[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kto ma rozum, to se swój sposób wynajdzie, a nie bêdzie bra³ od drugich!Skrzycza³a go Nastka bior¹c w obronê Jaœka, boæ wielce sta³a o niego; g³upawy on juœci by³, wieœ siê z niego przeœmiewa³a, niezgraba, ale jedynak na dziesiêciu morgach, to dziewczyna tak sobie rachowa³a, ¿e Szymek mia³ tylko piêæ morgów i to nie wiadomo; czy mu Dominikowa pozwoli siê ¿eniæ, · wiêc znarowi³a ch³opaka do siebie, i¿ ciêgiem ³azi³ za ni¹, a trzyma³a w odwodzie na ten przypadek.Siedzia³ ano teraz przy niej, w oczy pogl¹da³ i rozmyœla³, co by tu rzec takiego, gdy wszed³ wójt, bo siê ju¿ by³ ze starym pogodzi³, a zaraz od proga zawo³a³:- Powiestkê wama przynios³em, macie siê jawiæ na s¹dy jutro w po³udnie.- Do zjazdu o krowê?- Tak to i stoi, o krowê ze dworem!- Rano trzeba wyjechaæ, bo do powiatu kawa³ drogi.Witek, idŸ zaraz do Pietrka i naszykujcie, co potrza, a ty pojedziesz na œwiadka.A Bartek uwiadomiony?- By³em dzisiaj w kancelarii i la wszystkich przywioz³em powiestki, kup¹ ca³¹ pojedziecie, ale dwór winowaty, to niech p³aci.- A bogaæ tam niewinien, tylachna krowa!- ChodŸcie na drug¹ stronê, mam z wami pogadaæ!- szepn¹³ wójt.Przeœli i siedzieli tak d³ugo, ¿e tam im kolacjê Józka poda³a.Wójt go namawia³ ju¿ nie po raz pierwszy, by siê do nich przy³¹czy³, z dworem nie zrywa³, przew³Ã³czy³ sprawê, czeka³, z K³êbem i drugimi razem nie szed³, i tym podobnie.Stary dotychczas siê waha³, kalkulowa³, nie odmawia³ ale na tê ni na drug¹ stronê siê nie przechyla³, bo by³ siê mocno zagniewa³, ¿e go to wtedy dziedzic nie wezwa³ na naradê do m³ynarza.Wójt zaœ, widz¹c, ¿e nie poradzi, na ostatku ju¿ na przynêtê powiedzia³:- Wiecie o tym, jako ja, m³ynarz i kowal zrobiliœmy ugodê ze dworem, ¿e sami we trzech zwoziæ bêdziemy drzewo na tartak, a potem deski do miasta.- No, juœci, ¿e wiem, dosyæ siê przecie¿ napomstowali na was inni, ¿e nikomu zarobiæ nie pozwalacie.- Du¿o ta o to stojê, co pyskuj¹, szkoda na to czasu, to wam zaœ chcê powiedzieæ, coœmy we trzech uredzili - s³uchajcie jeno; co powiem.Stary ino ³ysn¹³ œlepiami i rozwa¿a³, jaki to bêdzie podstêp.- Uradzilim przypuœciæ waju do spó³ki! WoŸcie tyla, co i my! Sprzê¿aj macie dobry, parobek siê jeno wa³koni, a zarobek pewny, p³ac¹ od kubika.Nim siê w polu roboty zaczn¹, jak nic zarobicie ze sto rubli.- Kiedy zaczynacie zwózkê? - rzek³ po d³ugim namyœle.- A choæby od jutra zaczynaæ! Tn¹ ju¿ na bli¿szych porêbach, drogi te¿ niezgorsze, to póki sanna, si³a mo¿na nawieŸæ, mój parobek wyje¿d¿a we czwartek.- Psiakrótka, ¿ebym to wiedzia³, jak wypadnie ta moja sprawa o krowê.- Przystañcie jeno do nas, a dobrze wypadnie, ju¿ ja wójt to wama mówiê.Stary d³ugo deliberowa³ spozieraj¹c pilnie na wójta, kred¹ se cosik na ³awie pisa³, po ³bie skroba³, a¿ i rzek³:- Dobrze, wozi³ bêdê i sprzêgnê siê z wami.- Kiej tak, zajrzyjcie jutro po s¹dach do m³ynarza, a poredzimy jeszcze, muszê ju¿ bie¿yæ, bo mi kowal sanie podkuwa.Odszed³ wielce uradowany myœl¹c, i¿ starego kupi³ t¹ zwózk¹ i na swoj¹ stronê przyci¹gn¹³.Juœci, m³ynarz móg³ siê z dworem godziæ, grunty mia³ nietabelowe i do lasu mu by³o nic; wójt te¿ siedzia³ na ziemiach poduchownych, kowal to¿ samo, ale nie on, Boryna! Rachowa³ sobie, ¿e zwózka zwózk¹, sprawa zaœ o las osobno; nim zgoda z dziedzicem nastanie albo-li do wojny przyjdzie, up³ynie doœæ czasu.a co mu szkodzi tamtym przytwierdzaæ, g³upiego udawaæ, z nimi trzymaæ, kiej i tak swojego nie daruje przy sposobie, a tymczasem dobrze zarobiæ te kilkadziesi¹t rubli, konie i tak trza ¿ywiæ, i parobka p³aciæ! - uœmiecha³ siê do siebie, rêce zaciera³ a mrucza³ zadowolony:- G³upie juchy jak te barany, myœl¹, ¿e mnie wywied³y w pole kiej cio³aka, g³upie!Wróci³ do kobiet wielce rozradowany, Jagusi w izbie nie by³o.- Gdzie¿ to Jagusia?- Œwiniom ponieœli ¿arcie! - objaœni³a Nastka.Pogadywa³ weso³o, ¿artowa³ z Jaœkiem, to z Dominikow¹, a coraz niespokojniej czeka³ na ¿onê, bo jakoœ d³ugo nie przychodzi³a, nic nie da³ znaæ po sobie i wyszed³ w podwórze.Ch³opaki w stodole na klepisku szykowali sanie na jutrzejsz¹ jazdê, bo trza by³o na p³ozy w³o¿yæ pó³koszki i umocowaæ.Obejrza³, pogada³, zajrza³ do koni, zajrza³ do œwiñ, to do obory - Jagny nigdzie nie by³o.Przystan¹³ pod okapem w cieniu nieco i czeka³.Noc by³a ciemna, wiatr siê zrywa³ zimny i szumia³, wielkie ciê¿kie chmury gna³y po niebie stadami, œnieg prószy³ chwilami.Mo¿e w pacierz abo i dwa cieñ jakiœ zamajaczy³ w przejœciu od prze³azu - stary siê szybko wysun¹³, przyskoczy³ i szepn¹³ ze wœciek³oœci¹:- Gdzie¿eœ to by³a, co?Ale Jagna, choæ siê wystraszy³a zrazu, odrzek³a ur¹gliwie:- Obaczcie, ³acno za wiatrem traficie! - i posz³a do cha³upy.Nic ju¿ o tym w domu nie zaczyna³, a gdy siê szykowali do spania, powiedzia³ dobrotliwie i ca³kiem miêtko nie podnosz¹c oczów na Jagnê:- Chcesz to jutro bie¿yæ do K³êbów?- Kiej nie bronicie, to z Józk¹ pójdziemy.- Chcesz, to ciê nie wstrzymujê.ale do s¹du pojadê, dom zostanie na boskiej Opatrznoœci, lepiej byœ w cha³upie osta³a.- A bo to nie wrócicie do zmroku?.- Widzi mi siê, ¿e chyba dopiero póŸno w noc.na œnieg siê ma, daleko, nie pospieszê.ale kiej siê napierasz, idŸ, nie wzbraniam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]