[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale na³o¿y³em dwa zaklêcia czyszcz¹co-susz¹ce.Ka¿de na jedn¹ stopê, wiêc.Dor nie dos³ysza³.Dywan wyfrun¹³ z pokoju, przemkn¹³ przez kilka innych komnat, zakrêci³ w naro¿niku i przechyli³ siê pod ostrym k¹tem, przeby³ nie koñcz¹ce siê krête schody i wystrzeli³ przez okno wysokiej wie¿yczki, którego okiennice niemal podrapa³y Dorowi skórê na napiêtych kostkach.Nagle ziemia znalaz³a siê daleko w dole i nawet zamek Maga wydawa³ siê maleñki.- Hej, chyba bojê siê wysokoœci! - krzycza³ Dor.- Nonsens - pyskowa³ Grundy.- Ju¿ jesteœ na tym dywanie, prawda? Co zamierzasz zrobiæ? Skoczyæ?- Nieeee! - krzykn¹³ przera¿ony Dor.- Ale mogê ³atwo spaœæ.- Wszystko, czego potrzebujesz podczas nudnego lotu, to dobrego jedzenia w brzuchu - powiedzia³ Grundy.- Otwórzmy teraz tê bia³¹ buteleczkê.- Nie jestem g³odny! Myœlê, ¿e mam lêk przestrzeni.Golem wyci¹gn¹³ korek.Pojawi³ siê przyjemny dymek, zakrêci³ siê i utworzy³ dwie znakomite kanapki, szklankê pe³n¹ mleka z wiosenn¹ pietruszk¹.Dor musia³ wy³apaæ wszystko, zanim zmiót³by to wiatr.- Naprawdê podró¿ujemy w dobrym stylu! - powiedzia³ Grundy wbijaj¹c ma³e z¹bki w pietruszkê.- Wypij swoje mleko, Dor!- Mówisz zupe³nie jak Millie.Ale wypi³ mleko.By³o bardzo dobre i oczywiœcie œwie¿e, prosto od str¹ka mleczaja, a roœlina ros³a w czekoladowej glebie.- S³ysza³em, ¿e w Mundanii wyciskaj¹ mleko ze zwierz¹t - zauwa¿y³ Grundy.To sprawi³o, ¿e brzuch Dora zareagowa³ skurczem.W Mundanii rzeczywiœcie ¿yli barbarzyñcy.Potem zacz¹³ zjadaæ kanapkê.Nie mia³ ochoty, ale musia³ j¹ zjeœæ, ¿eby mieæ wolne rêce i trzymaæ siê dywanu.By³a to kanapka z d¿emem i rzep¹.Taka, jak¹ lubi³.Na pewno Dobry Mag wybada³ jego gusta i przygotowa³ siê na przybycie Dora.Druga by³a z sosem z czerwonego ziemniaka, cokolwiek przypominaj¹cym d¿em pomarañczowy, ale o wspania³ym smaku.Gorgona mia³a znakomite wyczucie.Dor pomyœla³, ¿e to nikczemne, by zdegradowaæ tak straszliwe stworzenie do roli zwyk³ej s³u¿¹cej na zaniku Maga, zw³aszcza ¿e chcia³a siê odeñ dowiedzieæ, czy j¹ poœlubi.Czy to nie by³o zbyt wielkie upokorzenie jak na doros³¹ kobietê? Mo¿e Mag chcia³ pokazaæ, co j¹ czeka, gdy wyjdzie za niego.Mog³o to byæ wa¿niejsze od aktualnej Odpowiedzi.Albo te¿ stanowi³o czêœæ Odpowiedzi? Dobry Mag mia³ swoje dziwactwa i pokrêtnie pojmowa³ rzeczywistoœæ.W oczywisty sposób wiedzia³ wszystko o samym Dorze, a mimo to pozwoli³ mu przebijaæ sobie drogê poprzez przeszkody broni¹ce zamku.Dziwaczna fachowoœæ.Dywan skrêci³ pod k¹tem prostym przyprawiaj¹c Dora o nastêpny zawrót g³owy.Mimo to sprawia³ wra¿enie bezpiecznego.Utrzymywa³ go pewnie i wygodnie, wiêc nie móg³ siê zsun¹æ, nawet je¿eli by³ nachylony.Wspania³a magia!Teraz dywan ko³owa³ przygotowuj¹c siê do l¹dowania - ale nie wyl¹dowa³.Z przera¿aj¹c¹ szybkoœci¹ da³ nurka w dó³, prosto w kierunku g³êbokiej szczeliny w ziemi.- Gdzie my pod¹¿amy? - krzykn¹³ przestraszony Dor.- Prosto w paszczê wik³acza! - odpowiedzia³ Grundy.- Dlaczego?Wskaza³ przed siebie.Po raz pierwszy wydawa³ siê mniej pewny Ciebie.- Racja! - zgodzi³a siê tkanina przyspieszaj¹c.Wyrasta³ przed nimi ogromny, wysokopienny wik³acz, którego nawet ogr by siê przestraszy³.Jego masywny pieñ wyrasta³ z dna Rozpadliny, podczas gdy górne macki wystawa³y ponad jej krawêdŸ.Co za zagro¿enie dla podró¿nych poszukuj¹cych drogi przejœcia przez Rozpadlinê!Dywan znowu zakrêci³, przyspieszy³ i musn¹³ czubek drzewa.Macki wik³acza chciwie siê wyci¹gnê³y ku pewnej zdobyczy.- Czy ta szmata zwiotcza³a? - dopytywa³ siê Dor.- Nikt nie wik³a siê z w pe³ni rozroœniêtym wik³aczem!- Oo, du¿y sfinks móg³by sobie z nimi poradziæ - sugerowa³ Grundy.- Lub stary niewidzialny olbrzym, albo bazyliszek.Dywan jeszcze raz zakrêci³ rozwiewaj¹c Dorowi w³osy i wykona³ nastêpn¹ szarpi¹c¹ nerwy pêtlê wokó³ wierzcho³ka drzewa.Tym razem macki by³y gotowe.Unios³y siê ca³¹ zielon¹ mas¹, by go pochwyciæ.- Koniec z nami! - krzycza³ Grundy zas³aniaj¹c oczy.- Po co sta³em siê prawdziwy!Ale dywan przeœlizn¹³ siê tu¿ pod mackami opadaj¹c pionowo wzd³u¿ nagiego, groŸnego pnia wik³acza a¿ do podstawy.Poœród korzeni wik³acza by³a ma³a szczelina w ziemi.Dywan opuœci³ siê prosto w tê szczelinê.Coraz ni¿ej i ni¿ej - koszmar wysokoœci zosta³ natychmiast zast¹piony koszmarem g³êbokoœci.Dor skuli³ siê w obawie, ¿e lada chwila roztrzaskaj¹ siê o œciany.Ale dywan wydawa³ siê znaæ swoj¹ koszmarn¹ drogê.Ani razu nie zawadzi³ o œciany.Pojawi³o siê trochê œwiat³a - nieustannie jarz¹ce siê œciany.Przed nimi otwiera³y siê i zamyka³y jaskinia za jaskini¹, jawi³y siê korytarze rozga³êziaj¹ce siê pod wszystkimi k¹tami.Na dodatek, dywan bezb³êdnie mkn¹³ wzd³u¿ zaprogramowanej trasy, w dó³, do samych wnêtrznoœci Xanth.Wnêtrznoœci.Dor po¿a³owa³, ¿e pomyœla³ o tym w ten sposób.Wci¹¿ czu³ siê chory ze zdenerwowania.Ta szalona przeja¿d¿ka.Dywan zatrzyma³ siê gwa³townie obok mrocznego podziemnego jeziora.W s³abym oœwietleniu ciemne g³êbiny przywodzi³y na myœl przera¿aj¹ce sekrety kryj¹ce siê pod po³yskliw¹ powierzchni¹.Dywan wyl¹dowa³ i znieruchomia³.- Przypuszczam, ¿e dotarliœmy na miejsce - stwierdzi³ Grundy.- Ale¿ tutaj niczego nie ma! Niczego ¿yj¹cego - powiedzia³ Dor.- Ja jestem tutaj - odezwa³o siê coœ w jego umyœle - Ja, Mózgokoral - ¿yjê tutaj, poza zasiêgiem waszego wzroku, pod jeziorem.Nosisz znak Dobrego Maga i towarzyszy ci golem.Przyszed³eœ, ¿eby sp³aciæ mi d³ug?- Sam dla siebie jestem golemem! - zaprotestowa³ Grundy.- Ju¿ nie jestem golemem.Jestem prawdziwy!- Powiedzia³, ¿e mam wobec niego d³ug - odezwa³ siê podenerwowany Dor.To miejsce by³o niepokoj¹ce i si³a tego wewnêtrznego g³osu by³a alarmuj¹ca.Objawi³a siê w nim jakaœ obca potêga.By³ to stwór z klasy Magów, ale nie ca³kiem ludzki.- Myœlê.- Robiê to samo - pomyœla³ g³os.- Jaka jest twoja propozycja?- Gdybyœ zechcia³ animowaæ moje cia³o w czasie, gdy mój duch powêdruje na arras - choæ wiem, ¿e jest to niepe³ne cia³o, zaledwie m³odzieñcze.- Zrobione! - odpowiedzia³ Koral.- No, to ruszaj z twoim zaklêciem, zaraz bêdê w tym ciele.- O, dziêkujê ci.Ja.- Ja ci dziêkujê.Istniejê od tysiêcy lat przechowuj¹c œmiertelnych w moim konserwuj¹cym jeziorze, sam nie odczuwaj¹c ani odrobiny œmiertelnoœci.Teraz nareszcie tego doœwiadczê.Chocia¿ przelotnie.- Tak.Tak myœlê.Wiesz, ¿e bêdê chcia³ wróciæ z powrotem do mojego cia³a, kiedy.- Naturalnie.Takie zaklêcia zawsze s¹ samo-ograniczaj¹ce.Potrwa nie wiêcej ni¿ dwa tygodnie, nim siê odwróci.Wystarczaj¹cy czas.- Samoograniczaj¹ce? - Dor nie wiedzia³ o tym.Jak dobrze, ¿e Dobry Mag obdarzy³ go takim zaklêciem.Gdyby Dor sam próbowa³ rzuciæ takie zaklêcie, móg³by na zawsze utkn¹æ w arrasie.Najlepsze by³y zaklêcia zabezpieczaj¹ce przed niepowodzeniem.Dywan uniós³ siê bez ostrze¿enia.- ¯egnaj, Koralu! - krzykn¹³ Dor, ale nie by³o odpowiedzi.Albo zasiêg komunikacji Mózgokorala by³ krótki, albo przesta³ zwracaæ uwagê.Droga powrotna wygl¹da³a podobnie jak wlot pod ziemiê, pe³en nie koñcz¹cych siê zakrêtów.Jednak teraz Dor czu³ siê bezpieczniej, a jego ¿o³¹dek pozostawa³ mniej wiêcej na swoim miejscu.Odzyska³ ufnoœæ w umiejêtnoœci planowania Dobrego Maga i uwierzy³ w umiejêtnoœci dywanu.Ledwie mrugn¹³ powiek¹, a ju¿ wystrzelili z wyrwy na ³ono wik³acza, choæ odczu³ przyp³yw md³oœci, kiedy macki zadrga³y
[ Pobierz całość w formacie PDF ]