[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ByÅ‚ to czÅ‚owiek czterdziestokilkoletni, postaci olbrzymiej i barczysty.Ubrany byÅ‚ w strój szkarÅ‚atny polski, spiÄ™ty pod szyjÄ… kosztownymi agrafami.Twarz miaÅ‚ ogromnÄ…, o rysach, z których biÅ‚a pycha, powaga i potÄ™ga.ByÅ‚a to gniewliwa, lwia twarz wojownika i wÅ‚adcy zarazem.DÅ‚ugie, zwieszajÄ…ce siÄ™ w dół wÄ…sy nadawaÅ‚y jej wyraz posÄ™pny i caÅ‚a w swej potÄ™dze i ogromie byÅ‚a jakby wykuta wielkimi uderzeniami mÅ‚ota z marmuru.Brwi miaÅ‚ w tej chwili zmarszczone z powodu natężonej uwagi, ale zgadÅ‚eÅ› Å‚atwo, że gdy je zmarszczy gniew, wówczas biada tym ludziom, tym wojskom, na których gromy owego gniewu spadnÄ….ByÅ‚o coÅ› tak wielkiego w tej postaci, że patrzÄ…cym na niÄ… rycerzom wydawaÅ‚o siÄ™, iż nie tylko owa komnata, ale i caÅ‚y zamek dla niej za ciasny; jakoż nie myliÅ‚o ich pierwsze wrażenie, albowiem siedziaÅ‚ przed nimi Janusz RadziwiÅ‚Å‚, książę na Birżach i Dubinkach, wojewoda wileÅ„ski i hetman wielki litewski, pan tak potężny i dumny, że mu byÅ‚o w caÅ‚ej niezmiernej fortunie, we wszystkich godnoÅ›ciach, ba ! nawet na Å»mudzi i w Litwie za ciasno.MÅ‚odszy jego towarzysz, w dÅ‚ugiej peruce i w cudzoziemskim stroju, byÅ‚ to książę BogusÅ‚aw, stryjeczny Janusza, koniuszy Wielkiego KsiÄ™stwa Litewskiego.Przez chwilÄ™ szeptaÅ‚ on jeszcze coÅ› do ucha hetmana, na koniec rzekÅ‚ gÅ‚oÅ›no:- Zostawiam wiÄ™c swój podpis na dokumencie i wyjeżdżam.- Skoro nie może być inaczej, to jedź wasza książęca mość- rzekÅ‚ Janusz - choć wolaÅ‚bym, żebyÅ› zostaÅ‚, bo nie wiadomo, co siÄ™ stać może.- Wasza książęca mość obmyÅ›liÅ‚eÅ› wszystko jak należy, zaÅ› tam pilniej trzeba w sprawy wejrzeć, a zatem Bogu waszÄ… książęcÄ… mość polecam.- Niech Bóg ma w opiece caÅ‚y nasz dom i chwaÅ‚y mu przyczyni.- Adieu, mon frére.- Adieu.Dwaj książęta podali sobie rÄ™ce, po czym koniuszy wyszedÅ‚ Å›piesznie, a hetman wielki zwróciÅ‚ siÄ™ do przybyÅ‚ych.- Wybaczcie, waszmoÅ›ciowie, że pozwoliÅ‚em czekać - rzekÅ‚ niskim, powolnym gÅ‚osem - ale teraz i uwaga, i czas rozerwane na wszystkie strony.SÅ‚yszaÅ‚em już nazwiska waszmoÅ›ciów i ucieszyÅ‚em siÄ™ z duszy, że Bóg w takich chwilach zsyÅ‚a mi takich rycerzy.Siadajcież, mili goÅ›cie.Który z waszmoÅ›ciów jest pan Jan Skrzetuski?- Jam jest, do usÅ‚ug waszej książęcej moÅ›ci - rzekÅ‚ Jan.- To waszmość jesteÅ› starostÄ….bogdajże ciÄ™.zapomniaÅ‚em.- Å»adnym starostÄ… nie jestem - odrzekÅ‚ Jan.- Jak to? - rzekÅ‚ książę marszczÄ…c swe potężne brwi - waÅ›ci nie dali starostwa za to, coÅ› pod Zbarażem uczyniÅ‚?- Nigdym o to nie zabiegaÅ‚.Bo ci powinni byli dać bez starania.Jak to? Co waćpan mówisz? Niczym nie nagrodzono? Zapomniano zgoÅ‚a? To mi i dziwno.Ale ba! Źle mówiÄ™, nie powinno to nikogo dziwić, bo teraz tacy tylko otrzymujÄ… nagrody, którzy majÄ… grzbiet wierzbowy, Å‚atwo siÄ™ gnÄ…cy.Waszmość nie jesteÅ› starostÄ…, proszÄ™!.Niechże Bogu bÄ™dÄ… dziÄ™ki, żeÅ› tu przyjechaÅ‚, bo tu nie mamy tak krótkiej pamiÄ™ci i żadna zasÅ‚uga nie pozostanie bez nagrody- jako i twoja, moÅ›ci puÅ‚kowniku WoÅ‚odyjowski.- Na nic jeszcze nie zasÅ‚użyÅ‚em.- Zostaw to mnie, a tymczasem weź ten dokument, w Rosieniach już roborowany, którym ci Dydkiemie w dożywocie puszczam.NiezÅ‚y to kawaÅ‚ ziemi i sto pÅ‚ugów wychodzi w nim co wiosnÄ™ orać.Weźże i to, bo nie możem dać wiÄ™cej, a powiedz panu Skrzetuskiemu, że RadziwiÅ‚Å‚ nie zapomina swych przyjaciół ani tych, którzy ojczyźnie pod jego wodzÄ… oddali usÅ‚ugi.- Wasza książęca mość.- wyjÄ…kaÅ‚ zmieszany pan MichaÅ‚.- Nie mów nic i wybaczaj, że tak maÅ‚o, ale powiedz, powiedz ichmoÅ›ciom, że nie zginie, kto swojÄ… fortunÄ™ na zÅ‚o i na dobro z radziwiÅ‚Å‚owskÄ… poÅ‚Ä…czy.Nie jestem królem, ale - gdybym nim byÅ‚ - Bóg mi Å›wiadek, że nie zapomniaÅ‚bym nigdy takiego Jana Skrzetuskiego ani takiego ZagÅ‚oby.- To ja! - rzekÅ‚ ZagÅ‚oba wysuwajÄ…c siÄ™ raźno naprzód, bo już go to niecierpliwić zaczynaÅ‚o, że nie byÅ‚o o nim dotÄ…d wzmianki.- ZgadujÄ™, że to waszmość, gdyż mi powiadano, żeÅ› czÅ‚ek w lata podeszÅ‚y.- Do szkół z dostojnym rodzicem waszej książęcej moÅ›ci chodziÅ‚em, a jako rycerska w nim byÅ‚a od dzieciÅ„stwa inklinacja, przeto mnie do poufaÅ‚oÅ›ci przypuszczaÅ‚, bo i ja wolaÅ‚em dzidkÄ™ od Å‚aciny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]