[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostrzelane wojska skotłowały sięi utraciły impet, a już - już mająca się zewrzeć lukamiędzy frontami pozostała luką jeszcze dostatecznie długo,by chrapiący ciężko koń wyniósł obu jeźdźców z pułapki. Geralt bezlitośnie zmusił rumaka do dalszego galopu, bochoć przed nimi majaczył już zbawczy las, za nimi wciążdudniły kopyta.Koń stęknął, potknął się, ale biegł i możeudałoby im się uciec, ale Jaskier zajęczał nagle i gwałtownieobwisł z zadu, ściągając z siodła i wiedźmina.Geraltbezwiednie napiął wodze, koń stanął dęba, a oni obajzlecieli na ziemię między niziutkie sosenki.Poeta runąłbezwładnie i nie podnosił się, jęczał tylko rozdzierająco.Cały bok głowy i lewe ramię miał we krwi, czarno połyskującejw świetle księżyca. Za nimi armie zderzyły się z hukiem, szczękiem iwrzaskiem.Ale mimo wrącej bitwy nilfgaardzki pościg niezapomniał o nich.Galopowało na nich trzech jeźdźców. Wiedźmin zerwał się, czując wzbierającą w nim falęzimmnej wściekłości i nienawiści.Skoczył naprzeciw pościgowi,odciągając uwagę konnych od Jaskra.Ale nie.Niechciał poświęcać się dla przyjaciela.Chciał zabijać. Pierwszy, wysforowany jeździec naleciał na niego zewzniesionym toporem, ale nie mógł się spodziewać, że oblatujena wiedźmina.Geralt bez wysiłku uskoczył przedciosem, chwycił przechylonego w siodle Nilfgaardczykazgppłaszcz, palce drugiej dłoni zaczepił za szeroki pas.Silnymszarpnięciem ściągnął konnego z kulbaki, zwalił sięna niego, przygniótł.Teraz dopiero uświadomił sobie,nie ma żadnej broni.Złapał obalonego za gardło, ale niemógł go udusić, przeszkadzał żelazny ryngraf.Nilfgaardczyktargnął się, trzepnął go pancerną rękawicą, rozorałpoliczek.Wiedźmin przytłamsił go całym ciałem, namacałprzy szerokim pasie mizerykordię, wyrwał ją z pochwy.Obalony poczuł to i zawył.Geralt odepchnął wciąż tłukącągo rękę ze srebrnym skorpionem na rękawie, wzniósłsztylet do ciosu. Nilfgaardczyk zakrakał. Wiedźmin wbił mu mizerykordię w otwarte usta.Porękojeść. Gdy się zerwał, zobaczył konie bez jeźdźców, trupy ioddalający się w stronę toczącej się bitwy oddzialek.Cintryjczycyz obozu znieśli nilfgaardzki pościg, a poety i walczącychna ziemi wcale nie zauważyli w mroku wśród niskich sosenek. - Jaskier! Gdzie dostałeś? Gdzie strzała? - W gło.głowie.Wbita w głowę. - Nie wygaduj głupstw! Cholera, miałeś szczęście.Obtarło cię tylko. - Krwawię. Geralt ściągnął kubrak i udarł rękaw koszuli.Brzeszczot grotu zawadził Jaskra nad uchem, zostawiającpaskudne, sięgające skroni rozcięcie.Poeta co chwila przyciskałdo rany rozedrgane ręce, po czym przyglądał siękrwi, obficie paprzącej mu dłonie i mankiety.Oczy miałbłędne.Wiedźmin zrozumiał, że ma przed sobą człowiekaktóremu po raz pierwszy w życiu zadano ból i ranę.Którypo raz pierwszy w życiu widział własną krew w takiej ilości. - Wstawaj - powiedział, szybko i byle jak okręcającgłowę trubadura rękawem koszuli.- To nic.Jaskier, totylko draśnięcie.Wstawaj, musimy stąd wiać. Nocna bitwa na błoniu wrzała, łoskot żelaza, rżeniekoni i wrzaski przybierały na sile.Geralt szybko schwytałdwa nilfgaardzkie wierzchowce, ale potrzebny okazał siętylko jeden.Jaskier zdołał wstać, ale natychmiast znowusiadł ciężko, zajęczał i rozdzierająco zaszlochał.Wiedźminpodniósł go, ocucił szarpaniem, wpakował na siodło.Samsiadł z tyłu i popędził konia.Na wschód, tam, gdziepowyżej widocznej już na niebie bladoniebieskiej smugibrzasku wisiała najjaśniejsza gwiazda gwiazdozbioruSiedmiu Kóz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]