[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O mało co wszystkich by nas dorwali.— Ha!Mleczne napoje! — Truckle splunął.— Co? —Hamish obudził się z drzemki.— PYTAŁ,DLACZEGO CHCEMY ZWRÓCIĆ BOGOM OGIEŃ, HAMISH!— He,he! Ktoś to musi zrobić! — zarechotał Hamish.— Bo towielki świat, a nie widzieliśmy go całego — stwierdził MałyWillie.— Bodranie są nieśmiertelni — dodał Caleb.— Bołupie mnie w krzyżu w zimne noce — poskarżył sięTruckle.Minstrelzerknął na Cohena, który stał wpatrzony w ziemię.— Bo.— zaczął Cohen.— Bo pozwolili nam się zestarzeć.W tej właśniechwili zatrzasnęła się pułapka.W erupcjach śnieżnych zaspwielkie postacie ruszyły biegiem na Srebrną Ordę.Miecze znalazły się wpoplamionych dłoniach z szybkością wynikającą zdoświadczenia.Wzniesiono maczugi.— Staćwszyscy! — krzyknął Cohen głosem nawykłym do rozkazywania.Walczącyznieruchomieli.Klingi drżały lekko o cal od gardeł ipiersi.Cohen spojrzałw górę na spękanego, pooranego szczelinami gigantycznegotrolla, który stał z uniesioną maczugą, gotów go zmiażdżyć.— Czy mysię nie znamy? — zapytał. * * *Magowiepracowali na zmiany.Spory obszar morza przed flotyllą był gładki jak staw, ztyłu dmuchała równa, stała bryza.Magowie dobrze się znali na wietrze,gdyż pogoda nie jest kwestią mocy, ale lepidopterii.Jak to ujął nadrektorRidcully, trzeba wiedzieć, gdzie są te przeklęte motyle.Zatem toszansa jedna na milion musiała pchnąć pod barkę przesiąkniętą wodą belkę.Wstrząs był niewielki, ale Myślak Stibbons, który właśnie ostrożnie przetaczałpo pokładzie omniskop, wylądował na plecach, otoczony błyszczącymi odłamkami.Ridcully wybiegłna pokład.— Cośsię dzieje? To kosztowało sto tysięcy dolarów, panie Stibbons! Proszę tylkospojrzeć! Dziesiątki odłamków!— Nic misię nie stało, nadrektorze.— Setkigodzin pracy poszły na marne! A teraz nie będziemy mogli obserwowaćprzebiegu lotu! Czy pan mnie słucha, panie Stibbons?Myślak niesłuchał.Trzymał dwa kawałki omniskopu i wpatrywał się wnie z uwagą.— Wydajesię, że wpadłem, ha, wpadłem.na pewien znakomity pomysł, nadrektorze.— Cotakiego?— Czyktoś już wcześniej rozbił omniskop?— Nie, młodyczłowieku.Inni ostrożniej się obchodzą z cennym sprzętem.— Ehm.Czy zechce pan zajrzeć w ten kawałek? To bardzo ważne, by zajrzałpan w ten kawałek. * * *U stóp CoriCelesti nadszedł czas na wspominanie dawnych dni.Napadający i napadnięcirozpalili ognisko.— Jak tosię stało, że rzuciłeś robotę złowrogiego władcy ciemności, Harry? — dopytywałsię Cohen.— No,wiecie, jak to się ostatnio układa — odparł Złowrogi Harry Lęk.Orda pokiwałagłowami.Wiedzieli, jak to się ostatnio układa.— Ostatnioludzie, kiedy atakują taką na przykład Mroczną Wieżę Zła, przede wszystkimblokują tunel ucieczkowy.— Dranie!— uznał Cohen.— Trzeba pozwolić władcy ciemności na ucieczkę.Wszyscy otym wiedzą.— Szczeraprawda — zgodził się Caleb.— Przecież na jutro też trzeba sobie jakąś pracęzostawić.— Inikt mi nie zarzuci, że nie grałem uczciwie — tłumaczył ZłowrogiHarry.— Wiecie, zawsze zostawiałem tajemne tylne wejście do mojej GóryGrozy, zatrudniałem jako strażników prawdziwych durniów.— To jo— oznajmił z dumą wielki troll.— To ty,rzeczywiście.Zawsze pilnowałem, żeby moi siepacze nosili takie hełmy, nowiecie, takie co zakrywają całą twarz, żeby przedsiębiorczy bohater mógłsię w takim przemknąć.A one nie są tanie, możeciemi wierzyć.— Ja iZłowrogi Harry znamy się od bardzo dawna.— Cohen skręcił papierosa.— Chyba jeszcze od czasów, kiedy zaczynał z dwoma tylko chłopakamii swoją Szopą Zguby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]