[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Glean-blue-Saying spoglądał na kolegów.- Potomkowie naszych potomkówodzyskaliby galaktykę.Albo możemy spróbować rozbić siły, które Gromadaprzeciw nam zbiera.Czy ktokolwiek ze zgromadzonych wierzy, że mamy realneszansę to zrobić? Leniwe myśli wypełniły ciszę.Ktoś gdzieś pogryzał liść. - Tak też myślałem - powiedział Glean-blue-Saying.- Wierzcie mi, jeśli ktośwysunie lepszą propozycję, sam się pod nią chętnie podpiszę.Ja jednak niewidzę innego rozwiązania.Odpowiednio potraktowany, rodzaj ludzki wostatecznym rozrachunku przysłuży się do ocalenia Celu, zamiast do jegozniszczenia. - A co będzie, jeśli Ziemianie nie zaczną walczyć między sobą, tylko grzeczniezłożą broń i zaczną zachowywać się w cywilizowany sposób? - cicho zapytałPlaces-change-Distant. - To jest ryzyko, które musimy podjąć.Oczywiście, gdy już będziemy całkowiciespacyfikowani, nikt nie zaprotestuje, gdy zechcemy im doradzać: tu rzucićmyśl, tam pomysł.Ich historia pokazuje, że zabijają i mordują podnajmniejszym pretekstem, za drobiazg.W pewnym momencie o mało co nie zwróciliprzeciwko sobie, na swojej własnej planecie, prymitywnej broni masowegorażenia. Zdziwienie i niewiara rozległy się wśród tych członków Rady, którzy nie bylizbyt dobrze obeznani z historią Ziemian. - To prawda - bronił się Glean-blue-Saying.- Na zakończenie, weźcie poduwagę, że ten plan w pełni odpowiada wszelkim dogmatom Celu.Poddając się,ocalimy tysiące istnień oraz ich przyszłych potomków, dla przyszłej chwałyCelu. Nie było potrzeby ustnego głosowania.Zgoda była powszechna, choćniewypowiedziana.Glean-blue-Saying miał satysfakcję. Gdy to się skończyło, znów swobodnie popłynęły rozmaite domysły: - Jak myślisz, ile czasu zajmie, zanim wewnętrzne walki znacząco osłabiąZiemian? - zastanawiał się Sand-sits-Green. - Nie wiem.Ich historia nie dostarcza wystarczających faktów, by spekulowaćna ten temat.Jako reprezentanci pokornych pokonanych, nie będziemy oczywiścieszczędzić wysiłków, by podsycać konflikty, które w rezultacie doprowadzą dowybuchu walk. - Nie obawiasz się, że zorientują się, jaki mamy w tym udział? - Może.Musimy być bardzo ostrożni.Ale dużo przemawia na naszą korzyść.Ziemianie są naiwni i aroganccy.Jest to samobójcza kombinacja, którąbezlitośnie wykorzystamy do końca.Może się zdarzyć, że kilkoma przemyślanymii mądrze wypowiedzianymi słowami i zwrotami spowodujemy więcej spustoszeń, niżkiedykolwiek uczynilibyśmy promieniami energii i materiałami wybuchowymi. - To dobrze.- Takes-short-Thinking dał się wreszcie przekonać.- To będzieoznaczało koniec walki, koniec z bezużyteczną śmiercią inteligentnych istot.Wokół Celu zapanuje pokój.Dalszą walkę prowadzić będziemy bez broni.Wmiędzyczasie będziemy ciągle badać i podjudzać Ziemian.Będziemy się uczyć ipamiętać.Może tak być, że któryś spośród Ampliturów odkryje jakiś chemiczny,albo neurologiczny środek, którego będzie można użyć, by ostatecznie ichpokonać. - Poinformuję armię.- Places-change-Distant był stosownie poważny.-Przygotujemy się do ogłoszenia kapitulacji. - Jeszcze nie teraz - cicho przypomniał swoim kolegom Glen-blue-Saying.- Dlaosiągnięcia najlepszych efektów, musimy zaczekać do ostatniej chwili.Niechzgromadzą swe siły.Niech przeskoczą podprzestrzeń w rzekomej tajemnicy.Poddamy się dopiero wtedy, gdy pojawią się na orbicie bliźniaczych światów. Gdy posiedzenie się skończyło, wielu członków Rady było zdziwionych, że saminie wpadli na takie wspaniałe rozwiązanie.Każdy ponownie zadeklarował, żepoświęci się całkowicie dla ostatecznego tryumfu Celu.Strona główna Indeks
[ Pobierz całość w formacie PDF ]