[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ogromny dywan przypominaÅ‚ Ardebil.RuszyÅ‚em w stronÄ™ drzwi i latarnia zamigotaÅ‚a raz jeszcze.SiÄ™gnÄ…Å‚em po niÄ… i wtedy wÅ‚aÅ›nie zgasÅ‚a.      BurknÄ…Å‚em jakieÅ› przekleÅ„stwo i opuÅ›ciÅ‚em rÄ™kÄ™.      Potem rozejrzaÅ‚em siÄ™ wolno, poszukujÄ…c możliwych żródeÅ‚ Å›wiatÅ‚a.CoÅ› przypominajÄ…cego gałąź koralowca lÅ›niÅ‚o niewyraźnie na półce po drugiej stronie, a pod zamkniÄ™tymi drzwiami widoczna byÅ‚a blada smuga Å›wiatÅ‚a.ZostawiÅ‚em latarniÄ™ i przeszedÅ‚em przez pokój.      OtworzyÅ‚em drzwi tak cicho, jak tylko potrafiÅ‚em.ZnalazÅ‚em siÄ™ w pustym, pozbawionym okien pokoiku, oÅ›wietlonym sÅ‚abo przez gÅ‚ownie żarzÄ…ce siÄ™ w niewielkiej wnÄ™ce kominka, Å›ciany byÅ‚y z kamienia, sklepione Å‚ukowo nad gÅ‚owÄ….Kominek urzÄ…dzono pewnie w naturalnym zagÅ‚Ä™bieniu skaÅ‚y.Wielkie, okute drzwi zamykaÅ‚y przejÅ›cie z drugiej strony.Solidny klucz tkwiÅ‚ w zamku, częściowo przekrÄ™cony.      WszedÅ‚em, wziÄ…Å‚em ze stoÅ‚u Å›wiecÄ™ i podszedÅ‚em do kominka, by jÄ… zapalić.Gdy klÄ™czaÅ‚em, szukajÄ…c pÅ‚omienia wÅ›ród żarzÄ…cych siÄ™ gÅ‚owni, usÅ‚yszaÅ‚em delikatne stÄ…pniÄ™cie od strony drzwi.      ObejrzaÅ‚em siÄ™ i zobaczyÅ‚em go, tuż za progiem.Mniej wiÄ™cej metr pięćdziesiÄ…t wzrostu.Garbaty.WÅ‚osy i broda jeszcze dÅ‚uższe, niż zapamiÄ™taÅ‚em.Dworkin miaÅ‚ na sobie nocnÄ… koszulÄ™, która siÄ™gaÅ‚a mu do kostek.TrzymaÅ‚ w dÅ‚oni lampkÄ™ oliwnÄ…, a ciemne oczy spoglÄ…daÅ‚y przenikliwie zza kopcÄ…cego pÅ‚omyka.      - Oberonie - powitaÅ‚ mnie.- Czy już pora?      - Pora na co? - spytaÅ‚em ostrożnie.      ZachichotaÅ‚.      - Na cóżby? Pora, by zniszczyć Å›wiat, oczywiÅ›cie!Strona główna Indeks
[ Pobierz całość w formacie PDF ]