[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Rodzą się małe, rosną powoli.Niewyrośnięte i z niedowagą, wszystkie. - Ale bardzo bystre? - Raczkują bardzo wcześnie.Wydają dźwięki naśladujące mowę znacznie wcześniej niż normalne dzieci.Tyle wiemy.Sam rzadko je widywałem.Nie mogłem ryzykować wpadki. - Więc jaka była pańska prognoza? - Prognoza? - Jak pan widział ich przyszłość? - Śmierć.To przyszłość wszystkich.O czym siostra mówi? - Gdyby ich nie zamordowano, doktorze Volescu, co by się stało? - Oczywiście rosłyby dalej. - A później? - Nie ma żadnego później.Rosną dalej. Myślała przez chwilę, próbując przyswoić tę informację. - Właśnie, siostro.Dobrze siostra zrozumiała.One rosną powoli, ale nigdy nie przestają.Tak działa klucz Antona.Otwiera umysł, ponieważ mózg nigdy nie przestaje rosnąć.Ale reszta też nie przestaje.Czaszka ciągle się powiększa.nigdy nie zamyka się całkowicie.Ręce i nogi, coraz dłuższe. - Więc kiedy osiągają pełny wzrost. - Nie ma pełnego wzrostu.Tylko wzrost w chwili śmierci.Nie można tak ciągle rosnąć.Ewolucja nie bez powodu wbudowała stoper w mechanizm wzrostu długowiecznych organizmów.Jeśli ciało wciąż rośnie, w końcu któryś organ wysiada.Zwykle serce. Implikacje napełniły zgrozą siostrę Carlottę. - A tempo tego wzrostu? To znaczy u dzieci? Jak długo trwa, zanim osiągną normalny wzrost na swój wiek? - Według moich domysłów doganiają go dwukrotnie - powiedział Volescu.- Pierwszy raz tuż przed okresem dojrzewania, a wtedy normalne dzieci wyprzedzają je na chwilę, ale wytrwałość zwycięża, n 'est-ce pas? Około dwudziestki będą olbrzymie.A potem umrą, prawie na pewno przed dwudziestym piątym rokiem życia.Ma siostra pojęcie, jakie wtedy są wielkie? Więc jeśli je zabiłem, to.z litości. - Wątpię, czy któreś z nich wolałoby stracić nawet te dwadzieścia lat, które pan im odebrał. - One nie wiedziały, co je spotkało.Nie jestem potworem. Podaliśmy wszystkim narkotyki.Umarły we śnie, a potem skremowaliśmy ciała. - Co z dojrzewaniem? Czy w ogóle dojrzeją płciowo? - Tego nigdy się nie dowiemy, prawda? Siostra Carlotta wstała, żeby wyjść. - On przeżył, prawda? - zapytał Volescu. - Kto? - Ten, którego zgubiliśmy.Ten, którego ciała nie było z innymi.Naliczyłem tylko dwadzieścia dwa w piecu. - Skoro pan czci Molocha, doktorze Volescu, nie otrzyma pan innych odpowiedzi prócz tych, jakich udzieli pański bóg. - Proszę mi powiedzieć, jaki on jest.- W jego oczach błysnął głód. - Pan wie, że to chłopiec? - Wszyscy byli chłopcami - odparł Volescu. - Co, więc pan odrzucił dziewczynki? - A siostra myśli, że skąd wziąłem geny, z którymi pracowałem? Implantowałem moje własne zmienione DNA do jajeczek pozbawionych jądra. - Boże miłosierny, to wszystko były pana bliźniaki? - Nie jestem potworem, za jakiego siostra mnie uważa - zaprotestował Volescu.- Ożywiłem zamrożone embriony, ponieważ musiałem wiedzieć, czym się staną.Zabiłem je z wielkim żalem. - A jednak pan to zrobił.żeby ratować siebie. - Bałem się.I pomyślałem sobie: To tylko kopie.Zniszczenie kopii nie jest morderstwem. - Ich dusze i ciała należały do nich. - Siostra myśli, że rząd pozwoliłby im żyć? Naprawdę siostra myśli, że by przeżyły? Przynajmniej niektóre? - Pan nie zasługuje na syna - oświadczyła siostra Carlotta. - Ale mam syna, prawda? - zaśmiał się.- Podczas gdy siostra, panno Carlotto, wieczna oblubienico niewidzialnego Boga, ilu siostra ma synów? - Może to były kopie, Volescu, ale nawet martwe są więcej warte od oryginału. Śmiał się dalej, kiedy odchodziła korytarzem, ale jego śmiech brzmiał jak wymuszony.Wiedziała, że ten śmiech maskuje rozpacz.Ale nie rozpacz współczucia czy nawet wyrzutów sumienia.To była rozpacz potępionej duszy. Groszek.Bogu dzięki, pomyślała, że nie znasz swojego ojca i nigdy nie poznasz.Wcale nie jesteś do niego podobny.Masz w sobie dużo więcej człowieczeństwa. Jedna myśl nie dawała jej spokoju.Czy na pewno Groszek miał więcej współczucia, więcej człowieczeństwa? Czy też miał serce zimne jak ten człowiek? Niezdolny do empatii? Sam umysł? Potem wyobraziła sobie, jak Groszek rośnie i rośnie, z maleńkiego dziecka wyrasta na olbrzyma, którego ciało nie może już podtrzymywać procesów życiowych.Oto spuścizna po ojcu.Oto klucz Antona.Pomyślała o okrzyku Dawida, kiedy dowiedział się o śmierci swojego syna.Absalomie! O Absalomie! Dałby Bóg, żebym zginął zamiast ciebie, Absalomie, synu mój! Ale on jeszcze nie umarł, prawda? Volescu mógł kłamać, mógł zwyczajnie się mylić.Chyba można jakoś temu zapobiec.A nawet jeśli nie, Groszek miał jeszcze wiele lat przed sobą.I liczyło się tylko, jak przeżyje te lata. Bóg stwarza dzieci, których potrzebuje, czyni z nich mężczyzn i kobiety, a potem wedle własnego kaprysu zabiera ich z tego świata.Dla niego całe życie to tylko chwila.Ważne jest tylko, na co wykorzystamy tę chwilę.A Groszek wykorzysta ją dobrze.Tego była pewna. A przynajmniej żywiła nadzieję tak gorącą, że przypominała pewność.Strona główna Indeks
[ Pobierz całość w formacie PDF ]