[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.      - Merlinie - wyszeptaÅ‚a chrapliwie.- Przepraszam.      - PomogÅ‚aÅ› mi, a ja nie zdoÅ‚aÅ‚em ci pomóc - odpowiedziaÅ‚em.- To ja przepraszam.      - Przepraszam.że nie wytrwaÅ‚am.dÅ‚użej.- mówiÅ‚a dalej.- Nie radzÄ™ sobie.z koÅ„mi.Oni.Å›cigajÄ… ciÄ™.      - Kto? - spytaÅ‚em.      - Przynajmniej.odwoÅ‚aÅ‚.psy.Ale ten.pozar.jest kogoÅ›.innego.Nie wiem.czyj.      - Nie rozumiem, o czym mówisz.      ZwilżyÅ‚em jej policzki wodÄ….Pod sadzÄ… i przypalonymi wÅ‚osami trudno byÅ‚o ocenić wyglÄ…d.      - KtoÅ›.za.tobÄ….- szepnęła.GÅ‚os byÅ‚ coraz sÅ‚abszy.- KtoÅ›.z przodu.także.Nie.wiedziaÅ‚am.o tym.drugim.Przepraszam.      - Kto? - zapytaÅ‚em po raz drugi.- I kim ty jesteÅ›? SkÄ…d mnie znasz? Dlaczego.      UÅ›miechnęła siÄ™ sÅ‚abo.      -.spać z tobÄ….Teraz nie mogÄ™.OdchodzÄ™.Zamknęła oczy.      - Nie! - krzyknÄ…Å‚em.      Ze skurczonÄ… twarzÄ… po raz ostatni nabraÅ‚a tchu.I wypuÅ›ciÅ‚a go, by szepnąć jeszcze:      - Pozwól mi.tutaj.zatonąć.Å»egnaj.      ObÅ‚ok dymu przesÅ‚oniÅ‚ jej twarz.WstrzymaÅ‚em oddech i zamknÄ…Å‚em oczy, gdyż nadpÅ‚ywaÅ‚o go wiÄ™cej.      Kiedy powietrze siÄ™ oczyÅ›ciÅ‚o, zbadaÅ‚em jÄ….UstaÅ‚ oddech, zanikÅ‚ puls, zamarÅ‚o serce.Wokół nie byÅ‚o nawet skrawka ziemi, która by nie pÅ‚onęła lub nie byÅ‚a mokradlem, gdzie mógÅ‚bym chociaż spróbować reanimacji.UmarÅ‚a.WiedziaÅ‚a, że umiera.      Starannie owinÄ…Å‚em jÄ… pÅ‚aszczem, zmieniajÄ…c go w caÅ‚un.Na koÅ„cu zakryÅ‚em twarz.SczepiÅ‚em wszystko klamrÄ…, którÄ… zwykle spinaÅ‚em okrycie pod szyjÄ….Potem zaczÄ…Å‚em brnąć na gÅ‚Ä™bszÄ… wodÄ™."Pozwól mi tutaj zatonąć".Umarli czasem tonÄ… szybko, a czasem unoszÄ… siÄ™ na powierzchni.      - Å»egnaj, pani - powiedziaÅ‚em.- Szkoda, że nie poznaÅ‚em twego imienia.DziÄ™kujÄ™ ci raz jeszcze.PuÅ›ciÅ‚em jÄ….Zamknęły siÄ™ wody i zniknęła.Po pewnym czasie odwróciÅ‚em wzrok, a potem odszedÅ‚em.Zbyt wiele pytaÅ„ i żadnych odpowiedzi.      GdzieÅ› w oddali rżaÅ‚ oszalaÅ‚y koÅ„.Strona główna Indeks
[ Pobierz całość w formacie PDF ]