[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Utonê³a dzisiaj, po tym jak zamarz³ szkolny basen.S¹dziliœmy, ¿e uda nam siê j¹ uratowaæ, ale nie wysz³o.— Nie wiem, co powiedzieæ — stwierdzi³ Henry Hubbard.— Nieprawda! Doskonale pan wie, co powiedzieæ.Wie pan, dlaczego basen zamarz³.tak samo jak pan wie, dlaczego zamarz³a porêcz i toaleta.W okolicy coœ kr¹¿y, szuka Jacka i zamra¿a wszystko, co pachnie jak Jack albo jest podobne do niego w dotyku.Ta istota chce go dostaæ, a ja chcê siê dowiedzieæ dlaczego.141Henry Hubbard odwróci³ g³owê.— Nie mogê tego powiedzieæ.Jim podszed³, z³apa³ Henry'ego za przód koszuli i wbi³ rozpalony wzrok w jego oczy.— Dziœ zginê³a dziewczyna, panie Hubbard.M³ody ch³opak straci³ obie rêce.Bez wzglêdu na to, co to jest, prêdzej czy póŸniej dostanie Jacka i co pan wtedy powie? „Bez komentarza"? „Nie mogê tego powiedzieæ"?Henry Hubbard wzi¹³ g³êboki wdech.— Jack, mo¿esz zostawiæ nas na chwilê samych?— Nie — zaoponowa³ Jim.— Jest jednym z moich uczniów.Jeœli ma pan do powiedzenia coœ, co bezpoœrednio go dotyczy, s¹dzê, ¿e ma prawo to us³yszeæ.Henry Hubbard opad³ ciê¿ko na fotel.Spuœci³ g³owê i d³u¿sz¹ chwilê milcza³.— Jak pan chce.Nie zostawia mi pan wielkiego wyboru.— Tu nie chodzi o wybór.Chodzi o prze¿ycie.— Hm.no tak.Ma pan racjê.Chodzi o prze¿ycie.Nigdy nie s¹dzi³em, ¿e do tego dojdzie, ale teraz, kiedy.có¿, obawiam siê, ¿e tak naprawdê nie wiem, co z tym fantem zrobiæ.Jak go powstrzymaæ.Brzmi to doœæ kiepsko, nie? Czasem jednak ¿ycie podrzuca cz³owiekowi problem i nie wiemy, co robiæ.Brakuje nam.wiary czy czegoœ innego, co.potrzeba.Henry Hubbard usiad³.Jack wpatrywa³ siê w ojca, jakby widzia³ go po raz pierwszy w ¿yciu albo jakby w tej w³aœnie chwili odkry³, ¿e jego ojciec jest kompletnie obc¹ osob¹.— Co naprawdê wydarzy³o siê na Alasce, panie Hubbard? — spyta³ ³agodnie Jim.— By³a to najgorsza burza œnie¿na, z jak¹ spotka³ siê ka¿dy z nas.Wiatr wia³ z tak¹ si³¹, ¿e przez wiêkszoœæ czasu nie da³o siê prosto staæ.Nie by³o nadziei, ¿e ktokolwiek siê zjawi i wyci¹gnie nas stamt¹d.Warunki sta³y siê zbyt ciê¿kie i dla samolotu, i dla helikoptera.Trzeciego dnia Randy142spad³ ze skalistego zbocza i z³ama³ kostkê.Obwi¹za³em mu j¹ i na zmianê pomagaliœmy mu kuœtykaæ, po dziewiêciu godzinach byliœmy jednak wszyscy krañcowo wyczerpani, a Randy z bólu nie móg³ iœæ.Postanowiliœmy rozbiæ namiot, Randy i Charles mieli zostaæ, ja mia³em iœæ szukaæ pomocy.Wêdrowa³em przez burzê ca³y dzieñ.Wszystkim nam zdawa³o siê poprzednio, ¿e jest z nami „czwarty cz³owiek", ale kiedy by³em sam, zacz¹³em widzieæ go wyraŸniej.i bli¿ej.By³a to wysoka postaæ w bia³ym p³aszczu z kapturem i d³ug¹ lask¹.Sz³a niezmiennie po mojej lewej stronie, nieco z przodu, tak ¿e nie mog³em widzieæ twarzy.Raz albo dwa krzykn¹³em na ni¹, ale nie okaza³a nijak, ¿e mnie s³yszy.Kiedy zatrzyma³em siê na odpoczynek, posz³a dalej i zniknê³a w œnie¿nej zamieci, gdy jednak ruszy³em znowu, wróci³a.By³em przera¿ony, ale równoczeœnie postaæ dawa³a poczucie bezpieczeñstwa, uwa¿a³em bowiem, ¿e musi wiedzieæ, dok¹d idzie, wiêc dopóki pod¹¿am za ni¹, mam szansê prze¿yæ.Oczywiœcie nie mia³em kamery, wiêc nie mog³em udokumentowaæ jej obecnoœci.Dlatego tak siê wpatrywa³em w ekran.by znaleŸæ dowód, ¿e to nie by³a jedynie halucynacja, a realny twór.Czasami wydaje mi siê, ¿e j¹ widzê, ale kiedy cofam taœmê i patrzê znowu, okazuje siê, ¿e to jedynie migotanie p³atków œniegu.— Co siê zatem sta³o? — spyta³ Jim.— Wyprowadzi³a pana ze œnie¿ycy?Henry Hubbard wzi¹³ g³êboki wdech.— Zaczê³o siê œciemniaæ, a ja nie doszed³em do ¿adnego posterunku handlowego ani osiedla i w dalszym ci¹gu nie dostrzega³em ¿adnych charakterystycznych znaków.Spodziewa³em siê, ¿e natknê siê na lodowiec Sheenjek, który wska¿e mi drogê do Fort Despair.Okolica ci¹gle jednak by³a taka sama, kilometr po kilometrze, a moje przyrz¹dy nawigacyjne nie pracowa³y.Nie mia³em namiotu.Ziemia by³a tak zamarzniêta, ¿e wykopanie jamy zajê³oby ca³¹ noc.Szed³em dalej, ale bez pojêcia, dok¹d idê, i by³em niemal pewien, ¿e czeka mnie œmieræ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]