[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nóż iwidelec byty bez wątpienia eleganckie i wytworne, ale mało wydajne. - Dziękuję ci - powtórzył - za ocalenie, Ten przeklętnik Riencenie zostawiłby mnie przy życiu.Wydusiłby ze mnie wszystko i zarżnął jak barana. - Też tak sądzę - nalała wina sobie i jemu, uniosła kubek.-Wypijmy tedy za twoje ocalone zdrowie, Jaskier. - Za twoje, Yennefer - odsalutował.- Za zdrowie, o które będęsię od dzisiaj modlił, ilekroć trafi się okazja.Jestem twoim dłużnikiem, pięknapani, spłacę ten dług w moich pieśniach.Obalę w nich mit, jakoby czarodziejenieczuli byli na cudzą krzywdę, jakoby nie kwapili się nieść pomoc postronnym,biednym, nieszczęśliwym śmiertelnikom. - Cóż - uśmiechnęła się, mrużąc lekko piękne fiołkowe oczy.-Mit ma swe uzasadnienie, nie powstał bez przyczyny.Ale ty nie jesteś postronny,Jaskier.Znam cię przecież i lubię. - Doprawdy? - poeta również się uśmiechnął.- Jak do tej poryzręcznie to ukrywałaś.Spotkałem się nawet z opinią, że nie cierpisz mnie, cytuję,niczym morowej zarazy. - Kiedyś tak było - czarodziejką spoważniała nagle.- Potemzmieniłam poglądy.Potem byłam ci wdzięczna. - Za co, jeśli wolno spytać? - Mniejsza z tym - powiedziała, bawiąc się pustym kubkiem.-Wróćmy do poważniejszych pytań.Do tych, które zadawano ci w chlewie, wyłamującprzy tym ręce ze stawów.Jak to było naprawdę, Jaskier? Rzeczywiście nie widziałeśGeralta od czasu waszej ucieczki znad Jarugi? Naprawdę nie wiedziałeś o tym, żepo zakończeniu wojny wrócił na Południe? Że był ciężko ranny, tak ciężko, żerozeszły się nawet pogłoski o jego śmierci? O niczym nie wiedziałeś? - Nie.Nie wiedziałem.Przez długi czas bawiłem w Pont Vanis,na dworze Esterada Thyssena.A potem u Niedamira w Hengfors. - Nie wiedziałeś - czarodziejka pokiwała głową, rozpięłakaftanik.Na jej szyi, na czarnej aksamitce, zalśniła wysadzana brylantami gwiazdaz obsydianu.- Nie wiedziałeś o tym, że po wykurowaniu się z ran Geralt pojechałna Zarzecze? Nie domyślasz się, kogo tam szukał? - Tego się domyślam.Ale czy znalazł, nie wiem. - Nie wiesz - powtórzyła.- Ty, który zwykle wiesz o wszystkimi o wszystkim śpiewasz.Nawet o sprawach tak intymnych, jak czyjeś uczucia.PodBleobherisem posłuchałam twoich ballad, Jaskier.Ładnych kilka zwrotek poświęciłeśmojej osobie. - Poezja - burknął, patrząc na kurczaka - ma swoje prawa.Niktnie powinien czuć się urażony. - "Włosy jak skrzydło kruka, niby nocna burza.- zacytowałaYennefer z przesadną emfazą -.a w oczach fioletowe drzemią błyskawice." Czytak to szło? - Taką cię zapamiętałem - uśmiechnął się lekko poeta.-Ktokolwiek chciałby twierdzić, że to skłamany opis, niechaj pierwszy rzuci we mniekamieniem. - Nie wiem tylko - czarodziejka zacisnęła usta - kto upoważniłcię do opisywania moich organów wewnętrznych.Jak to było? "Serce jej niczym klejnot,co szyję jej zdobi, twarde jest niby diament, jak diament nieczułe, bardziej niźliobsydian ostre, kaleczące." Sam to wymyśliłeś? A może. Jej wargi drgnęły, skrzywiły się. -.a może nasłuchałeś się czyichś zwierzeń i żalów? - Hmm.- Jaskier chrząknął, odbiegł od niebezpiecznegotematu.- Powiedz mi, Yennefer, kiedy ty ostatni raz widziałaś Geralta? - Dawno. - Po wojnie? - Po wojnie.- głos Yennefer zmienił się nieznacznie.- Nie,po wojnie go nie widziałam.Przez dłuższy czas.nie widziałam nikogo.No, ale dorzeczy, poeto.Jestem lekko zdziwiona faktem, że o niczym nie wiesz i o niczym niesłyszałeś, a pomimo to ktoś właśnie ciebie wyciąga na belce, chcąc zdobyćinformacje.Nie jesteś tym zaniepokojony? - Jestem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]