[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- "Izabela" wskazuje na pretendowanie do korony Jeruzalem, "Konstancja" na skupion¹ w jednym rêku dynastyczn¹ potêgê rodzica, normañsk¹ matkê, powi¹zanie z Aragoni¹ - objaœnia³ biskup - a "Rajmunda" na langwedocki rodowód rodzicielki bêkarta! - Coraz bardziej uwidacznia³a siê zawziêtoœæ kalekiego dostojnika, któremu piana zaczê³a wystêpowaæ na usta.Iwo Bretoñczyk wzruszy³ ze wstrêtem ramionami i opuœci³ salê.Pisarz pragn¹³ jak najprêdzej przekazaæ otrzymane informacje.Rozwin¹³ pergamin.- "Protokó³ obostrzonego przes³uchania Mory z Cucugnanu, kucharki w twierdzy szatana i siostry przebywaj¹cej tam¿e mamki, a uzupe³niony zeznaniem jego ekscelencji Duranda, zwolnionego specjalnym reskryptem z secreti confessionis* [* Secretum confessionis (³ac.) - tajemnica spowiedzi.] - odczyta³ spiesznie.Oczy biskupa zaœwieci³y po¿¹dliwie w oczekiwaniu na wynik w³asnych, tak drogo op³aconych poszukiwañ, czeka³a równie¿ Loba, pe³na niepokoju.- Kobieta imieniem Blanchefleur, której matk¹ jest nieznana osoba szlachetnego francuskiego rodu, ojcem zaœ rzeczony Fryderyk, a wiêc sama bêd¹ca nieœlubnym dzieckiem, obcowa³a z ostatnim potomkiem linii Trencavelów, by³ym wicehrabi¹ Carcassonne, Rajmundem Rogerem Trzecim.Rezultat: mêski bastard, urodzony w tej samej warowni szatana, nie ochrzczony, nazwany: Roger Rajmund Bertrand."- Tutaj "Roger" wskazuje na rodzica, ale równie¿ na obu dziadków - komentowa³ gorliwie biskup.- "Rajmund" podobnie, a "Bertrand"?.- Biskup wydawa³ siê sam ze sob¹ pasowaæ.- "Bertrand" nie ma tu nic do rzeczy - usprawiedliwi³ siê jakby ze swego zamilkniêcia.- Mamy tu do czynienia z jasnym, chocia¿ haniebnym zamys³em Hohenstaufa - grzmi¹cym g³osem wyci¹gn¹³ koñcowy wniosek Wit z Viterbo przy zastanawiaj¹cym milczeniu Duranda i wzrastaj¹cym oburzeniu Loby - by wymierzyæ Œwiêtemu Koœcio³owi policzek.Ten s³uga szatana celowo zmiesza³ swoj¹ krew z kacersk¹! Dziœ trzyma jeszcze potomstwo w ukryciu, ale jutro je zaprezentuje jako w³adców "nowego œwiata", œwiata, w którym urz¹d najwy¿szego kap³ana, a mo¿e kap³anki, po³¹czy siê z urzêdem œwieckiego w³adcy i powstanie kacerskie papiestwo hohenstaufowskich cesarzy po wieczne czasy!Biskup przys³uchiwa³ siê zdumiony.- Wicie z Viterbo, powinniœcie byli to przedstawiæ soborowi, ale przychodzicie za póŸno, koœci w Lyonie zosta³y ju¿ rzucone.- Koœció³ i papie¿ odnieœli tam wprawdzie piêkne zwyciêstwo, antychryst jednak nie zosta³ unicestwiony.Syczy jeszcze jego potomstwo!- Czy pomyœleliœcie kiedyœ, Wicie - rzek³ biskup w zamyœleniu - ¿e sprawa mo¿e siê ca³kiem inaczej przedstawiaæ? ¯e stoimy wobec uniwersalnego spisku, w którym szatan pragnie swe zepsute nasienie zwi¹zaæ z "w³adz¹ na ziemi" za pomoc¹ kacerskiej krwi albo czegoœ znacznie gorszego? Wci¹¿ jeszcze rozpoœciera siê przecie¿ cesarska pajêcza sieæ od Lubeki do Akki, od Nicei do Saragossy, a kiedy Fryderyk powêdruje do piek³a, wtedy znajd¹ siê mo¿e sukcesorzy gotowi podnieœæ do góry niekoniecznie barwy Hohenstaufa, lecz zebraæ siê pod ca³kiem innym sztandarem: jako zastêpy Ksiêcia Ciemnoœci! Ostrzegam was: tutaj siêga po w³adzê tajny zwi¹zek.Hohenstauf i jego ród s¹ tylko wykorzystywani jako zas³ona, nowa zaœ para w³adców to owoc œwiadomego, na wielk¹ skalê za³o¿onego planu.Durand mówi³ z tak¹ pasj¹, a¿ Loba siê dziwi³a, ¿e jeszcze nie poderwa³ siê na nogi.Jedno ramiê mia³ chyba sparali¿owane, lecz ¿elaznym pazurem drugiej rêki rysowa³ w powietrzu dziwne linie, gdy z rozpromienionym wzrokiem zacz¹³ recytowaæ:- Uf einem grüenen achmardi truoc si den wunsch von pardis daz waz ein dinc, das hiez der gral!* [* Uf einem.(œr.-wys.-niem.) - Na zielonym jedwabiu nios³a pragnienie raju, rzecz, która zwa³a siê Graal (z Parzivala Wolframa von Eschenbacha).]Wtedy podnios³a siê Loba; jej oczy zaiskrzy³y siê.- Mierzycie za wysoko i niecelnie, dostojni panowie: musielibyœcie wprowadziæ obyczaje faraonów, inaczej wasi przyszli w³adcy œwiata nie mogliby siê pobraæ.To rodzeñstwo, bliŸniêta!- Stra¿e! - rykn¹³ Wit i natychmiast wpadli ¿o³nierze.- Zwi¹zaæ tê kobietê!- Spróbujcie tylko! - parsknê³a Loba.- Komu œwiat³o oczu mi³e, niech siê trzyma ode mnie z daleka! Chcecie mnie martw¹ czy wolicie, ¿ebym coœ wyzna³a?- Pozwólcie jej mówiæ! - poleci³ inkwizytor i Wit podporz¹dkowa³ siê, choæ niechêtnie.- Dziecko Blanchefleur by³o martwe ju¿ w jej ³onie.Sama przygotowa³am ukrop do abortu.- Czarownica! - sapn¹³ Wit.- Przeklêta czarownica!Loba rozeœmia³a mu siê w twarz, jak szczerz¹ca zêby wilczyca.- Esklarmonda urodzi³a bliŸniêta pewnego pacho³ka, który s³u¿y³ w zamkowych stajniach.- K³amstwo! - zawy³ Wit.- Obcowa³a z cesarzem!- Wymyœli³a zgwa³cenie przez Hohenstaufa, gdy¿ ba³a siê gniewu ojca.Zwróci³a siê do mnie o radê, ale by³o za póŸno.Próbowa³yœmy wszystkiego, ¿eby powstaj¹ce ¿ycie st³umiæ, co nie pozosta³o bez nastêpstw, ale ci¹¿a by³a ju¿ zbyt daleko posuniêta, a Esklarmonda okaza³a siê siln¹ kobiet¹.Dzieci s¹ par¹ bastardów kacerki niepotrzebnie urodzonych!- Zbli¿ siê! - kiwn¹³ inkwizytor swym ¿elaznym pazurem.- Kto ci zap³aci³ za spêdzenie p³odu tej Blanchefleur? - jak w¹¿ trysn¹³ Lobie w twarz swoim jadem.- Czy by³a to dostojna dama? - wrzasn¹³ piskliwie za³amuj¹cym siê g³osem.- Widzia³aœ j¹?Loba potrz¹snê³a dumnie grzyw¹ czarnych w³osów.- Przyby³a w lektyce?- Nie - odpar³a Loba spokojnie.- To ona, ona! - skrzecza³ przeraŸliwie Durand.Wit da³ znak ¿o³nierzom.Podeszli do wrzeszcz¹cego biskupa, po dwóch z ka¿dej strony, i podnieœli go do góry razem ze sto³kiem.Durand nie mia³ nóg.Wynieœli go z sali.- Nie - powtórzy³a Loba.- Blanchefleur nie wiedzia³a, ¿e nosi w ³onie martwe dziecko, kiedy j¹ do mnie przyprowadzono.Ale doprowadzi³am do poronienia dopiero wtedy, gdy by³am pewna, ¿e Esklarmonda nosi pod sercem bliŸniêta.Znêcony spektakularnym wyniesieniem biskupa, wróci³ do pomieszczenia Iwo Bretoñczyk i wys³ucha³ koñca relacji.- Kiedy Blanchefleur siê ocknê³a - ci¹gnê³a bez trwogi Loba - by³a przekonana, ¿e ma przy sobie w³asne dziecko.- Jako dzieciobójczyni ta kobieta powinna byæ œciêta, jako czarownica spalona - powiedzia³ Iwo.- Przeka¿cie j¹ mnie!- Nie pope³ni³a morderstwa - odparowa³ Wit - a o tym, kto jest czarownic¹, orzeka Koœció³.- Odwróci³ siê od zaskoczonego Bretoñczyka.- Zwi¹zaæ j¹! - rozkaza³ stra¿y i tym razem Loba nie wyrazi³a sprzeciwu.Na dworze wsadzi³ j¹ na swego konia i wraz z ni¹ opuœci³ Aigues Mortes.Jechali w jesiennym kwietnym przepychu Camargue, poœród mocno pachn¹cych krzewów i rzadkich brzozowych gajów, a¿ przybyli nad otwart¹ wodê.Wit zeskoczy³ z konia i zsadzi³ Lobê.Do tej pory nie zamienili ani s³owa.- Chcesz mi odebraæ ¿ycie - odezwa³a siê Loba; nie by³o to pytanie.Wit skin¹³ g³ow¹, nie patrz¹c na ni¹.Posz³a przed nim w kierunku wody.Zafurkota³y ptaki.- Nie mo¿esz mi powiedzieæ prawdy - oznajmi³ Wit - a ja muszê znaleŸæ dzieci.- Wykonaj dobrze swoj¹ robotê - za¿¹da³a Loba i zatrzyma³a siê.Przekroczy³a chyba piêædziesi¹tkê, by³a jednak wci¹¿ postawn¹ kobiet¹.Wit podszed³ do niej od ty³u, obj¹³ mocnymi rêkoma jej szyjê, u³o¿y³ kciuki na krêgach i cisn¹³, póki trzask nie zdradzi³ mu, ¿e z³ama³ Lobie kark
[ Pobierz całość w formacie PDF ]