[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy nie staniemy siê tym, czym byli¶my, bo zbyt wiele przysz³oby nam utraciæ. Nasi ziomkowie kieruj± siê w swym postêpowaniu logik±.Musz± polegaæ na tym, co im przeka¿emy, o ile, rzecz jasna, nie wi±za³oby siê to z konieczno¶ci± zrezygnowania z planu, jaki mamy zrealizowaæ.Poinformowali¶my ich o wszystkim, czego siê nauczyli¶my.We Wszech¶wiecie jest dosyæ miejsca i dla nas, i dla was. Nie bêdzie migracji z naszej planety na wasz±.Pozostaniemy w¶ród was, bêdziemy siê rozmna¿aæ i ¿yæ tak godnie, jak nas tego nauczy³e¶.Mo¿e kiedy¶ naszym udzia³em stanie siê ta wielko¶æ, któr± mo¿emy podziwiaæ u ludzi. Pomo¿emy wam znale¼æ wasze przeznaczenie w¶ród gwiazd, tak jak my je znale¼li¶my. Schyli³em g³owê i rozp³aka³em siê.A jednak zwyciê¿y³em. Minê³y cztery miesi±ce.Wróci³em do siebie.Hallahan zostawi³ kierowców ich w³asnemu losowi i zszed³ ze skrzy¿owania, by powitaæ mnie pytaniem: - Gdzie pan siê podziewa³? - Chorowa³em - odpar³em. - Widaæ to po panu.Niech pan na siebie uwa¿a.Co… Co za dureñ tam siê wpakowa³! - popêdzi³ na swoje miejsce, dmuchaj±c co si³ w gwizdek. Wszed³em po schodach na górê.Tak, zdecydowanie wymagaj± remontu.Ca³y czas wysy³a³em Margie pieni±dze, ¿eby p³aci³a za czynsz i telefon.Zdj±³em z drzwi wywieszkê i wszed³em do ¶rodka. Poczekalnia mia³a ten typowy, zakurzony wygl±d, jaki przybieraj± wszystkie pomieszczenia, w których od dawna nikogo nie by³o.Dozorca w ogóle nie otwiera³ okien, tote¿ powietrze by³o stêch³e i nie¶wie¿e.Z przyzwyczajenia oczekiwa³em, ¿e zobaczê Margie siedz±c± za jej biurkiem, ale by³o to zupe³nie nierealne.Je¿eli dziewczyna i tak dostaje pensjê, a jednocze¶nie nie ma kompletnie nic do roboty, to jedynym miejscem, gdzie mo¿na j± na pewno spotkaæ, jest pla¿a. Moje krzes³o pokryte by³o warstw± kurzu, ale usiad³em na nim nie zadaj±c sobie nawet trudu, by go zgarn±æ.Ukry³em twarz w d³oniach i wpatrzy³em siê w ludzk± duszê. Wszystko zale¿a³o w³a¶nie od tej umiejêtno¶ci.Zna³em ludzi.Zna³em ich bardzo dobrze, kto wie, mo¿e nawet najlepiej ze wszystkich. Zajrza³em w przesz³o¶æ i zobaczy³em, jak cz³owiek pali, krzy¿uje i drze na strzêpy to, co szlachetne, dobre i wspania³e. A przecie¿ jedyna szansa ocalenia ludzko¶ci le¿a³a w tym, by uda³o mi siê wpoiæ tym trzydziestu istotom w³a¶nie to, co wspania³e, dobre i szlachetne.By uda³o mi siê przekonaæ ich, ¿e wszyscy ludzie s± w³a¶nie tacy.Tylko wtedy mogliby uznaæ nas za równych sobie. Zajrza³em w przysz³o¶æ i zobaczy³em, jak gin± jeden po drugim.Nie da³em im ¿adnej mo¿liwo¶ci obrony.S± ca³kowicie nie przygotowani na spotkanie z cz³owiekiem takim, jaki jest w istocie.Nie bêd± potrafili tego poj±æ. To bowiem, co cz³owiek najbardziej podziwia - dobro, szlachetno¶æ, piêkno - jest jednocze¶nie tym, czego nie potrafi ¶cierpieæ, gdy ju¿ to odnajdzie. S± bezbronni, gdy¿ nie zdaj± sobie z tego sprawy.Zgin±, pokonani w¶ciek³o¶ci±, zawi¶ci± i ¿±dz± niszczenia, tak bowiem zawsze reaguje cz³owiek, gdy stanie twarz± w twarz ze swoimi idea³ami. Chowam twarz w d³oniach. Co ja zrobi³em?… K O N I E C
[ Pobierz całość w formacie PDF ]