[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wiedzieliśmy, że w rzeczywistości były one odpowiednikiem naszych książek, baz danych czy jak to woli nośników informacji, gdyż największe umysły tej epoki (w tym także mój) nie umiały znaleźć sposobu na odczytanie ich, czy nawet wykrycie, że zawierają cokolwiek co warto odczytać.Powód był taki, że choć proces odczytu był dość prosty, zawartość wachlarza ujawniała się tylko w obecności szczątkowego promieniowania mikrofalowego.Sami Heechowie nie mieli z tym problemu, bo ich szyszki przez cały czas wytwarzały właściwe promieniowanie, więc byli cały czas w kontakcie z wachlarzami zawierającymi zapis wspomnień ich przodków - przechowywany w tych szyszkach.Należy wybaczyć istotom ludzkim, iż nie były w stanie odgadnąć, że Heechowie przechowywali dane między nogami, gdyż ludzka anatomia nie dopuszczałaby czegoś takiego.(Moje własne usprawiedliwienie nie jest już tak oczywiste.) Poczuła gorący oddech Wana na szyi. - Co oni z nami zrobią? - dopytywał się. Prawie zapomniała o jego obecności.Prawie zapomniała o tym, że się boi, tak była zafascynowana tym, co widzi.To nie było zbyt rozsądne.Kto wie, co te potwory zrobią ze swoimi ludzkimi jeńcami? Z tego samego powodu, któż mógł powiedzieć, co oni teraz robią? Wszyscy pobzykiwali, świergotali w podnieceniu, czwórka większych zbiła się wokół piątego, mniejszego osobnika z niebieskimi i żółtymi znakami na jego - nie, zdecydowanie na jej - górnych kończynach.Cała piątka nie zwracała w ogóle uwagi na ludzi.Koncentrowali się na jednym z paneli wyświetlacza, który ukazywał mapę gwiezdną, która wydawała się Klarze prawie znajoma.Grupa gwiazd, a dookoła nich skupisko znaczków - czy Wan nie miał takiego samego obrazu na swoim własnym ekranie? - Głodny jestem - zamruczał jej do ucha ze złością Wan. - Głodny! - Klara odsunęła się od niego gwałtownie, równie zdziwiona co zniesmaczona.Głodny! Niedobrze się jej robiło ze strachu i zmartwienia oraz, jak sobie właśnie uświadomiła, z powodu dziwnego odoru, pomieszania woni amoniaku i gnijących pni, który chyba pochodził od samych Heechów.Poza tym musiała iść do toalety.a ten potwór nie potrafił myśleć o niczym innym, tylko o tym, że jest głodny! - Zamknij się - rzuciła przez ramię, co wyzwoliło zawsze drzemiący w Wanie szał. - Ja mam się zamknąć? - spytał.- Nie, ty się zamknij głupia babo! - Już prawie wstawał, żeby stanąć nad nią, ale zdołał jedynie kucnąć i szybko przypadł z powrotem do podłogi, gdyż jeden z Heechów uniósł wzrok i zaczął iść w ich stronę. Stał nad nimi przez moment a jego szerokie usta o wąskich wargach ruszały się, jakby trenował to, co chce powiedzieć. - Bądźcie prawi - rzekł wyraźnie i machnął skórzastą dłonią w stronę ekranu. Klara zdusiła w sobie śmiech, który zaczął rosnąć jej w gardle.Bądźcie prawi! Wobec kogo? Po co? - Bądźcie prawi - rzekło znów stworzenie - bo to są asssassssyni. To robiła Klara, moja najprawdziwsza miłość.Doznała cierpień przebywając tygodniami w koszmarze
czarnej dziury, potem przeżyła szok, dowiedziawszy się o utraconych latach, koszmar bycia z Wanem, nieznośną traumę zostanie jeńcem Heechów.A tymczasem. A tymczasem ja miałem własne problemy.Wtedy jeszcze mnie nie rozszerzyli i nie wiedziałem, gdzie ona jest; nie słyszałem ostrzeżenia przez Asasynami; nie wiedziałem, że ktoś taki jak Asasyni istnieje.Nie mogłem sięgnąć i ukoić jej strachu - nie tylko dlatego, że o nim nie wiedziałem, ale dlatego, że sam byłem pełen strachu.A najgorszy z nich wiązał się nie z Heechami, czy nawet moim zwichrowanym programem Albertem Einsteinem; był to mój własny brzuch.Strona główna Indeks
[ Pobierz całość w formacie PDF ]