[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zmieniając pięciu, sześciu nosicieli, można to osiągnąć.Nigdy fizycznejstarości.Młodość, wieczna młodość w kolejnych ciapach. - Pan przesadza, profesorze.Zostaną ustalone przepisy. - Tak zawsze można powiedzieć, ale to nic nie zmienia.Pasożytowanie na własnym gatunku, temu naprawdę służą pana eksperymenty. - Słyszałem to już kilkanaście lat temu. - Jak pan widzi, nie zmieniłem zdania.A teraz proszę wyjść. Potem długo nie mógł zasnąć.Myślał o człowieku, w któregociało Egberg chciał wszczepić jego mózg.Był to zapewne mężczyzna, młodymężczyzna, i Egberg w zapisie aktywności elektrycznej jego mózgu dostrzegł tezmiany, które poprzedzają śmierć.Pewnie miał kolegów, rodzinę, czytywał kronikęsportową i kiedy chciał być sam, wypływał w morze daleko od brzegu. Molnar przewrócił się na drugi bok, potem wstał, przeszedł dołazienki i odkręcił kran z zimną wodą.Wsadził pod nią głowę i czuł, jak zalewamu nos i uszy. Zasypiał już naprawdę, gdy zbudził go Egberg pytając z ekranu,kiedy ostatni raz widział Mag.I wtedy wiedział już, że samotnie wejdzie dobunkra. Wszedł tam bez wahania następnego dnia, rankiem.Nie mógłdłużej czekać.Wiedział, że Egberg nie rezygnuje ze swych planów.Zrobił dwakroki w głąb.Stanął.Czuł, że szybciej oddycha.To strach - pomyślał.Ale potempoczuł zawrót głowy, ucisk i wiedział, że nie wyjdzie już z bunkra. Zbudził sięi leżał w ciemności.Zmuszał się do myślenia i czuł, że wymaga to wysiłku.Pamiętał wejście do bunkra i wiedział, że od tej chwili minęło wiele dni.Stan,w którym się znajdował, nie był więc anabiozą, bowiem jego mózg notował upływczasu.Poza tym były jeszcze jakieś fragmenty obserwacji, ale nierealne, którerozpływały się, gdy koncentrował się na nich.Oddychał normalnie, nie czuł bólu.Po chwili zdał sobie sprawę, że ktoś dotyka jego głowy, a do żył rąk wtłaczanyjest jakiś płyn.Nagle zaczął widzieć - zdjęto mu opaskę z oczu.Zobaczył Dorna. - Widzi mnie pan? - zapytał Dorn. - Widzę - odpowiedział, ale mówił z wysiłkiem, sylabizując. - Słyszy mnie pan dobrze? - Tak. Dorn wyjął igły z jego żył. - Proszę spróbować wstać. Molnar wstał.Całe ciało miał sztywne i ruchy nieskoordynowane.Zrobił dwa kroki i zatoczył się. - Jest pan osłabiony? - zapytał Dorn. - Nie.Zesztywniałem. - To brak koordynacji.Zdobędzie ją pan w ciągu kilku dni.Teraz przejdziemy do gabinetu. Dorn otworzył drzwi i przeszli do gabinetu Egberga.Egberga tamnie było. - Uratowaliście mnie? - zapytał Molnar. - Tak. - A Egberg? - Zostawił panu list.Proszę, niech pan siądzie.- Dorn sięgnąłdo wewnętrznej kieszeni marynarki i podał Molnarowi zapieczętowaną kopertę.-Jeśli czuje się pan dobrze, przejdę do sąsiedniego laboratorium.Gdybym był panupotrzebny - proszę zawołać. Molnar rozerwał kopertę.List był pisany ręcznie./SzanownyProfesorze. List ten jest kontynuacją naszej rozmowy, której wtedy niedokończyliśmy.Otóż osobą, której ciało chciałem panu wtedy zaproponować, byłemja sam.W tej chwili, jeśli pan list ten czyta, przeszczep udał się i jest panmózgiem mojego ciała. - Dorn! - krzyknął Molnar. Dorn uchylił drzwi. - Lustro! - Mam przygotowane.- Dorn podał mu niewielkie lusterko i wtedyMolnar zobaczył odbicie twarzy Egberga.Była jakaś inna.Po chwili Molnarzrozumiał, że oczy są jego własne.Odłożył lustro.W moim przekonaniu -czytał dalej - postąpiłem słusznie.Stan pana organizmu przedstawiłem podczasnaszej rozmowy w sposób obiektywny.U mnie natomiast stwierdzono guz mózgu,powiększający się dość szybko, tak że musiałem się spieszyć z przeszczepem,jeśli sam miałem zaplanować i przygotować operację.Przyczyny mojej decyzji sądwojakie: po pierwsze osobiste, których nie zrozumie pan zapewne.W każdymrazie, jeśli zaakceptuje pan ten przeszczep, czeka pana, przypuszczam, okołodwudziestu lat życia, możliwość pracy naukowej w instytucie, który jest panawłasnością.Wyrównuje to w moim przekonaniu pewne zobowiązania, które miałemwzględem pana.Moimi osobistymi sprawami pana nie obarczam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]