[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko byłozakurzone i pachniało metalem i gęstą farbą drukarską. Nad jednym ze stołów pochylał się niski mężczyzna w samejtylko koszuli, czytając długi i wąski pas papieru, podczas gdy w pobliżu czekałchłopiec w wieku Roberta.Pan Fred napisał coś na papierze i chłopiec zabrał godo drugiego pomieszczenia, gdzie kilku mężczyzn pochylało się w milczeniu nadstołami kasztami pełnymi czcionek. - Słucham - powiedział pan Fred podnosząc wzrok.-Przyszedłem do pana w sprawie mojej sztuki. - Twojej sztuki? - Napisałem sztukę o królu Motofuce.Chciałbym, żeby par jąopublikował. Pan Fred zaśmiał się.- No cóż, będziemy musieli o tymporozmawiać.Czy sztuka jest w maszynopisie? Robertowi znowu zachciało się płakać. - Nie.Przykro mi, ale nie.Nie wiedziałem. - Nie przyjmujemy rękopisów do wydawania, chyba że. - Napisałem ją bardzo starannie, proszę pana.Gdybymwiedział, na pewno postarałbym się ją przepisać na maszynie. - Czy na rękopisie jest twoje nazwisko oraz adres? - Tylko nazwisko.Ja. Pan Fred wyjął zza ucha ołówek. - Jaki jest twój numer domu? Robert podał mu adres i mężczyzna zapisał go na okładcezeszytu. - No więc, panie.Robercie Oinenke, przeczytam to, alenie przed przyszłym czwartkiem.Przyjdziesz tu o dziesiątej rano w sobotędziewiętnastego po rękopis i naszą decyzję. - Ale. - Co? - Naprawdę bardzo lubię książki, które pan wydaje, proszępana.Szczególnie podobały mi się Bicze Klio pana Oskara Oshwenke. - Jak to miło spotkać zadowolonego klienta.Tamtą książkęwydaliśmy pięć lat temu.Od tego czasu gusta się zmieniły.Wygląda na to, żeczytelnicy już są zmęczeni książkami historycznymi. - I dlatego mam nadzieję, że spodoba się panu moja sztuka -powiedział Robert. - Zobaczymy się za dwa tygodnie - odparł pan Fred.Cisnąłzeszyt na stos maszynopisów leżący na stole. "W wyniku spuścizny po BiałymCzłowieku mamy dziś w Afryce wiele problemów.Zniszczył on wiele z tego, czegonie mógł zabrać ze sobą.Wiele regionów pozbawionych jest telegrafu; wielemniejszych miast dysponuje tylko prymitywnym stałym prądem elektrycznym.Trzebadużo zrobić w dziedzinie zdrowia i o światy sanitarnej - ale nie jest z nami takźle, jak z niektórymi spośród najprymitywniejszych białych Europejczyków w ichspustoszonych wojną krajach albo w nielicznych enklawach plantacji i faktorii naNowych Ziemiach. To od ciebie zależy, młodzieży dzisiejszej Afryki, czynasze przesłanie dobrej woli i dobrobytu dotrze do tych ludzi, których tak terazgnębi historia, jak kiedyś gnębili oni nas.Życzę wam powodzenia."Oskar OshwenkeOnitsha, Niger, 1889 Robert odkładał wizytę w stoisku panaFreda na targu tak długo, jak tylko wytrzymał.Dziś był dzień wydania jegoksiążki.Zobaczył, że w stoisku urzęduje ten sam uprzejmy młody sprzedawca.(Robert zwrócił mu brakujące dwa centy z dziesięciodolarowej zaliczki, jaką panFred wypłacił jego matce dwa tygodnie temu.Matka jeszcze do dziś nie mogła w touwierzyć.) - Witam pana autora! - powiedział sprzedawca.- Mam tu dlaciebie trzy egzemplarze autorskie.Pan Fred życzy ci powodzenia. Sprzedawca ustawiał jego książkę wraz z Dozorcą ZooJohna-Johna Motulli pod wielkim napisem: OSTATNIE NOWOŚCI! Jego książka znajdziesię w sprzedaży w całym mieście.Popatrzył na okładki tomików, które trzymał wręku:Robert OinenkeTRAGICZNA ŚMIERĆ KRÓLA MOTOFUKIalboJAK ZBRODNIA NIE POPŁACAsztuka w trzech aktachNakładem Wydawnictwa Pana Freda OlungeneSprzedaż: Targ Miejski, stoisko nr 300Redakcja Wulkanu Onitsha, ul.Nowo-Targowa 12Cena - 10 nowych centów W drodze do domu minął róg, na którymgrupka chłopców wyśmiewała się z białego człowieka.Mężczyzna był pijany;dopiero co zwymiotował na ścianę jednego ze sklepów.Chłopcy drwili z niego. - Pozabijam.Pozabijam was wszystkich.Żadnego wstydumamrotał, próbując wstać. Robertowi zabrzmiały w uszach wyjątki z Biczów Klio.Wszedłmiędzy chłopców i dał białemu trzy nowe centy.Mężczyzna spojrzał nań szarymi,błędnymi oczyma. - Dziękuję, paniczu - mruknął, mocno zaciskając dłoń. Robert pobiegł do domu, by pokazać swoje książki matce isąsiadom.przekład : Wiktor Bukato powrót
[ Pobierz całość w formacie PDF ]