wypijcie za du¿o mojego sherry.Kuzyn mi je przysy³a,rozumiecie.Nie uwa¿acie, ¿e jest ca³kiem niez³e?Yincent poci¹gn¹³ kolejny ³yczek i podniós³ kieliszek.— Naprawdê niez³e — powiedzia³.Yincent i Charlotta wziêli pêkaty skoroszyt i usiedli przy ma³ym stoliku.Prawnik w tym czasie kartkowa³ dokumenty, chrz¹kaj¹c przy tym bez przerwy, zarazkontaktowa³ siê telefonicznie z sekretark¹, rzucaj¹c jej tajemniczo brzmi¹ceterminy.Diariusz Pearsona zawiera³ nieskoñczenie du¿o lekko zwijaj¹cych siê stronic wformacie in ¹uarto.Po¿Ã³³k³y i zmiêkczony przez czas papier by³ pokryty po obustronach pajêczyn¹ rêcznego pisma, naniesionego purpurowym atramentem.Aktarozpoczyna³y siê od lata 1891 roku, kiedy pradziadek Yincenta mia³ dwadzieœciasiedem lat, a dziadek piêæ.By³y to karty mówi¹ce o Candlemas, opowieœæ oodbudowie i poczynionych zmianach, letnich przeja¿d¿kach, wyprawach ³Ã³dkami ipiknikach.Morris powsuwa³ zak³adki z bibu³y pomiêdzy strony, na którychpojawi³y siê wzmianki o Grayach.Pradziadek Yincenta musia³ spotkaæ siê z nimiparê lat wczeœniej, poniewa¿ w pierwszej uwadze, z 12 sierpnia 1891 roku, by³opowiedziane: „Algernon Gray przyjecha³ na ten weekend z Darien, przywo¿¹c zesob¹ ¿onê Isobel i córkê Cordeliê.Jak zawsze prezentowa³234siê rzeœko.W istocie ledwo siê zmieni³ od chwili, w której spotka³em go po razpierwszy, kiedy maj¹c lat dziewiêtnaœcie, zosta³em mu przedstawiony na balu zokazji uznania Aktu Niepodleg³oœci przez Darien.Cordela by³a równie œwie¿a ikwitn¹ca jak tamtego dnia, chocia¿ musia³a ju¿ osi¹gn¹æ wiek dwudziestu piêciulat.Pan Gray przejawia³ du¿e zainteresowanie obrazami katedry w Rouen, któreJean Laplage przys³a³ mi ostatnio z Pary¿a.Przyj¹³em jego ofertê zakupu: stopiêædziesi¹t dolarów za jeden.Naby³ najlepsz¹ parê.Jednakowo¿ nigdy nie bêdêuwa¿a³ rodziny Grayów za stosownych w³aœcicieli wartoœciowych obrazów.Jest wnich bowiem coœ dzikiego, jakby okreœlenie «miêso¿ercy» mia³o w przypadku tejrodziny jakiœ g³êbszy sens".Nastêpna wzmianka o Grayach pochodzi³a z roku 1893, kiedy to pradziadek Yincentaspotka³ Belvedere'a i Willê Gray na przedstawieniu w Nowym Jorku.„Zachowywalisiê dziwnie, chocia¿ prezentowali znakomicie.Wiele mówili o Oskarze Wildzie, otym, jaki to z niego wspania³y dramaturg, i o wystawieniu przez Tree Wachlarzalady Windermerer, którego premiera odby³a siê w³aœnie w Londynie.Ta rodzinacoraz bardziej mnie intryguje.Kiedy tylko siê z nimi spotkam, uderza mnie ichnienaturalna ¿ywotnoœæ.Wiara w przysz³oœæ, która ¿ywi¹, przerasta normalnyoptymizm, z jakim ludzie spogl¹daj¹ na czas, który im pozosta³.Belvedere mówi³o koñcu wieku dwudziestego i o tym, jak bêdzie siê ró¿ni³ od dziewiêtnastego.Wygl¹da³o, ¿e spodziewa siê ujrzeæ to na w³asne oczy.Zadziwiaj¹ce w najwy¿szymstopniu!"Dalej by³y kolejne uwagi o towarzyskich spotkaniach z rodzin¹ Grayów, maj¹cychmiejsce a¿ do roku 1905.W lutym 1906 roku pradziadek Yincenta zanotowa³:„Jestem bliski wiary, ¿e rodzina Grayów musia³a zawrzeæ jakiœ pakt z samymdiab³em.Nie zmieniaj¹ siê od ponad piêtnastu lat.Cordelia nie mo¿e mieæ mniejni¿ trzydzieœci szeœæ, ale dalej jest beztrosk¹ pann¹ i nie wygl¹da starzej, ni¿maj¹c lat dwadzieœcia.Ostatni raz, kiedy zamieni³em z ni¹ kilka s³Ã³w, podczasregat w Newport, powiedzia³a, ¿e zastanawia siê, czy nie wzi¹æ «wkrótce» œlubu,ale musi byæ pewna, ¿e jej m¹¿ bêdzie odpowiedni¹ parti¹.«W gruncie rzeczy niema siê do czego spie-szyæ».Je¿eli trzydziestoszeœcioletnia kobieta mówi, ¿e niemusi siê spieszyæ do ma³¿eñstwa, brzmi to zastanawiaj ¹co: ale nie mniejzastanawiaj¹ca jest sama Cordelia.Ma g³adk¹ szyjê, bez jednej235zmarszczki, a jej w³osy zachowa³y ten sam cudowny blask co dawniej.A có¿ mampowiedzieæ o Algernonie i Isobel, których œwie¿oœæ jest uderzaj¹ca? Ja sam zka¿dym miesi¹cem starzejê siê i siwiejê; tymczasem Algernon, który jest dobreparê lat ode mnie starszy, trzyma siê œwietnie —jakby by³ zatopiony wbursztynie".Do roku 1911 dziennik zawiera³ parê luk; w tym to roku pradziadek Yincentanabra³ ca³kowitej pewnoœci, ¿e Grayowie nie s¹ normaln¹ rodzin¹.Wtedy te¿postanowi³ siê dowiedzieæ, na czym polega³a ich odmiennoœæ i jakie by³y jejprzyczyny.W czerwcu 1911 roku w³o¿y³ na siebie „nie wyró¿niaj¹ce siê lnianeodzienie" i uda³ do Darien.Chcia³ porozmawiaæ z paroma s¹siadami Grayów i „tymimieszkañcami Darien, którym Pan nie posk¹pi³ rozumu, a jest ich mniej, ni¿bymsobie ¿yczy³".Nagle Yincent wskaza³ na d³u¿szy akapit, bardziej zwarty, jakby zosta³przepisany z notatek.— Tego szukaliœmy! — powiedzia³ Charlotcie.— To dowód.Rodzina na portrecieWaldegrave'a to Grayowie.Nie ma cienia w¹tpliwoœci.Akapit zawiera³ zeznania, które pradziadek Yincenta uzyska³ od kobietynazwiskiem Nora Cartwright, zarz¹dzaj¹cej s³u¿b¹ w Wil-derlings.Wygl¹da³o nato, ¿e po tym, jak odesz³a od Grayów, tu³a³a siê bez sta³ej pracy.Nawet wtamtych czasach mieli oni „z³owieszcz¹" reputacjê.Za gotowan¹ szynkê i dziesiêædolarów sta³a siê bardzo rozmowna.„W grudniu roku 1882, w ramach tournæe po Ameryce, podczas którego odwiedzi³ SanFrancisco, Leadville, Denver i Savannah, s³awny irlandzki esteta Oskar Wildeznalaz³ siê w Newport, w stanie Rhode Island.Tam, podczas obiadu wydanego przezGoeletów, pozna³ Algernona i Isobel Grayów.Oboje z zapa³em kolekcjonowaliwspó³czesn¹ sztukê i byli zachwyceni, kiedy parê dni póŸniej Wilde przedstawi³ich Walterowi Waldegrave'owi.By³ to modny angielski malarz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]