[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wewnątrz pierścieniowych gmachów roz-mieszczono fabryki i magazynyoraz miejskie trasy komu-nikacyjne.Na zewnątrz powstały tarasowe masywymiesz-kalne poprzedzielane zgodnie z projektem parkami.Zale-ty projektu wkrótcestały się jego wadami. Najpierw zbędne okazały się wspaniałe autostrady biegnącewewnątrz każdego budynku co dwadzieścia pię-ter.Zjawiły się centralne maszynybezpieczeństwa i Opie-kunki, obumarły więc trolejbusy i elektromobile.Nikt niechciał wlec się po szosie, skoro całkowicie bezpiecznie mógł latać w powietrzu.Życie i ruch, ukryte w luksuso-wych niczym pałace tunelach, znów wyrwały się nazew-nątrz. Następnie przyszła kolej na fabryki.Zautomatyzo-wano je dotego stopnia, że przy całych kilometrach linii produkcyjnych trudno było spotkaćjednego człowieka.Budując zakłady produkcyjne wewnątrz gmachów miesz-kalnych,zamierzano skrócić drogę robotnika do pracy.Ale skoro robotnik przestał byćpotrzebny, fabryki w po-bliżu mieszkań straciły rację bytu.Zautomatyzowane,bez-ludne wytwórnie zaczęto budować na pustyniach.Nie-które ze zwolnionychpomieszczeń Stolicy zajęły instytuty naukowe, w innych urządzono zimowe ogrody iparki -ulubione miejsca odpoczynku i staruszków, i dzieci.Ale wszystkichpomieszczeń nie zdołano zagospodarować.Stolica zieje kawernami.Trzechczwartych jej kubatury nie można spożytkować.Stało się oczywiste, że ideakon-centracji wielkiej liczby ludzi na niewielkiej powierzchni przeżyła sięostatecznie. W pierwszym miesiącu rekrutacji ochotników na nowe budowykosmiczne opuściło Stolicę trzy czwarte jej mieszkańców - zakończył Romero.- Narazie jest to je-szcze wielka metropolia.Wkrótce stanie się pustym miej-scem, ajeszcze po jakimś czasie - miastem niepotrze-bnym. Zatrzymaliśmy się przy barierze.W dole, między AlejąWielkich Przodków a Aleją Zieloną rozpościerał się rozległy park.Z purpurywiędnących klonów, lip i dębów tryskał w górę łańcuch górski PierścieniaWewnętrznego.Stolica była nie tylko wielkim miastem.Była pięknym,najpiękniejszym z miast zbudowanych kiedykolwiek przez ludzi. - A pan, Pawle? Również zamierza pan porzucić Stolicę jakomiasto niepotrzebne? - Ja? Skąd ten pomysł, szanowny przyjacielu? Urodziłem sięw Stolicy i tu wyciągnę kopyta, że użyję tego archaicznego zwrotu.Jak panuzapewne wiadomo, zajmuję się historią odkryć technicznych.Dotychczas była tonauka dosyć oderwana, aby nie rzec akademicka.Po dokonanym przez pańskąsiostrę przewrocie socjalnym sy-tuacja zmieniła się również w tej dziedzinie.Kompletuje-my obecnie informacje o naszej kulturze i osiągnięciach technicznychi tłumaczymy je na języki nowych przyjaciół.Należy wszak podnosić szanownychgwiezdnych pobra-tymców do poziomu kultury ludzkiej, a najwygodniej ro-bić towłaśnie w Stolicy, gdzie skoncentrowano całą naszą mądrość.Chodźmy na obiad,bo stracimy najlepszą porę na posiłek. - Jeszcze jedno pytanie, Pawle, i zaraz idziemy.Powiedziałpan, że poparł mój projekt przekształcenia Ziemi w galaktyczny generator falprzestrzennych.Dla-czego pan to uczynił? Zdawał pan sobie oczywiście spra-wę,że Ziemia przejdzie w ten sposób na służbę całego So-juszu Międzygwiezdnego. Nie oczekiwał takiego pytania i nieco się zmieszał.- Cóżmogę odpowiedzieć? No, po prostu chcia-łem pana poprzeć.Znudziło mi siępłynąć pod prąd.Dlaczego ja jeden mam być rozsądny, kiedy wszyscy do-kołaposzaleli? - Spodziewałem się poważniejszej odpowiedzi, Pawle. - Poważniejszej? Proszę bardzo! Do pańskiego projektu odrazu przekonał mnie jego rozmach.Skoro już wplątaliśmy się, mimo moichprzestróg, w taką wielką wojnę, to należy prowadzić ją na odpowiednią skalę!. - Dobre i to! - powiedziałem wesołym tonem.-Sądzę, żeznajdziemy wspólny język także w pozostałych sprawach.Nie, Pawle.Stolica nieumarła i jeszcze nie czas jej grzebać.Dziś poproszę Wielką Radę, aby w wolnychpomieszczeniach miasta zainstalowano doświadczalną sta-cję fal przestrzennych.Wkrótce kawerny znikną. Romero zdjął kapelusz i złożył mi ceremonialny ukłon, dającw ten sposób do zrozumienia, że brak mu słów na wyrażenie swego uznania.Zrobiłwszystko, aby jego milczenie było wymowne. .10. Dni nie biegły, lecz pędziły.Wstawałem o świcie i niezdążyłem się nawet obejrzeć, kiedy następował wieczór.Spieszyłem się, całaZiemia się spieszyła, gdyż Wielka Flota Galaktyczna po opuszczeniu Plutona jużskoncentrowała się w pobliżu Ory.Statki trzeba było wyposażyć wsuperdalekosiężne lokatory, bo obecnie bez nich nie można było nawet myśleć owyprawianiu się w przestworza kosmiczne.Cała ta robota spadła na mnie.Doglądałem projektowania gigantycznego nadajnika fal przestrzennych SFP-3 ikierowałem produkcją urządzeń pokładowych typu SFP-2.Wszystkie wolnepomieszczenia w Stolicy zostały oddane nowej wytwórni, ale powierzchniprodukcyjnej zabrakło i z miasta trzeba było wysiedlić kilka instytutów orazusunąć magazyny.Nigdy jeszcze za mojej pamięci Stolica nie żyła w tak wytężonymtempie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]