[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. - Gdzieś na zewnątrz - odparła Menolly głosem tak obojętnym, żeBrekke popatrzyła na nią niespokojnie. - Czy Mirrim.- Brekke zacisnęła wargi w wąziutką, pełnądezaprobaty linię.- Żeby tę dziewczynę! - Popatrzyła w górę na Berda inatychmiast pędem wypadła z sali. F'nor pochylał się teraz nad mapami, potrząsając głową milezaskoczony. - Wierne, że wy tu pracujecie za dwudziestu? - Szeroko się donich uśmiechnął. - No, ta część dwudziestki ma już dość roboty - powiedziałPiemur wyciągając w górę ręce, aż mu stawy zatrzeszczały.Chcę popływać, zmyćpot z czoła i atrament z palców.Idzie ktoś ze mną? Jaxom przyjął zaproszenie z równym entuzjazmem, jak obydwiedziewczyny, i z dzwoniącą im w uszach skargą F'nora, że go opuszczają, ruszylina plażę.larom zdążył złapać Menolly za rękę, kiedy Sharra i Piemur pognali zazakręt. - Menolly, skąd Mistrz Robinton wie? Menolly śmiała się, kiedy pędzili wzdłuż ścieżki, ale teraz jejoczy pociemniały. - Ja mu nie powiedziałam, Jaxomie.Nie wiem, jak towykombinował.Ale wszystkie fakty wskazują na ciebie. - Jak to? Wyliczała powody na palcach. - Na początek to jajo musiał zwrócić jakiś smok.Jedyny sposób.Najlepiej taki smok, który dobrze był obeznany z bendeńską Wylęgarnią.Na tymsmoku musiał jechać ktoś, komu na serio zależało, żeby zwrócić to jajo i ktopotrafił je odnaleźć! Najważniejszy wydawał się ten ostatni warunek.- Terazwięcej ludzi domyśli się, że to byłeś ty. - Dlaczego teraz? - Nikt z Weyru Południowego nie zwrócił jaja Ramoth.Menollyuśmiechnęła się do Jaxoma i poklepała go po policzku.- Byłam dumna z ciebie,Jaxomie, kiedy zdałam sobie sprawę, że to wam udało się zwrócić jajo! A jeszczedumniejsza, że nie pisnęliście ani słówka na ten temat.A wtedy sytuacja byłakrytyczna i ważne było, żeby Benden wierzył, iż to jakiś Południowiec pożałowałi zwrócił jajo Ramoth. - Hej, Jaxom, Menolly, chodźcie wreszcie! - ryk Piemurarozproszył ich uwagę. - Ścigamy się? - powiedziała Menolly, odwracając się i pędząc wstronę plaży. Nie było im pisane wiele czasu na kąpiel.Pojawił się znowustatek Mistrza Idarolana, na przednim maszcie powiewał proporczyk oznaczającyzapełnioną ładownię.Brekke zawołała do nich, żeby pomogli wypatroszyćwystarczającą ilość ryb na wieczorny posiłek.Nie była pewna ilu z tych, którzybyli teraz na płaskowyżu, wróci do, Warowni Nad Zatoczką na kolację, aleugotowaną rybę można było podać następnego dnia w pasztecikach.Odesłała Mirrimz zapasami dla mistrza Wansora i N'tona, którzy chcieli spędzić wieczórobserwując gwiazdy, a raczej, jak bez żadnego szacunku powiedział Piemur,obserwując Siostry Świtu, Zmierzchu i Północy. - O co się założysz, że Mirrim będzie chciała zostać jeszcze naten wieczór, żeby sprawdzić, czy Path rzeczywiście płoszy południowe jaszczurkiogniste? - zapytał Piemur z nieco złośliwym uśmiechem na twarzy. - Jaszczurki Mirrim naprawdę są dobrze wytresowane -powiedziała Menolly. - A głos mają całkiem podobny do jej głosu, kiedy robiąawantury jaszczurkom wszystkich znajomych - dodał Piemur. - A to już jest nie w porządku - powiedziała Menolly.Mirrimjest moją dobrą przyjaciółką. - I jako najlepsza przyjaciółka powinnaś jej wythnnaczyć, żenie może rządzić wszystkimi na całym Pernie! Kiedy Menolly zamierzała się obrazić, między niebem a ziemiąnad zatoczką zaczęły znowu pojawiać się smoki, a przy ich trąbieniu już niczegonie było słychać. Nie tylko smoki były w dobrym humorze.Cały wieczór przesyconybył atmosferą intensywnego podniecenia i oczekiwania.Jaxom zadowolony był, żeprzespał popołudnie, bo za nic nie chciałby stracić tego wieczoru.Przyleciałowszystkich siedmiu Przywódców Weyrów, w tym D'ram, który przywiózł jakieświadomości przeznaczone tylko dla uszu F'lara, a dotyczące spraw WeyruPołudniowego, oraz N'ton, który zatrzymał się tylko na część wieczoru, ponieważprowadził obserwację nieba razem z Wansorem.Byli tam również Mistrzowie CechówNicat, Fandarel, Idarolan, Robinton - i Lord Lytol. Ku zdumieniu Jaxoma trzech Władców Weyrów z przeszłości, amianowicie G'narish z Igenu, R'mart z Telgaru i D'ram, obecnie z WeyruPołudniowego, było mniej zainteresowanych tym, co mogło ukrywać się w starymosiedlu, niż N'ton, G'dened i F'lar.Jeźdźcy z przeszłości dużo bardziej palilisię do zbadania szerokich przestrzeni i dalekiego pasma górskiego, niż dokopania w ziemi, która mogła ujawnić ich przeszłość. - To jest przeszłość - powiedział R'mart z Telgaru.- Przeszło,umarło i zostało bardzo głęboko pogrzebane.My musimy żyć tu i teraz, a pamiętajF'larze, że jest to sztuczka, której sam nas nauczyłeś.- Szeroko sięuśmiechnął, żeby zamaskować przytyk.- Poza tym, czy to nie ty, F'larze,sugerowałeś, że jest bezużyteczną rzeczą łamać sobie głowę, jak nasi przodkowierobili różne rzeczy.że lepiej budować samemu to, co może przydać się wnaszych czasach i Obrotach? F'lar wyszczerzył zęby rozbawiony tym, jak odpłacono mu sięjego własnymi słowami. - Pewnie mam nadzieję, że znajdziemy tam nie zniszczone zapisy,które wypełnią luki w dziedziczonej przez nas wiedzy.A może nawet jakiśużyteczny przedmiot, taki jak ten powiększalnik, który odkryliśmy w WeyrzeBenden. - I popatrzcie tylko, co on z nami zrobił! - wykrzyknął R'mart,porykując ze śmiechu. - Nie uszkodzone aparaty byłby bezcenne - powiedział bardzopoważnie Fandarel. - Może uda nam się jakieś dla ciebie znaleźć, MistrzuRobintonie - powiedział Nicat z namysłem - ponieważ tylko jedna część tegoosiedla została poważnie uszkodzona.- Teraz wszyscy zwrócili na niego uwagę.-Popatrzcie - wyciągnął ogólny szkic terenu - wypływ lawy skierowany był napołudnie.Tu, tu i tu stożki gór rozłupały się, a wypływ podążał za konfiguracjązbocza góry, odsuwając się od większości osiedla.Przeważająca część wiatrówniosła popiół również od tego miejsca.Kopałem dziś tylko odrobinę, aleznalazłem jedynie cienką warstwę wulkanicznego rumowiska
[ Pobierz całość w formacie PDF ]