[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie traktowa³ nawet tej wizyty s³u¿bowo, zaprosi³ siê prywatnie.Wiedzê o ca³ej tej okropnej historii Klementyna czerpa³a z trzech Ÿróde³.Z pierwszej relacji Justyny, z gazet i z niewielkiego telegramu, jaki dosta³a od wnuczki z Calais.Telegram, w najmniejszym stopniu nie licz¹cy siê z kosztami, brzmia³:Indywiduum ucieka do Anglii.Stop.Jadê za nim.Stop.Pieni¹dze od matki.Stop.Niewinny z cala pewnoœci¹.Stop.Gaston to przypadek.Stop.Podobno zabra³ tê rzecz.Stop.Bêdê próbowa³a go odnaleŸæ, zanim pojedzie do Ameryki.Stop.Czy nie przysz³y do mnie listy z Przylesia.Znak zapytania.Jeœli tak, przyœlij mi je na adres pana Broomstera.Stop.Nie wiem, co robiæ dalej.Stop.Pokojówka, która wróci³a we ³zach nazajutrz po telegramie, wywo³a³a niepokój g³êboki.Panienka zostawi³a j¹ we fiakrze na ulicy i sama posz³a coœ za³atwiaæ.Czeka³a w nieskoñczonoœæ, a potem nagle porobi³o siê coœ okropnego, poœpiech dziki, jakaœ dziewczyna siê przypl¹ta³a, ona sama zosta³a wys³ana na pocztê, a panienka, Jezus Mario, odp³ynê³a w tym czasie do Anglii.Ta jakaœ dziewczyna, okropna i zap³akana, niczego siê od niej nie mo¿na by³o dowiedzieæ, pokojówka te¿ siê pop³aka³a i wróci³a do domu, bo niby co innego mog³a zrobiæ.?Zmuszona myœleæ i wnioskowaæ samodzielnie, przestudiowawszy prasê, Klementyna nie przestraszy³a siê wizyt¹ pana komisarza Simona.Potwierdzi³a fakt zabrania dzie³a o soko³ach, wyjaœni³a, i¿ jest to pami¹tka rodzinna, wypo¿yczona bez jej wiedzy, bezprawnie zlicytowana u pana de Rousillon, pokaza³a pokwitowanie i pokaza³a nawet samo dzie³o.Dziura w nim rzuca³a siê w oczy.Pan Simon utwierdzi³ siê w swoich pogl¹dach i móg³ siê wreszcie uspokoiæ.Notatki o ca³ej sprawie pozostawi³ w swoich prywatnych dokumentach.Znalaz³szy siê w Anglii, w warunkach zbli¿onych do tych, które sta³y siê udzia³em pomocnika jubilera, Justyna nie straci³a g³owy, mimo i¿ w sercu czu³a mi³e pikanie.Ró¿nica sytuacji, jej i têpawego m³odzieñca, le¿a³a w tym, ¿e pieniêdzy mia³a dosyæ na dojazd do Londynu i nie musia³a iœæ piechot¹.PóŸnym wieczorem, o godzinie absolutnie nieprzyzwoitej, dotar³a do pana Broomstera, rodzinnego radcy prawnego.Nie dysponowa³a nawet wizytówkami, ale tkwi³y w niej ca³e stulecia tak zwanej b³êkitnej krwi.Lokaj pana Broomstera, oblatany w zawodzie, bez jednej sekundy wahania poszed³ zaanonsowaæ m³od¹ damê, której nie mo¿na nie przyj¹æ nawet o czwartej nad ranem, nie mówi¹c o jedenastej trzydzieœci wieczorem.Pan Broomster ostatni raz widzia³ Justynê, kiedy mia³a szesnaœcie lat, jednak¿e j¹ pozna³.Reszta stanowi³a sam¹ przyjemnoœæ.Zakwaterowana, na w³asne ¿yczenie, w najlepszym hotelu, ju¿ nazajutrz Justyna rozpoczê³a o¿ywion¹ dzia³alnoœæ, dwukierunkow¹, rzecz jasna z przewag¹ kierunku uczuciowego.Bez ¿adnego trudu wmówi³a w pana Broomstera, i¿ lord Jack Blackhill ma œcis³y zwi¹zek z tajemnic¹ rodzinn¹, która przygna³a j¹ tu w tak osobliwych okolicznoœciach.W cztery godziny póŸniej Jack Blackhill, wnuk Arabelli, ze spontanicznoœci¹ odziedziczon¹ po babce, chwyci³ m³od¹ damê w objêcia.O tajemnicy rodzinnej raczej nie by³o mowy, jakoœ tak wypad³o, ¿e inne tematy wysunê³y siê na pierwszy plan.Kolejny telegram do Klementyny zawiera³ informacjê, ¿e Jack Blackhill jednak zdo³a³ siê oœwiadczyæ i zosta³ przyjêty.W Nicei mamusia nie mia³a nic przeciwko temu, wiêc mo¿e i teraz wyrazi aprobatê.Co babcia na to? W kwestii poszukiwanego indywiduum nie ma nowin, wygl¹da na to, ¿e w Anglii nikt o nim nic nie wie, a upragniony przedmiot nie ujrza³ œwiat³a dziennego.Co teraz?Klementyna wieœci potraktowa³a pob³a¿liwie, pamiêta³a doskonale w³asn¹ m³odoœæ.Nieco inna ona by³a, ta m³odoœæ, ale uczucia zmianom historycznym nie ulegaj¹ i mo¿na je rozumieæ zawsze jednakowo.Na wszystkie strony rozes³a³a listy, bo telegramy jej nie zadowala³y, i wrêcz z przyjemnoœci¹ pogodzi³a siê z faktem, ¿e jej wnuczka, za pe³n¹ zgod¹ rodziców, poœlubi lorda Jacka Blackhilla, potomka tych jakichœ ludzi, którzy ju¿ dawno temu wmieszani byli w tajemnicz¹ historiê Wielkiego Diamentu, nie wiadomo sk¹d i jakim sposobem im przypisanego.Co z tego wyniknie, nie by³a w stanie przewidzieæ.Diamentu jednak¿e, w obecnej sytuacji, nie zamierza³a siê tak beztrosko wyrzekaæ.Wysz³o na jaw, ¿e nale¿a³ do rodziny i mia³a do niego prawo, stanowi³ poza tym wielk¹ wartoœæ, która w obliczu delikatnego upadku maj¹tkowego zaczyna³a siê liczyæ.Zdaj¹c sobie sprawê, ¿e zakochana wnuczka jest chwilowo nie do u¿ytku i pociechy z niej nie bêdzie, pojecha³a do Pary¿a osobiœcie.Nazywa³o siê, ¿e dla wziêcia udzia³u w pogrzebie m³odego kuzyna.Pod pozorem uzyskania szczegó³Ã³w jego dramatycznego zejœcia œci¹gnê³a do siebie na rozmowê pomocnika jubilera.Pomocnik jubilera, jeszcze nieco zaspany i otêpia³y po trzech dobach intensywnego wypoczynku, ba³ siê hrabiny znacznie bardziej ni¿ wszelkich policji œwiata.By³ zdania, ¿e policja da siê oszukaæ, natomiast hrabina - wykluczone! Nie spróbowa³ nawet.Klêcz¹c i ¿ebrz¹c o zachowanie sekretu w tej kwestii, wyjawi³ jej ca³¹ prawdê.¯a³osnym g³osem wyzna³, i¿ do tej rzeŸby, która zlecia³a, przy³o¿y³ siê osobiœcie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]